Młodzi na synod

Z włoską i albańską młodzieżą spędzili niezwykły tydzień. Najpierw wspólnie pielgrzymowali śladami świętych Kosmy i Damiana, a potem świętych Piotra i Pawła. Największe wzruszenie przeżyli w Rzymie, gdy spojrzeli w oczy papieżowi.

Reklama

Coś szczególnego

W spotkaniu wzięły też udział dwie pary małżeńskie z Polski. Jedna z Katowic, druga z Paniówek. – Jak tylko dowiedzieliśmy się o możliwości wyjazdu do Włoch, od razu bardzo się ucieszyliśmy. Doskonale wiedzieliśmy, że ponowna szansa na przeżycie „małych Światowych Dni Młodzieży” już się może nie powtórzyć – mówią zgodnie Krysia i Krzysiek, małżonkowie z niespełna rocznym stażem. Poważne obawy pojawiły się jednak, gdy okazało się, że Krysia jest w stanie błogosławionym. – Z jednej strony była to dla nas ogromna radość, a z drugiej pojawiło się pytanie: „Czy damy radę”? Bo przecież nie miał to być wyjazd wypoczynkowy. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy za bardzo, czego mamy się spodziewać. Wiedzieliśmy tylko, że czeka nas trzydniowa pielgrzymka piesza; że mamy mieszkać u włoskich rodzin; że będzie bardzo gorąco i że nasz pobyt w diecezji Oria zakończymy wyjazdem do Rzymu i spotkaniem z papieżem Franciszkiem – opowiadają małżonkowie. – Mimo tych trudności cały czas czuliśmy, że do pielgrzymowania zaprasza nas sam Pan Bóg. I że to On chce obdarować nas czymś szczególnym. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze czym. Ale w sercu czuliśmy duży pokój – wspominają. Faktycznie, młoda para co rusz wzbudzała żywe zainteresowanie młodych i towarzyszących im duchownych. Nawet miejscowego biskupa, Vincenza Pisanello, który pieszo pokonał 30 km. Widok czynionych znaków krzyża na brzuchu Krysi wzruszał wszystkich. Najbardziej przyszłych rodziców. – Wiele niespodziewanego dobra doświadczyliśmy w Italii – mówią.

Nie dał rady

Krysia z Krzyśkiem, podobnie jak większość młodych z Polski i Albanii, zamieszkali u jednej z włoskich rodzin. – Zostaliśmy przyjęci przez wspaniałe młode małżeństwo z dwójką dzieci. Młodsze miało 5, a starsze 8 lat. Od razu okazali nam wiele ciepła i serdeczności. Mimo trudności językowych mogliśmy się poczuć jak w rodzinie i wzajemnie inspirować. To doświadczenie na pewno zaowocuje w naszym życiu rodzinnym – mówią z przekonaniem. Pech chciał, że w przyjacielskim meczu z udziałem młodzieży z Albanii, Polski i Włoch Krzysiek skręcił kostkę. Robił wszystko, by nazajutrz – zgodnie z programem – wraz z całą grupą odbyć trzydniową pielgrzymkę pieszo. Ale nie dał rady. Kiedy młodzi Włosi – ku niedowierzaniu Polaków – zerwali się o 4 nad ranem, by wyruszyć z Alberobello, niezwykłego miasteczka położonego na południu Włoch z charakterystycznymi domkami – trulli, Krzysiek w towarzystwie żony przemieszczali się specjalnym furgonem. – Mimo to zaskoczyła nas tak niezwykła serdeczność i troska ze strony innych współtowarzyszy drogi. Bo choć wcześniej nas nie znali, to stale okazywali nam zainteresowanie, otwartość i służyli bezinteresowną pomocą – mówi Krzysiek.

Jesus Christ, You are my life

Droga szlakiem świętych Kosmy i Damiana z Alberobello do Orii liczyła ok. 50 km. Tyle pieszo musieli pokonać młodzi z trzech krajów, idąc wśród oliwnych i figowych gajów. Nierzadko w promieniach coraz bardziej palącego słońca. W drodze modlili się, ewangelizowali i rozmawiali. A gdy grubo po 22 chwycili za gitary, zaczęli grać i śpiewać „Jesus Christ, You are my life” – hymn Światowych Dni Młodzieży. Tak było nie tylko w Alberobello. Choć tam swoim świadectwem wiary wzbudzili podziw nie tylko gapiących się na nich turystów i mieszkańców. Właśnie taka uliczna ewangelizacja chwyta. Nie ma w niej udawania, sztucznego blichtru. Jest za to radość i piękno młodego Kościoła. – Tej radości nam, Polakom, często brakuje – uważa Magda. – Pokazano mi, po raz kolejny, jak można się cieszyć i z radością przeżywać swoją wiarę. Zdecydowanie trzeba nam być trochę jak Włosi. Z wielkim uśmiechem robić swoje i nie oczekiwać oklasków – mówi Ania.

Owoce przyjdą

– Ten wyjazd uświadomił mi wiele rzeczy. Na nowo zakochałam się w Kościele: pełnym młodych i szczęśliwych ludzi. Od pewnego czasu czułam wypalenie i pewną rezygnację w sferze wiary i posługi. Uczestniczenie w pielgrzymce razem z moimi kolegami z Polski oraz wieloma Włochami i Albańczykami pomogło mi na nowo odkryć swoją tożsamość i miejsce w Kościele. Czas wędrówki był zdecydowanie czasem rozmyślań i zatrzymania się, zastanowienia się, co dalej – dodaje Ania. Ale być może na prawdziwe owoce tego spotkania trzeba będzie jeszcze poczekać. – Owoce przyjdą w swoim czasie – mówi Tomek. Razem z żoną dali poruszające świadectwo swego małżeńskiego życia. Mówili o tym, jak ważne są zrozumienie, rozmowa i zaufanie. Najmocniejszym dla wszystkich przeżyciem było jednak spotkanie z papieżem Franciszkiem. Najpierw w rzymskim Circo Massimo, a potem na placu św. Piotra w Watykanie. – Kiedy przejeżdżał obok, miałam dosłownie gęsią skórkę i nie dowierzałam, że to wszystko dzieje się naprawdę – wspomina Magda. – To spotkanie z Franciszkiem dlatego było tak niesamowitym przeżyciem, że mieliśmy niemalże możliwość spojrzenia mu prosto w oczy. I właśnie to „spojrzenie” zapamiętam do końca życia.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7