Wszystko mamy w naszym Kościele - po co mam spotykać się z inaczej wierzącymi?
Wszystko mamy w naszym Kościele - po co mam spotykać się z inaczej wierzącymi? To pytanie często pojawia się w kontekście dialogu ekumenicznego. Skoro w Kościele katolickim mamy pełnię środków zbawczych, to po co? Co miałbym dostać od innych?
Odejdźmy może na chwilę od ekumenizmu. Po co miałabym wierzyć w jakiekolwiek objawienia prywatne? Słuchać orędzia z Fatimy albo przesłania świętej Faustyny? Przecież żadne prywatne objawienie nie wnosi niczego nowego do Objawienia. To bardzo ważne kryterium jego prawdziwości. Po co zatem, skoro wszystko już powiedziano? Otóż: objawienie prywatne jest przypomnieniem nam w danym czasie prawdy nieco zapomnianej, szczególnym wezwaniem do nawrócenia, dodatkowym ostrzeżeniem. Nie wnosi nic nowego, staje się przypomnieniem.
W spotkaniach ekumenicznych czy międzyreligijnych spotykają się nie Kościoły tylko ludzie, w konkretny sposób przeżywający swoją relację z Bogiem. Ludzie słabi i grzeszni, ludzie ciągle poszukujący Boga, do Niego dążący. Ludzie, którzy w spotkaniu mogą dzielić się swoją wiarą, umacniać się w wierze, inspirować swoją wrażliwością na Boga, pokazywać takie aspekty, które gdzieś z moich oczu umknęły. I niekoniecznie zaprzecza to temu, w co szczerze wierzę. Klasyką katolicką nie jest myślenie "albo-albo", ale "i - i".
Mogą w końcu budzić sumienie, skłaniać mnie do nawrócenia.
Spodobało się Bogu zbawić nas nie pojedynczo, ale we wspólnocie. Dał nas sobie jako dar i zadanie. Wszyscy na ziemi jesteśmy w drodze do Boga. Mamy być sobie nawzajem w tej drodze pomocą. Jeśli ktoś myśli, że pojął już Boga, wszystko wie i niczego Mu nie potrzeba, pojął jedynie bożka, którego sobie stworzył.
Bóg mieszczący się w ludzkim rozumie nie jest Bogiem, w którego wierzymy. Warto o tym pamiętać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.