Postawa premiera Etiopii dowodzi, że Afryka nie musi być kontynentem trwających w nieskończoność wojen i zapomnianych konfliktów. To można zmienić.
Pokojowy Nobel dla premiera Etiopii, będącego najmłodszym szefem rządu w Afryce, to zdecydowanie dobry wybór Norweskiego Komitetu Noblowskiego. Abiy Ahmed Ali został nagrodzony „w uznaniu za zasługi na rzecz procesu pokojowego między swoim krajem i sąsiednią Erytreą”. Udało mu się to, co dla wielu wydawało się niemożliwe do zrealizowania – zakończył jeden z najdłuższych konfliktów w Afryce. W dniu podpisania porozumienia pokojowego pierwszy etiopski samolot wylądował na erytrejskiej ziemi po dwudziestu latach, bo tyle trwała ta wojna, co symbolicznie pokazywało zmiany zachodzące w dwustronnych relacjach. Zainicjowany proces pokojowy budzi ogromne nadzieje nie tylko dla tych dwóch krajów, ale i dla całej Afryki wykrwawianej niekończącymi się konfliktami. Komitet noblowski zauważył w swym uzasadnieniu, że nagroda jest zachętą do podejmowania dalszych działań na rzecz budowania pokoju. Tak na otrzymane wyróżnienie patrzy również premier Etiopii, który stwierdził, że jest przypomina ono Afrykanom o tym, że to co wydaje się niemożliwe może zostać zrealizowane.
Premier Etiopii doprowadził do tego, że przedstawiciele różnych zwalczających się dotąd plemion zajęli kluczowe stanowiska w rządzie, otworzył zamknięty dotąd kraj na inwestorów zagranicznych, podpisał porozumienie na temat korzystania przez Etiopię z erytrejskich portów, ponieważ nie ma ona dostępu do morza, zwolnił z więzień tysiące więźniów politycznych, a także podjął wyzwanie ekologiczne zobowiązując się do posadzenia w tym pustynniejącym kraju 4 mld drzew w ciągu najbliższych lat. Cztery dekady temu lasy pokrywały 40 proc. terytorium Etiopii dziś zaledwie 4 proc. O tym, że noblista słów nie rzuca na wiatr świadczy sierpniowa akcja, podczas której w ciągu 12 godzin w całej Etiopii zasadzono 350 mln drzew! Rozpoczął też zdecydowaną walkę z korupcją, która jest jednym z największych grzechów afrykańskich rządów. Etiopski noblista wyraźnie też mówi, że do służby ojczyźnie motywuje go wiara w Jezusa. Jest on zielonoświątkowcem, mocno zaangażowanym w życie wspólnoty. Jak powtarza jego siłą jest rodzina. Ma trzy córki i adoptowanego syna.
Warto zauważyć, że jest to to kolejna pokojowa Nagroda Nobla dla Afryki. W ubiegłym roku otrzymał ją 64-letni kongijski lekarz Denis Mukwega za działania mające na celu ukrócenia barbarzyńskiego procederu stosowania przemocy seksualnej jako narzędzia wojny. Jest on ginekologiem-położnikiem i protestanckim pastorem popularnie nazywanym „lekarzem, który naprawia kobiety”.
Te dwie nagrody są bez wątpienia zachętą dla innych Afrykanów do podejmowania odważnych działań na rzecz zmiany bolesnych realiów Czarnego Lądu. Światu przypominają za to o ludziach, o których ofiarnej i cichej pracy pewnie w przeciwnym wypadku byśmy nie usłyszeli, albo się nią nie zainteresowali. Działania kongijskiego lekarza, czy premiera Etiopii to małe kroki stawiane w Afryce, które są konieczne także dla światowego pokoju. Oni uczą, że Afryka nie musi być kontynentem trwających w nieskończoność wojen i zapomnianych konfliktów, do czego w ciągu ostatnich dekad się najzwyczajniej przyzwyczailiśmy. To można zmienić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.