Nie mam wątpliwości: szykuje się nam kolejna jatka.
Czytam i słyszę ostatnio dość często o konieczności zwalczania mowy nienawiści. Nasiliło się to po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska. „Mowa nienawiści” stała się pierwszą oskarżoną, nie sam sprawca. Zdaniem całkiem sporej grupy komentatorów był on tylko ofiarą „mowonienawistnej atmosfery”. Czytam, słucham i nie mam wątpliwości: szykuje się nam nowa jatka.
No bo czym właściwie jest ta „mowa nienawiści”? Wyrażanie nienawiści słowem? Wzywanie do nienawiści? Wzywanie do wyrządzenia krzywdy? Nie sądzę. To przecież pojecie ukute przez ludzi myślących postmodernistycznie. Prawdą jest dla nich nie to, co wydaje się prawdą obiektywną, ale to, co chcą, by było prawdą. Same słowa w postmodernistycznej semantyce też mają inne, niż dotąd przyjęte, słownikowe znaczenie, prawda? Możemy się niebawem dowiedzieć, że „mową nienawiści” jest wszystko to, co nie jest zgodne z ideologią piewców nowoczesności. Np. stwierdzenie, że nienarodzony jest człowiekiem, że małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety albo że praktykowanie homoseksualizmu jest grzechem. Jakże bolą takie stwierdzenia tych, którzy myślą inaczej! – krzyczą zwolennicy tolerancji. –Jak można tak ludzi krzywdzić!
Można oczywiście naśmiewać się z wierzących w Boga, że ich pogląd jest nienaukowy (choć pogląd przeciwny wcale nie jest naukowo uzasadniony), można reklamować zabijanie – nienarodzonych czy eutanazję, ba można nawet powiedzieć nie popierającym moralnego liberalizmu, że śmierdzą naftaliną. To mową nienawiści oczywiście nie jest. Dla dzisiejszych piewców nowoczesności „mowa nienawiści” to po prostu każde wygłaszanie poglądów niezgodnych z ich poglądami. A że mając na ustach „tolerancję” żadnej inności znieść tak naprawdę nie potrafią, zakwalifikowanie czegoś jako „mowy nienawiści” pozwala im z całego serca tego czegoś nienawidzić i zwalczać wszelkimi możliwymi sposobami.
Właśnie, tu dochodzimy do najistotniejszego: słowa „zwalczać”. Będziemy „zwalczać mowę nienawiści”. To znaczy? Zwalcza się szkodniki, prawda? Pluskwy, stonkę albo szczury. Albo groźne choroby czy plagi. „Zwalczać” to w naszym języku „wydać bezwzględną walkę”. Zwróćmy uwagę: używamy tego słowa, gdy chodzi o eliminowanie niezależnego od człowieka zła. Gdy mówimy o czymś dotyczącym ludzi raczej wzdrygamy się przed jego zastosowaniem. Np. nie „zwalcza się” plagi pijanych kierowców, narkomanii, złodziejstwa, korupcji, prostytucji, ale się im „przeciwdziała”, „ukróca się”, „karze się winnych”, „prowadzi działania przeciw” itd. Słowa „zwalczać” w odniesieniu do czynów ludzkich używamy rzadko i raczej wyjątkowo. W wypadku „mowy nienawiści” nie ma takiego oporu. Nie próbuje się „przeciwdziałać”, „edukować” „rozbrajać minę nienawiści”, ale zwyczajnie zwalcza. Jasny sygnał: walka będzie bezwzględna, jeńców brać nie będziemy.
My ustalimy, co jest mową nienawiści, a co nią nie jest, a potem będziemy z „mowonienawistnikami” prowadzić bezwzględną walkę. To właśnie zapowiadają nam „nowoczesne elity”. Widzimy to już choćby w programie pewnej nowo powstałej partii. Co możemy zrobić? Jak odpowiedzieć?
Nam, wierzących w Chrystusa pozostaje być wierzącymi konsekwentnie. Trzeba nam „miłować nieprzyjaciół i modlić się za tych, którzy nas prześladują”. Jeśli będziemy odpowiadać w tym samym stylu niczym od innych ludzi nie będziemy się różnili.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.