Trudno wytłumaczyć, na czym tak naprawdę polega fenomen popularności nowego polskiego błogosławionego.
Jakub Szymczuk/Agencja GN Msze za ojczyznę miały ogromne znaczenie - mówi ks. Jan Sikorski Nie trzeba rozumieć do końca
Nie ulega wątpliwości, że sama męczeńska śmierć księdza Jerzego najlepiej pokazała, kim był. Kiedy znalazł się w sytuacji ostatecznej, nie zaparł się, nie uniżył, nie obiecywał oprawcom, że przestanie głosić prawdę, albo że podejmie z nimi współpracę, byle tylko ocalić życie. W momencie śmierci wytrwał do końca – jak wcześniej w życiu. Dlatego został uznany za męczennika za wiarę.
W męczeństwie liczy się nie tylko wielkość cierpień, ale również okazana wierność. Liczy się styl życia i umierania. Przecież wielu ludzi w ostatnich dziesięcioleciach dziejów Kościoła cierpiało. Wielu kapłanów zginęło w tych samych latach: w Polsce czy Ameryce Łacińskiej. Ta śmierć jednak okazała się wyjątkowa.
Dlaczego?
– Męczeństwo zawsze było traktowane jako łaska, jako działanie Boga i Jego wybór. Możemy jedynie powiedzieć, że przez ks. Jerzego Bóg chciał nam coś objawić. I ludzie intuicyjnie odczytali w ten właśnie sposób śmierć ks. Popiełuszki. Dlatego tak tłumnie spontanicznie przychodzili na jego grób – tłumaczy ks. prof. Józef Naumowicz, wykładowca literatury wczesnochrześcijańskiej na Uniwersytecie Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie.
Dlaczego wokół innych męczenników nie było tak wielkiego i spontanicznego kultu – nie nam o tym sądzić i to rozstrzygać. – Czasami się zdarza, że musimy się ograniczyć do stwierdzenia faktów. I nie możemy odpowiednio wnikliwie pokazać, dlaczego tak jest – mówi ks. Naumowicz.
Ostatecznie zatem fenomen tak ogromnej popularności ks. Popiełuszki stanowi tajemnicę Bożego działania. Trudno ją wymierzyć i określić słowami. I chyba nie trzeba szukać odpowiedzi do końca. Chociaż ten spontaniczny kult potwierdza, że był to autentyczny męczennik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).