Co zrobić, by „my”, nie tylko w rozumieniu „ich dwoje”, wybrzmiało także poza oficjalnymi spotkaniami i przemówieniami papieża?
Walentynkowe szaleństwo rozkręca się na dobre. Niezbyt wiadomo o co bardziej chodzi. O miłość czy o kolejne zyski? Wątpliwość uzasadniona zważywszy na przygotowane z tej okazji promocje, reklamowane niemal we wszystkich mediach. Ale nie one rodzą największy niepokój. Przy okazji święta zakochanych (Kamil Stoch napisał na Instagramie, że walentynki to on ma z żoną cały rok) z pola widzenia znikają inne, wczoraj jeszcze sygnalizowane problemy.
Patrząc na ten zalew walentynkowych inicjatyw trudno nie zastanawiać się gdzie zainteresowanie choćby bulwersującym i pobudzającym do dyskusji wtorkowym felietonie Krystyny Jandy o sytuacji na oddziałach geriatrycznych, czy naszym redakcyjnym komentarzem Joanny Kociszewskiej o potrzebie wolontariatu. Więcej, bieżące wiadomości (te pojawiające się w mediach społecznościowych) praktycznie nie zauważyły dzisiejszego przemówienia Franciszka w rzymskiej siedzibie FAO. Szkoda, bo to również miłość. Jakby dopowiedzenie do wczorajszej katechezy, w której podkreślał znaczenie słowa „my” w modlitwie. To samo „my” w kontekście walki z głodem. „Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, musimy zespolić nasze działania. Obecne wyzwania są tak ważne, że nie powinny być rozwiązywane w sposób odosobniony” – powiedział papież.
Zapewne to „my” wybrzmi mocno także podczas jutrzejszej, inaugurującej spotkanie „Wolni od strachu” Eucharystii w rzymskim Fraterna Domus. Temat oczywiście w Polsce mało popularny, podejmowany wręcz niechętnie. Wydarzenie to – czytamy w informacji podanej przez Vatican News – organizowane jest przez Fondazione Migrantes, komórkę duszpasterską Konferencji Episkopatu Włoch, włoską Caritas oraz jezuicki ośrodek dla uchodźców Centro Astalli.
Co zrobić, by „my”, nie tylko w rozumieniu „ich dwoje”, wybrzmiało także poza oficjalnymi spotkaniami i przemówieniami papieża?
Jedna z inicjatyw pojawiła się przed kilkoma dniami w Sieci i – jak to bywa – zniknęła w natłoku, stąd już nie potrafię jej odgrzebać, a szkoda, bo warto. Zdaje się o Kraków i okolice chodziło, a pomysł był taki, by zamiast walentynkowego kwiatka czy słodyczy wesprzeć któryś z ośrodków dla bezdomnych. Nic nowego, prawda? Nie o to zresztą chodzi, by epatować czymś ciągle nowym. Raczej o to, by pewne praktyki weszły nam w krew, stały się codziennością i normalnością. By ta zwykła, elementarna, międzyludzka solidarność przeżywana była nie w sposób odosobniony. Byśmy mieli świadomość, że czynna miłość bliźniego nie jest jednorazowym gestem, ale czymś, co wymaga od nas przemyślanej strategii, gdzie o sukcesie decyduje systematyczność, wytrwałość i umiejętność rozwiązywania problemów nie w pojedynkę, ale we wspólnocie. Gdzie „my” zespala w jedno ofiarowujących dobro i je przyjmujących, zacierając granicę pomiędzy tymi, którzy mają i tymi, którzy nic nie mają. Bo to chyba największa sztuka.
_______________________
Zaginęła, ale odnalazła się. Nie o dom dla bezdomnych chodzi. O Dom Mocarzy. O wakacje dla Mocarzy.
O #wakacjemocarzy i sensownych #walentynki plis RT💓💓💓💓💓 https://t.co/X9CaKNkHp6
— Agata Puścikowska (@APuscikowska) 14 lutego 2019
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).