– Błażej, ty jesteś jak nasz brat. Możesz zawsze przyjechać, tu masz swój dom – to zaproszenie nauczyciel z Bielska usłyszał od duszpasterzy i sióstr orionistek z misji w kenijskich Chuka i Laare już kolejny raz.
Kiedy kilka lat temu Błażej Jaszczurowski, nauczyciel matematyki w SP 3 w Bielsku-Białej, usłyszał w kościele św. Józefa na Złotych Łanach o adopcji na odległość − prowadzonej przez siostry orionistki za pośrednictwem fundacji „Czyńmy Dobro” − nie przypuszczał, że to będzie rewolucja w jego życiu. Wtedy podjął zobowiązanie do finansowania nauki małego Briana. Wkrótce dostał o nim informacje i… zaproszenie do Kenii, gdyby chciał go kiedyś odwiedzić. Poleciał z ciekawości. I zostawił tam serce. Dziś ma już trzech adopcyjnych synów. Od tamtego spotkania w Kenii był już cztery razy – dwukrotnie w czasie kolejnych ferii i wakacji.
Rodzice adopcyjni
Nie lata z pustymi rękami. Uśmiecha się, że poza Chuka i Laare niewiele w Kenii widział. Coraz lepiej poznaje za to realia życia misji, rodzin, a szczególnie dzieci. Dzięki jego opowieściom adopcyjne dzieci w Kenii mają już niemal wszyscy jego przyjaciele i znajomi, a przez nich ta armia pączkuje na całą Polskę.
Błażej wpadł na pomysł, by wszystkim dać szansę pomagania małym Kenijczykom. Cyklicznie organizuje zbiórki pieniędzy poprzez portal zrzutka.pl. To dzięki rosnącej z każdym tygodniem liczbie osób, które dowiadują się o sprawie, może skutecznie pomagać na miejscu. Wpłacone pieniądze zawozi do Kenii, a tam – wraz z misjonarzami w Chuka: Dionisio Muteą, ks. proboszczem, i Edwinem Muthetią, ks. wikarym, oraz siostrami orionistkami w Laare, z s. Alicją Kaszczuk z Polski na czele – kupuje to, co niezbędne. Skrupulatnie przygotowuje rozliczenia, zbiera rachunki.
Na zakupach
W czasie ostatniej zbiórki udało się zebrać ponad 10 tys. zł. Z poprzedniego wyjazdu zostało Błażejowi jeszcze 5 tys. zł. – Zawsze dzielę pieniądze na dwie części – jedna trafia do Chuka, druga do Laare. Najwięcej pieniędzy przeznaczamy na zakup żywności: wielkich worków fasoli, kukurydzy, ryżu, cukru, tłuszczu, ale i herbatników czy lizaków oraz przyborów szkolnych – mówi.
Żywność trafiła do katolickiej szkoły podstawowej w Chuka, gdzie uczy się ponad 300 dzieci, do mniejszej szkoły św. Michała w Mukuthuku i do klasy dzieci niepełnosprawnych umysłowo w szkole publicznej. Tym razem nauczyciel nie kupował żywności dla Small Home – parafialnego ośrodka dla dzieci niepełnosprawnych, bo tutaj potrzeby były inne. – Kupiliśmy mopy, garnki, termosy, pampersy – opowiada. – Z kolei dla Laare zakupiliśmy dużo żywności dla szkół św. św. Piotra i Pawła w Laare oraz św. Jana w Ndumuru. Siostry zajmują się nie tylko szkołami, mają też pod opieką bardzo wiele rodzin i dzieci, które spędzają czas w misji. Pojechaliśmy też do bardzo ubogich ludzi w Samburu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.