Droga do prostoty

Wraz z małymi siostrami i małymi braćmi Jezusa odkrywali dyskretną obecność Boga, który idzie z człowiekiem, ale mu się nie narzuca.

Reklama

Do Panny Maryi Pomocnej

Pomysł marszu, który na początku nazywany był też „Małą drogą”, zaczerpnięty został z Francji. To tam duchowa rodzina bł. Karola de Foucauld zapoczątkowała marszową tradycję wspólnego pielgrzymowania. Mali bracia Jezusa na co dzień nie prowadzą apostolatu – domów rekolekcyjnych, dni skupienia. Jedyną formą, którą przygotowują raz w roku, są właśnie rekolekcje w drodze do wybranego sanktuarium. Dotąd u celu pieszej wędrówki znalazły się m.in. sanktuarium na Świętym Krzyżu, w Kodniu, w Skrzatuszu, a przed rokiem w Rokitnie.

Tym razem mali bracia wybrali Zlaté Hory w Czechach, kilkanaście kilometrów od granicy z Polską. Zachwyciło ich niewielkie sanktuarium maryjne, położone w środku lasu na stoku góry, które stało się miejscem budowania pojednania między sąsiednimi narodami, niegdyś zwaśnionymi: czeskim, niemieckim i polskim. – Na długo zapamiętam pobyt u celu naszej wędrówki, w sanktuarium Panny Maryi Pomocnej. Ujęło mnie piękno tego miejsca, panujący tam spokój i cisza oraz możliwość modlitwy bez tłumów pielgrzymów w bezpośredniej bliskości cudownego wizerunku Madonny z Dzieciątkiem. Można było poczuć, jakby Maryja mówiła do nas: „Dobrze, że jesteście. Czekałam na was” – opowiada Jakub Kahul.

W pierwszych etapach marszu uczestniczył też mały brat Wolfgang z Duisburga w Niemczech, który urodził się w grudniu 1943 roku w Opolu – wówczas niemieckim, a półtora roku później z mamą i starszą siostrą opuścił miejsce urodzenia i ruszył najpierw do Nysy, a później dalej na zachód. Opowiadając o tamtej drodze, którą zna z opowieści swojej mamy, podkreślał, że te rekolekcje są dla niego drogą pokoju. Od małego brata Wolfganga na pewno można się uczyć uważności na otaczający nas świat przyrody i ludzi. Z radością dostrzegał zmieniające się zapachy, widoki, podmuchy wiatru dające wytchnienie w skwarze. I chętnie dzielił się tym z innymi.

Dotykanie Ewangelii

Każdy wieczór przynosił nowe spotkania, bo każdą noc pielgrzymi spali w gościnie u ludzi – najczęściej w ich domach, czasem w domu parafialnym czy remizie strażackiej. Doświadczali ogromnej hojności, otwartości i głębokich rozmów, dzielenia się życiem i wiarą. Wszystkie spotykane osoby i ich intencje zabierali w dalszą drogę.

Urszula Wicher długo będzie wspominać pana Tadeusza i jego taczkę z napojami. Kiedy w upalny dzień pielgrzymi zatrzymali się przy kaplicy cmentarnej w Mikolinie, w wielu plecakach butelki na wodę były już puste. Najpierw kilka osób poszło prosić mieszkańców pobliskich domów o wodę z kranu, a gdy czas przerwy się skończył i trzeba było ruszać dalej, pojawił się pan, który właśnie na taczce przywiózł całe zgrzewki napoi. Najbliżej stała Ula i to ona w totalnym zaskoczeniu zdążyła spytać o imię dobroczyńcy. Gościnnością zaskoczyły też Sarny Małe i Sarny Wielkie. W tej pierwszej wiosce na pielgrzymów czekał poczęstunek przygotowany zaledwie w kwadrans. Sołtys Stefania Marchwińska i kilku mieszkańców, gdy tylko dowiedzieli się, że za chwilę tuż obok przejdzie pielgrzymka, zastawili stół ogórkami, pomidorami, pieczywem.

Wioskę dalej sołtys Teresa Kociołek czekała na grupę ze świeżo upieczonym ciastem i chłodzącą oranżadą. Koniecznie trzeba wspomnieć sycący krupnik w Skorogoszczy, a także niezaplanowane spotkanie w Wilamowicach Nyskich, gdzie w czasie ulewy pielgrzymi mogli schować się pod dachem tarasu i wypić domowy kompot. – To wszystko było jak dotykanie żywej Ewangelii, a także doświadczenie duchowości Nazaretu, w której tak bardzo istotne są gościnność i otwartość na drugiego człowieka – podsumowuje Jakub Kahul.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7