O trzech przypowieściach – które opowiadają o miłosierdziu i radości Boga, oraz o korygowaniu myślenia w budowaniu Kościoła – mówił abp Grzegorz Ryś w homilii skierowanej do wiernych i kleryków WSD przygotowujących się do kapłaństwa w Kolumnie k. Łasku. - Nieraz największy kłopot jest z nami, którzy jesteśmy na co dzień tuż przy ołtarzu, dwa metry od ołtarza, bo mamy myślenie kompletnie nie ewangeliczne! Ale za to świetne samopoczucie, które wyrzuca grzeszników z Kościoła – tłumaczył metropolita łódzki.
Spotkanie z klerykami roku propedeutycznego (wprowadzającego w życie seminaryjne) abp Ryś rozpoczął od wspólnej porannej Mszy świętej celebrowanej w kościele parafialnym p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kolumnie. - Przypowieść o zagubionej owcy, o zgubionej Drachmie i miłosiernym Ojcu, który ma dwóch synów, a jednego z nich nazywamy marnotrawnym - te przypowieści kryją w sobie niesłychanie dobrą nowinę, ale jednocześnie są wielkim wyzwaniem do korygowania naszego myślenia. Bo może się okazać, że to, co jest radością Boga niekoniecznie nas cieszy. Niekoniecznie budujemy Kościół według tych samych zasad, według tej samej logiki, którą stosuje Pan Bóg – podkreślił w homilii arcybiskup.
Odwołując się do przypowieści zagubionej owcy kaznodzieja zwrócił uwagę na to, że Boga interesują ci, którzy są zgubieni, a nie ci, których ma przy sobie! To jest wezwanie dla Kościoła, żeby więcej myślał o tych, których nie ma, niż tych, których ma! Radość Boga dotyczy grzesznika, który się nawraca. Radość Jezusa bierze się stąd, że kiedy się grzesznik nawraca, to na ogół przyprowadza do Niego takich samych biedaków jak on. Natomiast, ci którzy myślą, że nie potrzebują nawrócenia, jak widzą przychodzących grzeszników to wyrzucają ich za drzwi. To z czego ma się niebo cieszyć? – pytał abp Ryś.
- Nastawienie na jedną osobę, to, czego potrzebuje jeden. Jeśli myśleć według liczb – i ten pasterz i ta gospodyni – postępują nie racjonalnie. Ale gdy zależy im na jednej osobie, to ich działanie jest zrozumiałe. To jest coś, czego my się musimy uczyć, bo nam jest łatwiej myśleć liczbami, procentami, niż jedną osobą. Jakie ma potrzeby jedna osobą – zaznaczył.
Metropolita łódzki zwrócił uwagę na to, że czasami najbardziej zgubiony może być ten, który jest w domu. Drachma się zgubiła w domu, a w przypowieści o miłosiernym ojcu – zgubił się ten, który poszedł z domu, ale także ten, który w domu pozostał i to on jest gorszy, niż ten pierwszy. Jak się kończy ta ewangelia? Ten pierwszy po powrocie wchodzi na ucztę pełną radości, a ten starszy, który cały czas był w domu, ma duży kłopot, by wejść na ucztę, która jest w domu. Nieraz jesteśmy tymi, którzy są w domu, ale mamy poczucie niesprawiedliwości, bezbłędności, bezgrzeszności. Mamy ochotę wytykać palcami tych młodszych "gangsterów", którzy wszytko potracili, ale my jesteśmy bardziej zgubieni niż oni – zakończył.
Po liturgii arcybiskup spotkał się na wspólnym śniadaniu z alumnami i przełożonymi roku propedeutycznego.
Od roku akademickiego 2018/2019 formacja w Wyższym Seminarium Duchownym została wydłużona o rok i trwać będzie nie sześć - jak dotychczas, ale siedem lat. Jest to spowodowane wprowadzeniem przez metropolitę łódzkiego tzw. roku propedeutycznego – roku przygotowawczego do formacji seminaryjnej. Klerycy przyjęci do łódzkiego seminarium pierwszy rok formacji spędzają w Kolumnie k. Łasku, gdzie poprzez wspólną naukę, modlitwę i pracę uczą się życia wspólnotowego oraz rozeznają swoje powołanie. Na roku propedeutycznym jest 11 alumnów oraz dwóch wychowawców – ks. dr hab. Janusz Lewandowicz oraz ks. mgr Bartłomiej Franczak, a także ojciec duchowny ks. kan. Jacek Kubis.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.