Gdyby ktoś powiedział im, że trafią do zakonu, popukałyby się w czoło.
Dobra, wygrałeś!
Anka zawsze żyła na pograniczu; z jednej strony oazy, gitara, śpiewanie, a z drugiej totalny bunt, świat luzu, ulicy, beznadziei. Te światy ścierały się z sobą. Każdy mówił ci coś innego. Szkoła swoje, kumple swoje. – Można było ześwirować – opowiada dzisiaj. – Przyszedł moment, że musiałam sama wybrać. Ale co? Zakony omijałam szerokim łukiem. Myślałam: co to za dziwne zjawisko, jakieś kobiety zamykają się, by leczyć swoje kompleksy. To chore! Nie daj Boże, gdy jakaś siostra powiedziała mi coś o powołaniu: dostawałam od razu piany. Chciałam skończyć szkołę, mieć gotówkę, fajne auto. To był konkret! I wtedy pojawił się niepokój. Nie dawał mi spokoju. Szłam na imprezę, wypiłam, ale musiałam przecież kiedyś wytrzeźwieć. Słuchałam głośno muzyki, ale w końcu musiałam przecież wyłączyć sprzęt. I wtedy nastawała przeraźliwa cisza. Bałam się jej jak ognia.
Dopadała mnie wieczorami: to było nie do wytrzymania. Poczucie pokoju przyszło dopiero, gdy napisałam list do Pana Boga. Siedziałam w domu i starałam się uczyć do próbnej matury z matematyki. A tu nic. Niepokoi rósł i rósł. Nie potrafiłam się kompletnie skupić. Gdybym była pokorna i potrafiła powiedzieć: bądź wola Twoja… Ale ja byłam typowym miejskim dzieckiem: leniwym, wygodnym. Nauka i awantury za nieposprzątany pokój. Była noc. Siadłam i zaczęłam pisać: „Ja Anna Maria, Krystyna (wpisałam też imię z bierzmowania) chcę Ci napisać: Dobra, wygrałeś”. Daj mi Boże spokój, bo się wścieknę. Wygrałeś. Kropka.
Jeśli ktoś tego nie doświadczył, to czyta to, jakbym opowiadała o gumisiach. Gdy napisałam list, przyszedł nieoczekiwanie ogromy spokój. Na drugi dzień pojechałam do klasztoru. Nie wiem, jak się tu znalazłam. Nie wiem, dlaczego akurat to zgromadzenie. To tajemnica. Rodzice, którzy znali moje szaleństwa, myśleli, że zrobiłam im kawał. Po dwóch tygodniach tata przyszedł do klasztoru i powiedział: Dobra, pośmialiśmy się wszyscy, możesz już wyjść… Dziś siostra Anna Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej pracuje z kobietami wykorzystywanymi do prostytucji.
Wulkan wybucha
To historie o nieszablonowym rozeznaniu zakonnego powołania. A co, jeśli mniszka, żyjąc już od lat w klasztorze, poczuje powołanie do podjęcia nowego dzieła? Chce być posłuszna charyzmatowi zgromadzenia, ale głos w jej sercu jest tak intensywny, że nie daje jej spokoju? A wszystko wokół zdaje się mówić: Nawet nie próbuj, i tak ci się nie uda!