– Ktoś musi odwalać tę ciężką robotę – mówi Szymon Gajewski, 19-latek.W tym roku zdaje na AWF w Warszawie. – Dzięki modlitwom sióstr jest mi lżej.
– To przestrzeń uprzywilejowana, sprzyjająca wyciszeniu. Modlitwy mniszek nie można zamknąć w określonych godzinach, wypełnia wszystkie prace. Także sprzątanie, gotowanie, haftowanie szat liturgicznych, szycie na maszynie. Od 5.30 do 8.30 modlą się wspólnie. Potem siedem razy dziennie spotykają się na odmawianiu brewiarza. Żeby nie zapomnieć, przypinają intencje modlitewne do tablicy. Tylko podczas 2 godzin rekreacji rezygnują z milczenia. – Naszej założycielce, św. Teresie od Jezusa, zależało na stworzeniu wspólnot zbliżonych do naturalnych rodzin – mówi s. Jadwiga. – Staramy się zachowywać równowagę między życiem pustelniczym a wspólnotowym.
Prosta droga s. Jadwigi
W celach do niedawna miały łóżka z siennikami ze słomy, teraz z materacami. Obok drewniana szafka, półka. S. Jadwiga postawiła na niej dzieła założycieli: św. Teresy Wielkiej, św. Jana od Krzyża, bł. Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej. Od 14.00 do 15.00 mają czas na lekturę w samotności. Jest też Pismo Święte, po które sięga najczęściej. Urzekło ją zdanie Jezusa, które kierował do apostołów, powołując ich: „Pójdź za mną”. Od niego zaczęła się też jej przygoda z Chrystusem. Ale nie chce o tym opowiadać. – Inne siostry przeszły ciekawsze drogi. Moja była prosta. Na rok przed maturą pojechałam na pielgrzymkę do Częstochowy. Byłam w grupie oo. jezuitów, którzy przygotowywali prelekcje o zgromadzeniach klauzurowych. Ta o Karmelu zapadła mi w serce. Wstąpiła do ich klasztoru w Kaliszu. Potem przeniosła się do nowej fundacji w Łasinie. Teraz do Ełku. – Pan Bóg dał mi odczuć, że tu mnie potrzebuje. Wspólnie z siostrami wybrała na patronów domu Maryję Matkę Nadziei i św. Tereskę od Dzieciątka Jezus. Od kiedy się sprowadziły, ma nadzieję, że doczekają swojego klasztoru. Dziś na miejscu, gdzie ma stanąć, rozciągają się pola. – Zamiast nas, śpiewają nad nimi ptaki – śmieją się siostry. Jest ich pięć. Jadwiga, Anna, Joanna, Bernadetta, Miriam.
Wolność s. Anny
S. Anna od Jezusa, 13 lat w zakonie, chciała zostać notariuszem. Ale zafascynowała się św. Teresą od Jezusa. Zaprzyjaźniła się z nią jak z osobą, po przeczytaniu autobiografii Świętej. Najpierw książka ją denerwowała, plątały się w niej wątki. Potem stwierdziła, że to historia kogoś niezwykłego, kto całe życie skoncentrował na miłości do Kościoła. Taki radykalizm jej imponował. Po II roku prawa w Toruniu pojechała na Roztocze, na rekolekcje wspólnoty akademickiej oo. jezuitów.
– To najważniejsze wydarzenie w moim życiu. Podczas jednego ze spotkań mogliśmy coś głośno powiedzieć wobec zebranych. To spłynęło na mnie jak łaska, zdziwiło mnie, co powiedziałam: „Jezu, całe moje życie jest dla Ciebie”. Ogarniały mnie fale pokoju i szczęścia. Potem się przestraszyłam, co z tego wyniknie. Musiałam się opowiedzieć: albo praca zawodowa, albo zaangażowanie w Kościół – wspomina. Po raz kolejny wróciły do niej te słowa podczas innego wyjazdu studenckiego. Była karmelitanka opowiadała o życiu w zakonie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.