Miał coś z ognia

O wolności w… Auschwitz i o tym, co św. Maksymilian zrobił nie tylko dla Franciszka Gajowniczka, ale także dla Karla Fritzscha, oprawcy z obozu, mówi o. Zdzisław Józef Kijas OFM Conv z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Z drugiej strony gest Maksymiliana to nie była miłość do konkretnego człowieka. Nie poszedł na śmierć, bo bardzo lubił Franciszka Gajowniczka.

Miłość ma wiele odcieni. Odcieniem miłości jest wierność, ale też właśnie posłuszeństwo, bycie obok, wspomaganie… My współcześnie odsunęliśmy odcienie, mówiąc o samym Słońcu. A przecież rolą Słońca jest podtrzymywanie całego Układu Słonecznego czy ożywianie go. Mówimy o samym Słońcu, nie mówiąc o układach. Tymczasem dla Maksymiliana ważne były układy. Poprzez układy on się zbliżał do Słońca. Dlatego Maksymilian nie mówił wiele o miłości, ale mówił o przykładzie, o odpowiedzialności, o pracowitości, o narzędziach, które pozwalają człowiekowi być odpowiedzialnym, pracowitym, czyli o poście, umartwieniu, o ascezie. To są narzędzia, które podtrzymują mnie na drodze do realizacji celów, jakie sobie nakreśliłem.

Te wszystkie cechy sprawiają wrażenie, że Maksymilian był człowiekiem bardzo surowym, zafiksowanym na celu, jaki sobie postawił…

W książce próbuję, na podstawie listów świętego, pokazać jego relacje z innymi. W jaki sposób odnosi się do tego, kto ma trudności, kto się załamuje… Z opowiadań i różnych relacji wyłania się jako ten, który z jednej strony miał mocny ideał i realizował go, a jednocześnie był zarazem i braterski, i ojcowski. Ojcowski w sensie pozytywnym, bo my ojcostwo często rozumiemy w sensie karzącym. A mnie chodzi o rys ojcowsko-matczyny. Bardzo często cytuję jego słowa z listów, które kierował do braci, gdy być może załamywali się, sądząc, że ten ideał nie jest dla nich, że są za słabi, że upadają, że ich grzech rujnuje dzieło… On wykazywał niezwykłą cierpliwość. Z jednej strony dążył do realizacji pewnych ideałów, a z drugiej był jak gdyby bardzo od nich wolny. Gdy wybuchła wojna i nie miał możliwości realizowania swoich celów, mówił: „Taka jest wola Boga. Kiedy mogliśmy robić, robiliśmy. Nie możemy robić, nie robimy”. To pokazuje, jaki on był wewnętrznie dojrzały. Nie był zafiksowany na robieniu tego, co uważał za słuszne. Ale nie chciał z pewnością marnować czasu. Gdy był misjonarzem – był misjonarzem. Gdy wydawał – wydawał. Kiedy był kierownikiem duchowym – był kierownikiem duchowym. Kiedy był przełożonym – starał się być przełożonym. Kiedy nie mógł robić ani tego, ani tego – był więźniem. I był dobrym więźniem. Kiedy okazywało się, że życie stawia przed nim nowe wyzwania, wychodził naprzeciw nowym wyzwaniom. Był w Japonii, rozwijał działalność. Potem przełożeni powiedzieli mu: „Zostawiasz Japonię, wracasz do Niepokalanowa. Bo nikt nie jest w stanie sobie poradzić z rozrostem aktywności klasztoru”.

W momencie największego rozkwitu było tam chyba 700 zakonników.

Były też takie momenty, że razem z „małoseminarzystami” liczba ta dochodziła do tysiąca. To był potężny ośrodek. Nagle wybucha wojna, no i właściwie przestaje to funkcjonować. Ktoś mógłby się załamać: tyle mojego życia idzie na marne. A dla niego nie było problemu. Otworzył bramy klasztoru i powiedział: „Przyjmujemy wszystkich uchodźców”. Niezależnie od tego, czy byli to Polacy, czy Żydzi, czy ktokolwiek inny. Potrzebują pomocy – udostępniamy im cały klasztor niepokalanowski. I teraz naszą działalnością jest opieka nad nimi.

Dobrze, że Ojciec wspomniał o żydowskich uciekinierach. Jak się to ma do oskarżeń o. Maksymiliana o antysemityzm, które nasiliły się w czasie procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego?

W owym czasie w Europie – także w Polsce – gros przemysłowców było pochodzenia żydowskiego. Jego słowa nie były skierowane przeciwko nacji, tylko przeciwko pewnej grupie, która wyzyskiwała innych ludzi. To nie miało nic wspólnego z antysemityzmem, skierowanym przeciwko narodowi, pochodzeniu. To było wołanie przeciwko uciskowi, ciemiężeniu biednych, ubogich robotników. W XIX w. i na początku XX w Europie panował agresywny kapitalizm. On niszczył każdego – dzieci czyściły kominy, były tanią siłą roboczą w kopalniach, tam, gdzie dorosły by nie wszedł. To była zupełnie inna rzeczywistość. Nie było żadnych związków zawodowych, żadnej opieki społecznej. To pojawiło się dopiero później.

Wróćmy do Niepokalanowa – czy łatwo powiedzieć, gdy widzi się „upadek” dzieła swojego życia: „Jeśli to dzieło Niepokalanej, to przetrwa, a jeśli nie, to zajmiemy się czymś innym”?

To pokazuje, że Maksymilian miał dystans. Dystans do tego, co robił. Był przywiązany do osób, ale nie do instytucji czy do dzieł materialnych. Zależało mu na braciach, zależało mu duchowo na Niepokalanej. Zależało mu na Panu Bogu. Dla niego to był cały świat i za to był gotów oddać życie. A reszta była tylko narzędziem. To pokazuje wielkość człowieka i w zasadzie to, na czym polega świętość: że nie pozwala spać, gdy trzeba dzieło realizować, a jednocześnie potrafi przejść mimochodem nad tym, że coś tam nie funkcjonuje, bo to odczytuje jako znak Boży. On nie żyje tak, jakby wszystko zależało od Boga, ale tak, jakby wszystko zależało od niego. A jednocześnie wie, że wszystko zależy od Boga.

Czy Maksymilian się bał?

Każdy, kto angażuje się w drogę, odczuwa lęk. Myślę, że lęk jest wyrazem pewnej dojrzałości człowieka. Kto się nie lęka, nie przygotowuje się do drogi. Jest nonszalancki i łatwo spowoduje wypadek. Gdy doskonały aktor wychodzi na scenę bez minimum tremy, to znaczy, że on lekceważy widza, nie traktuje go poważnie. Pewien rodzaj lęku jest nieodzowny, żeby robić dobre rzeczy. Nie chodzi o lęk, który paraliżuje, ale lęk, który rodzi ostrożność, rozwagę. Maksymilian odczuwał różne rodzaje lęku. Przede wszystkim był to lęk, czy ideały, które on zawsze odczytywał jako dar od Boga, jest w stanie realizować. Dlatego narzędziami do realizacji tych ideałów i do walki z lękiem były modlitwa, asceza, rodzaj takiej czy innej pokuty. Lęk rodził u niego ostrożność. Ona w przypadku osoby mądrej jest skarbem. Pozwala jej nie liczyć tylko na własne siły, ale również – przede wszystkim – na pomoc od Boga i innych.

Chce Ojciec powiedzieć, że on był gigantem.

Jeśli świadkowie mówią, że odprawiał Msze, że modlił się, że błogosławił przy drzwiach baraku tych, których wynoszono już na cmentarz czy umierających, choć to nie było dozwolone, to znaczy, że przeżywał to wszystko, a nie chciał być jakimś bohaterem w wymiarze ludzkim. Z listów wynika, że zawsze wierzył, iż tak czy owak Bóg zwycięży. I to była jego pewność, która stanowiła lekarstwo na ludzki lęk. Maksymilian był święty nie przez to, co robił, ale przez to, kim był.

I był tytanem pracy.

Ale nie był pracoholikiem. Dbał, by nie zamienić życia w pracę. To nie było tak, że on musiał tyle i tyle egzemplarzy „Rycerza Niepokalanej” wydać. Ważna była tylko ciągła praca nad sobą. Dzisiaj pewnie nikogo to nie zauroczy. Szukamy raczej pracy przyjemnej, zajęcia, które jest wysoko opłacane, prestiżowe, medialne. Są tacy, którzy mają parcie na szkło, chcą, żeby tylko o nich mówiono czy pisano. Dla Maksymiliana ważna była sama praca. Praca jako wartość, jako coś, co pozwala mi upodobnić się do Boga.

Co jeszcze – oprócz posłuszeństwa własnym ideałom i pracy nad sobą – ma do zaproponowania dzisiejszemu światu ściągnięty na ziemię Maksymilian?

On cieszył się życiem. Potrafił się cieszyć tym, co umie zrobić, i akceptować to, czego nie mógł zrobić. Był człowiekiem, który służył radą, gdy ktoś był w potrzebie. Był dobrym przyjacielem. Mimo że był w dalekiej Japonii, nigdy nie zapomniał o tych, którzy byli w kraju. Zachowywał żywe kontakty, pisał, martwił się, radził, pocieszał, podnosił na duchu. Czuł się współuczestnikiem losu innych ludzi, co później w Auschwitz okazało się niezwykle ważne. To był prawdziwy humanista.

Czy Maksymilian miał w ogóle jakieś wady?

Czym innym jest wada, a czym innym cecha charakteru. Na pewno był człowiekiem cholerycznym. U takich osób niecierpliwość jest czymś naturalnym. Ja myślę, że wady idą razem z cnotami. Jeżeli ktoś powstrzyma naturalną niecierpliwość, to jest to cnota. Dlatego im trudniejszy charakter, tym większa cnota. Praca nad charakterem to świadome odwracanie pewnych postaw. Maksymilian, jak każdy z nas, być może miał słabości, o których my często nie wiemy, bo to były momenty sporadyczne. Wady natomiast to nie tylko chwilowe, ale systematyczne, świadome uleganie pewnym negatywnym skłonnościom. Aczkolwiek jeśli chodzi o cierpliwość, to myślę, że on był niezwykle cierpliwy. Proszę sobie wyobrazić, że gość, który ma przyspieszenie 200 km/h, musi jechać pociągiem, który się wlecze 40 km/h. Rysuje plany podboju kosmosu, a musi chodzić z braciszkami, którzy czytać nie umieją. Zamierza wystąpić z seminarium, bo chce walczyć, ale spotyka matkę, która mówi: „Ja już chciałam cię odwiedzić, bo cieszę się, że jesteś w klasztorze”, więc wraca do klasztoru… Czyli miał w sobie coś z ognia. I to, że czasami musiał się tlić jak pozostali, tylko pokazuje jego ciągłe mocowanie się z własnym charakterem. Jeżeli Maksymilian był niespokojny duchem, chciał to i to, i to, a potem osiada w Niepokalanowie i staje się administratorem, to dla takiego ideowca nie były to sprawy łatwe. On nie był urzędnikiem, a jednak to robił. To pokazuje, że ciągle pracował nad sobą. Odkrywał jak gdyby nowy głos Boga względem swojego życia.

Z nowym spojrzeniem na postać św. o. Maksymiliana można zapoznać się dzięki najnowszej książce o. Zdzisława J. Kijasa „Życie jako dojrzewanie świętości. Maksymilian Maria Kolbe”, wydanej przez Wydawnictwo Franciszkanów „Bratni Zew” w Krakowie (2019).o. Zdzisław Józef Kijas - franciszkanin, profesor teologii, nauczyciel akademicki w Polsce i za granicą, autor wielu książek. Urodził się w 1960 r. w Pewli Ślemieńskiej. Z nowym spojrzeniem na postać św. o. Maksymiliana można zapoznać się dzięki najnowszej książce o. Zdzisława J. Kijasa „Życie jako dojrzewanie świętości. Maksymilian Maria Kolbe”, wydanej przez Wydawnictwo Franciszkanów „Bratni Zew” w Krakowie (2019).

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11