Dużo pracy, mało czasu. Kto z nas tak nie ma? A nie daj Boże jak przez przypadek pokażesz innym, że się na czymś znasz. Albo cię zjedzą, albo tak zarzucą obowiązkami, że nie dychniesz. Dlatego najbezpieczniej jest się nie wychylać i dać produkować innym - tym, którzy za późno się zorientowali, że jest zapotrzebowanie na osła do roboty. Albo tragarza. Ale z drugiej strony, gdyby nie właśnie ktoś taki, jak "tragarz kurii rzymskiej" to nie mielibyśmy dzisiaj o kim mówić.
Dużo pracy, mało czasu. Kto z nas tak nie ma? A nie daj Boże jak przez przypadek pokażesz innym, że się na czymś znasz. Albo cię zjedzą, albo tak zarzucą obowiązkami, że nie dychniesz. Dlatego najbezpieczniej jest się nie wychylać i dać produkować innym - tym, którzy za późno się zorientowali, że jest zapotrzebowanie na osła do roboty. Albo tragarza. Ale z drugiej strony, gdyby nie właśnie ktoś taki, jak "tragarz kurii rzymskiej" to nie mielibyśmy dzisiaj o kim mówić.
Z tym tragarzem rzecz jest całkiem na poważnie – właśnie tak bowiem nazywano dzisiejszego patrona. Określenie to związane było jednak nie tyle z ciężarami fizycznie trudnymi do uniesienia ile z ilością obowiązków, jakie spadły na tego szlachetnie urodzonego Toskańczyka z XVI wieku. Ten niezwykle uzdolniony młody człowiek związał całe swoje życie z jezuitami, a ponieważ czasy były burzliwe – reformacja – swoją wiedzę i bystrość umysłu przekuł w oręż do walki o prawdy wiary. Był w tym tak dobry, że na protestanckich uniwersytetach powstawały katedry skupione tylko na tym, by toczyć z nim spory. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro przez 7 lat spod jego pióra wyszły "Kontrowersje" - pierwsza summa nauki katolickiej, sformułowana według potrzeb nowych czasów.
W trzech opasłych tomach dzisiejszy patron zebrał teksty aż 259 autorów katolickich i 59 niekatolickich. Po czymś takim nie mógł już jednak liczyć na anonimowość. Został wezwany do Rzymu, by osobiście wesprzeć swoją wiedzą papieża i podzielić się nią ze studentami na Kolegium Rzymskim. Został nawet egzaminatorem biskupów. W międzyczasie popełnił jeszcze przetłumaczony na 56 języków i mający w sumie 400 wydań "Katechizm" i równie popularne "Wyjaśnienie symbolu dla proboszczów". To ostatnie dzieło stanowiło dla nich poręczny i przejrzysty materiał do kazań. W nagrodę za tak wielkie zasługi dla Kościoła dzisiejszy święty został nawet mianował w roku 1599 kardynałem, jednak po tym jak napisał rozprawkę "O głównym obowiązku papieża" - w której wyliczał 7 źródeł nadużyć – odesłano go do Kapui, gdzie ustanowiono biskupem.
Żeby dobrze wypełnić nowe zadanie brał przykład z żywotów świętych biskupów. Niebawem jednak ponownie wezwano go do Rzymu i oprócz pozostałych obowiązków dodano jeszcze jeden, do dzisiaj najbardziej dyskusyjny. Jako inkwizytor sformułował bowiem oskarżenie w procesie Giordana Bruno i uczestniczył w pierwszym potępieniu tez Galileusza, jakie wyciągnął on z dzieła Mikołaja Kopernika.
Ten niezwykle zapracowany człowiek, jeszcze w wieku 78 lat, na rok przed swoją śmiercią napisał dzieło "O sztuce dobrego umierania". Po nim nie pozostało mu już nic innego jak dobrze odejść z tego świata. Poprosił papieża o zwolnienie z obowiązków i 17 września 1621 roku zmarł w swoim macierzystym domu zakonnym. Kto taki?
Święty Robert Bellarmin, jezuita, biskup i doktor Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.