Żeby uderzyć w polski Kościół, ubecy przez niemal trzy lata torturowali niewinnego człowieka. Mija 65 lat od głośnego procesu bp. Czesława Kaczmarka.
Złamany przez bezpiekę
Funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wtargnęli do kieleckiej kurii 20 stycznia 1951 r. Przeszukali nie tylko pomieszczenia, w których urzędował biskup, ale także cały budynek. W czasie trwającej kilka godzin rewizji skonfiskowano wiele ważnych dokumentów. Biskup Kaczmarek został aresztowany, a wkrótce trafił do więzienia na warszawskim Mokotowie. Zatrzymano także jego współpracowników: trzech księży i jedną siostrę zakonną.
W katowni Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego duchowny przeżył piekło, które trwało 2 lata i 8 miesięcy. Podczas wielogodzinnych przesłuchań biskup był bity i obrzucany obelgami. Dostawał także zastrzyki, które miały spowodować zmianę świadomości i utratę pamięci. Żeby zniszczyć kapłana psychicznie, funkcjonariusze całkowicie pozbawili go kontaktu ze światem zewnętrznym: nie zezwalano na widzenia i przyjmowanie korespondencji. Próbując wymusić na nim przyznanie się nie tylko do kolaboracji z Niemcami, ale także do wrogiej propagandy na rzecz waszyngtońsko-watykańskich mocodawców i usiłowania obalenia przemocą ustroju PRL, wmawiano mu, że odwrócił się od niego cały episkopat. Kiedy 14 września 1953 r. ruszył proces piątki duchownych oskarżonych o utworzenie „ośrodka dywersyjno-szpiegowskiego”, władze już mogły być pewne zeznań ordynariusza kieleckiego. – Dzień i noc doprowadzano mnie do takiego stanu wyczerpania, że uczyniłem silne postanowienie, żeby się tylko Pana Boga nie wyprzeć. Przyznałem się, pod naciskiem zeznań świadków nieprawdziwych, do takich rzeczy, które nie miały miejsca w moim życiu – opowiadał po latach duchowny.
Postać tragiczna
21 września 1953 r. sąd wymierzył bp. Czesławowi Kaczmarkowi karę 12 lat więzienia. Hierarchowie zostali zmuszeni do wydania komunikatu, w którym potępili działania biskupa. Na tym jednak nie skończyło się prześladowanie polskiego Kościoła. Kilka dni później internowano kard. Stefana Wyszyńskiego. Według historyków negatywne reakcje społeczeństwa na oskarżenia skierowane wobec ordynariusza kieleckiego sprawiły, że komuniści zrezygnowali z wytoczenia procesu prymasowi. A ubecy odpowiedzialni za wyreżyserowanie spektaklu, który za sprawą mediów śledziła cała Polska, zostali nagrodzeni odznaczeniami państwowymi.
Chociaż w maju 1956 r. bp Kaczmarek został zwolniony z więzienia ze względu na ogłoszoną amnestię, zrehabilitowano go dopiero pośmiertnie w 1990 r. Po powrocie do Kielc dalej był oczerniany przez władzę ludową. Do końca jego życia publikowano książki, w których był oskarżany m.in. o prowadzenie rozwiązłego trybu życia. Z dnia na dzień kapłan czuł się coraz gorzej, zmarł w sierpniu 1963 r. Podczas jego pogrzebu głos zabrał bp Ignacy Świrski: „Podobnej tragicznej postaci w historii Kościoła w Polsce nie spotykamy […] Tragizm śp. biskupa Kaczmarka, jak zresztą wielu innych księży, polegał na tym, że chcąc pracować w dziedzinie społecznej i kulturalnej, musiał zetknąć się z polityką i zająć w stosunku do niej wyraźne oblicze”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).