Przestań troszczyć się o siebie. Daj szansę Bogu.
Ksiądz Roman Tomaszczuk kierował świdnickim oddziałem „Gościa Niedzielnego”. Pewnego dnia złożył wypowiedzenie. Czuł, że Jezus wzywa go do zakonu benedyktynów. Zrobił sobie listę, którą nazwał „Co komu” – chodziło o rzeczy do rozdania. W zasadzie wszystko, co miał, a było tego trochę. Wszystko w dobrej jakości, nie tam byle co. I rozdawał. Książki, meble, ubrania, płyty, gadżety. Chyba wszyscy znajomi coś dostali (także, z duchowym pożytkiem, autor tego tekstu). On natomiast stwierdził, że daje mu to radość. Zauważył, że rzeczy, które miał, zyskują nowe życie. Cieszyło go, że ktoś znów będzie z nich korzystał.
„Właśnie zrezygnowałem z podpórek: z dobrze płatnej pracy; odchodzę ze środowiska, które mnie szanuje, nierzadko ceni; wyrzekam się niezależności, a nawet swobody poruszania się” – mówił trzy lata temu w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”. Potem pozbył się samochodu i został, symbolicznie mówiąc, w jednej sutannie. Wreszcie i ją zostawił. Zamiast niej włożył habit i przyjął nowe imię – Cyprian.
Sprzedaj telewizor
Dobrowolne ubóstwo – pozbycie się tego, co się czasem przez całe dotychczasowe życie gromadziło, to rzecz nie do pomyślenia dla tych, którzy szczęścia poszukują w posiadaniu rzeczy materialnych. A robią to, bo nie widzą alternatywy.
Alicja Lenczewska, zmarła w 2012 roku mistyczka, w młodości też nie widziała alternatywy. Żyła z dala od spraw duchowych. Liczyła się materia. Przez kilka lat funkcjonowała zupełnie poza Kościołem, ale narastająca pustka skłoniła ją do poszukiwania sensu życia, dobra i piękna. Pewnego dnia po przyjęciu Komunii św. przeżyła spotkanie z Jezusem. „Ogrom miłości tak wielkiej, niespotykanej, przed którą można tylko płakać nad swoją niewdzięcznością. A potem radość, że On mnie kocha. Radość rozsadzająca serce” – to było jej doświadczenie nawrócenia. Jezus wskazał Alicji kapłana, który odtąd stał się jej kierownikiem duchowym. Po jednym ze spotkań z nim napisała w swoim dzienniku: „Powiedział dosłownie: sprzedaj telewizor i inne rzeczy niepotrzebne i rozdaj ubogim” (Dodajmy, że były to czasy przedinternetowe, w których pozbycie się telewizora było czymś bardziej heroicznym niż dziś). Po przyjściu do domu pomodliła się i otwarła Biblię. Jej wzrok padł na fragment Ewangelii według św. Łukasza (18,22): „Jezus, słysząc to, rzekł mu: »Jednego ci jeszcze brak: sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź ze Mną«”. Już wiedziała. „Najpierw pozbyłam się kolorowego telewizora, a pieniądze otrzymane ze sprzedaży przeznaczyłam na cele charytatywne. Potem przyszła kolej na inne przedmioty, które niepotrzebnie zajmowały przestrzeń w moim domu. Czas, swoje siły i to, co mam, przeznaczyłam na służbę Bogu i bliźnim. A moje dolegliwości i trudy, jakich nie szczędzi życie codzienne, na ofiarę wynagrodzenia za grzechy własne i innych ludzi” – napisała potem.
To nie boli
Rozdawanie rzeczy nie było dla Alicji wcale trudne. Miała motywację. W miejscu przedmiotów, których się pozbyła, bynajmniej nie powstała próżnia. Gdy człowiek kieruje się ewangeliczną radą ubóstwa, nigdy nie pozostaje w pustce. Ksiądz Roman – w zakonie brat Cyprian, też jej nie doświadczył. – Obietnica otrzymania czegoś więcej niż to, co rozdaję, sprawia, że rozdawanie jest łatwe. Wtedy to nie boli – zapewnia dzisiaj. Powołuje się na zapewnienie Jezusa zapisane w Ewangelii według św. Marka: „Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”. A co to znaczy, w takim najgłębszym sensie, „stokroć więcej”? – To doświadczenie bliskości Pana Jezusa, że jestem na swoim miejscu. W naszych kategoriach mówimy o królestwie niebieskim. To jest podstawa do życia, cała reszta to dodatki – zamyśla się brat Cyprian. – Wiesz, kiedyś miałem całe mieszkanie, a dzisiaj żyję w jednym pokoiku. Mam łóżko, biurko, krzesło, szafę, kilka książek… i mam się świetnie – cieszy się.
– Teraz widzę, jak wiele rzeczy jest nam zupełnie niepotrzebnych. Zabezpieczamy się tym wszystkim, to jest taka kotwica, która ma nas trzymać, żebyśmy nie dryfowali. Ale tak naprawdę ona też niepotrzebnie trzyma nas w miejscu i nie pozwala wypłynąć na głębię. Kiedy to wszystko zostawisz, zauważasz, że robisz przestrzeń dla „więcej”. Jestem szczęśliwy i nie potrzebuję tych wszystkich rzeczy, które kiedyś były dla mnie bardzo ważne – zauważa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).