Sędziwe dominikańskie krużganki ożyły. Przez wieki zamknięte na cztery spusty, nagle wypełniły się barwną, kipiącą pomysłami młodzieżą. Ponad czterdzieści lat temu powstała krakowska "Beczka” - najbardziej znane polskie duszpasterstwo akademickie. Już kilka pokoleń mówi o niej: nasz dom.
"Beczka” nie jest jednolitą wspólnotą. To kilkanaście bardzo różnych grup, prowadzonych przez diakonów oraz osoby świeckie. Przewija się przez nie prawie pięciuset studentów. "Można to ogarnąć?” - pytam duszpasterza o. Marka Rojszyka. "Z Bożą pomocą jakoś się udaje” - uśmiecha się dominikanin. Rzeczywiście, tylu młodych energicznych ludzi to prawdziwa... beczka z prochem. Spotykają się raz w tygodniu, najczęściej w murowanej sali o "beczkowatym” sklepieniu. To od niej wzięło nazwę duszpasterstwo.
Kłocz do Biblii
Krakowska wspólnota nie była pierwsza. Już przed wojną studenci spotykali się u lwowskich dominikanów, a od 1936 r. młodzież przychodziła też do klasztoru w Poznaniu. "Beczka” powstała w 1964 roku, na wyraźne życzenie ówczesnego arcybiskupa krakowskiego Karola Wojtyły. On sam bardzo interesował się jej losem, często przychodził, by rozmawiać ze studentami.
"Szczególnie pamiętam spotkania opłatkowe - wspomina Bogusława Stanowska-Cichoń, która do "Beczki” trafiła w latach siedemdziesiątych. - Kardynał podchodził do każdego z nas, zatrzymywał się, słuchał. Pytał: "Co studiujesz? Co u ciebie słychać? O czym piszesz pracę magisterską?”. Rozmawiał przez chwilkę z każdym z nas. To było niezwykłe.
Pierwszym duszpasterzem został o. Tomasz Pawłowski, który kierował "Beczką” przez kolejnych 20 lat. Jego najbliższym współpracownikiem i następcą był o. Jan Andrzej Kłoczowski. Prowadził popularne wykłady "ABC chrześcijaństwa” i "Klucz do Biblii”, który nazywano żartobliwie "Kłoczem do Biblii”. Później dołączył do nich rozchwytywany rekolekcjonista, arystokrata o. Joachim Badeni. Każdy z nich nadawał duszpasterstwu inny charakter: o. Tomasz uczył odwagi i apostolstwa, o. Jan dawał solidną strawę intelektualną, a o. Joachim mimo podeszłego wieku zarażał młodych świeżością spojrzenia i nowym duchem. Przez wiele lat prowadził wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym. Na dominikańskich krużgankach zaczęły się wówczas pojawiać masy studentów, a codzienna poranna Msza akademicka, na którą przychodziło po kilkaset osób, została przeniesiona do kościoła.
Uwiedzeni
Żywą legendą duszpasterstwa stał się jednak o. Pawłowski. - Rozbijał grupy wzajemnej adoracji. Mówił, że nie przyszliśmy, by szukać ciepełka w tym trudnym świecie, ale mamy wychodzić na zewnątrz. W każdym z nas widział apostoła. Dostaliśmy od niego podstawową naukę na całe życie: że można głosić to, w co się wierzy, nie próbując jednak negować prawa innych do istnienia - wspomina Liliana Batko-Sonik.
Nawet dziś, po czterdziestu latach, wystarczy jeden telefon od mieszkającego w Poznaniu dominikanina, by na spotkanie z nim przyjechało z całej Polski… ponad 200 osób. Tak było przed kilkoma miesiącami, gdy zawiadomieni w ostatniej chwili dawni beczkowicze zostawili swe rodziny, ważne sprawy, poważne urzędy i tłumnie zjawili się w Kalwarii Zebrzydowskiej. Przyjechało ich tak wielu, że z trudem pomieścili się w ogromnym klasztorze. Więzi, które zawiązały się w duszpasterstwie, są wciąż bardzo silne. - "Beczka” "przemieliła” tak wiele osób… Większość postrzega ją jako zjawisko socjologiczne i intelektualne. Dla mnie nie to jest najważniejsze. "Beczka” to było zderzenie. Widzę to jako pewien obraz: jako młodziutka dziewczyna wychodzę z papierosem w ręku z zakrapianej imprezy i nagle w progu spotykam dominikanów, którzy głoszą mi Ewangelię. Pan Bóg nas uwiódł. To było bardzo trudne, bolało, ale zasiane wówczas ziarna wydają owoce - zamyśla się Małgorzata Kotarba, wydawca kwartalnika muzycznego RUaH.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.