Efekt uboczny spotkania

O miłosierdziu, które jest odpowiedzią Boga na grzech, pękającym gdańskim Mikołaju i przymusowych warsztatach z ubóstwa opowiada o. Paweł Koniarek OP.

Znów wraca postać starszego syna. Tak ciężko przecież pracował...

...na uznanie ojca. I na jego miłość. Myślał, że przez własny wysiłek dojdzie do relacji z nim. Nie rozumiał, że już ma wszystko – dom, majątek, ojca. Zupełnie za darmo.

Musimy najpierw zostać przeczołgani przez życie? Zmiażdżeni przez grzech, żeby uwierzyć w miłosierdzie?

Ryzykowne stwierdzenie. Myślę, że Pan Bóg ma dla człowieka inną drogę. Wydaje się jednak, że nic bardziej nie otwiera na darmowość Bożej miłości niż poznanie własnej słabości i grzechu.

Młodszy brat w przypowieści okazał nieposłuszeństwo ojcu. Starszy był posłuszny? Czym jest posłuszeństwo? Pytam człowieka, który posłuszeństwo ślubował...

Posłuszeństwo zakłada relację z kimś, komu się powierzam. Wejść na drogę posłuszeństwa może tylko osoba wolna i dojrzała, samostanowiąca o sobie. Mówiąc za ks. Franciszkiem Blachnickim, nie można się komuś powierzyć, jeśli najpierw się samego siebie nie posiada. Najpierw jest więc pytanie o wolność, a potem o zaufanie. Jeśli nie ufam osobie, której jestem winien posłuszeństwo, nie wierzę, że ten ktoś chce dla mnie dobra, bo mnie kocha. Wtedy wykonuję polecenia jak niewolnik, a nie jak syn. I to rodzi bunt. Tak się dzieje zarówno w relacji z przeorem, z biskupami, jak i z Bogiem.

A jeśli przeor albo biskupi się mylą?

A nieraz tak jest. Błądzą, bo są przecież ludźmi. I mogą też mnie ranić swoimi błędnymi decyzjami.

I co wtedy?

Jeśli jestem przekonany o tym, że przełożony się myli, to zawsze mogę odwołać się do wyższej instancji. Jednak kluczowa jest tutaj perspektywa wiary – przekonanie, że nad tym wszystkim, także nad błędami moich przełożonych, stoi Ktoś większy. Bóg. Czasem, patrząc na ludzkie decyzje, słuchając tego, co gada jeden czy drugi duchowny, mam ochotę protestować, jednocześnie wdrażając mój „lepszy” pomysł na Kościół. Na szczęście na progu mojej niedojrzałej, egoistycznej rewolucji spotykam cierpliwego Jezusa, który mówi: „Koniarek, co ty się rzucasz? Ten zakon istnieje już 800 lat, a Kościół ponad dwa tysiące”. Jeśli o tym zapomnimy, to możemy zacząć zachowywać się, jakby to wszystko było nasze. Jakby Kościół był naszą własnością.

Czternastowiecznej bazylice św. Mikołaja, obok której się spotykamy, grozi zawalenie. Gdańscy dominikanie są bezdomni?

Wolę określenie: pielgrzymi. Pielgrzymi od św. Mikołaja. Ze względów bezpieczeństwa od października ubiegłego roku bazylika jest zamknięta. Msze św. odprawiamy w okolicznych kościołach dzięki życzliwości naszych sąsiadów. Ta trudna sytuacja jest dla mnie niezwykle symboliczna. Poważne spękania na gotyckim sklepieniu alarmują o poważnych problemach z fundamentami budynku. Generał zakonu już od kilku lat wzywał nas do rewizji naszych duszpasterskich działań. Niestety, dość opieszale reagowaliśmy na jego apele. Bo po co podejmować trud weryfikacji, kiedy żyje się spokojnie. Niewygodne pytania odsuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość. Dziś dziękuję Panu Bogu za tę niepewność jutra, którą dostaliśmy w prezencie z problemami konstrukcyjnymi naszej świątyni. Każdy kryzys może być przeżywany albo jako dramatyczny koniec, albo jako szansa na rozwój, wejście w nowy etap. Zamknięta bazylika przypomina mi o istocie Kościoła. To nie budynek, miejsce, ale konkretni ludzie, żywa wspólnota i ich relacje z Jezusem. Lubię powtarzać, że mamy teraz takie przymusowe warsztaty z wędrownego kaznodziejstwa i ubóstwa. Wydaje mi się, że to doświadczenie większej zależności od ludzkiej życzliwości może zaprowadzić nas do odnowy życia. Czasem myślę, że Kościół jest już tak bardzo pewny siebie, samowystarczalny; mamy tak niewdzięczne i zatwardziałe serca, że Duchowi Świętemu nie pozostaje nic innego jak dotarcie do nas przez pieniądze. A raczej ich brak. Ubóstwo otwiera na drugiego, kruszy pychę, bo uświadamiamy sobie, że jesteśmy od kogoś zależni. Każdy kryzys jest zaproszeniem do wejścia w głąb, do spojrzenia na rzeczywistość odnowionymi oczami. Wszystkie kryzysy w Kościele kończyły się eksplozją świętości.

Jaki Kościół wyjdzie z obecnego kryzysu?

Kościół jest cały czas taki sam. Bóg się nie zmienia. Ciągle stoi z otwartymi ramionami, gotowy nas przyjąć, objąć, przytulić. To bardziej pytanie o mnie, o moje nawrócenie. Ile razy przyznaję się do swojej biedy i oddaję Jezusowi mój grzech, tyle razy zaczyna się reforma w Kościele, nowa historia świętości.

Paweł Koniarek OP - dominikanin, urodzony w 1985 roku w Bytomiu, subprzeor klasztoru dominikanów w Gdańsku, opiekun duszpasterstwa akademickiego „Górka”.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11