Rozmowa z Jeanem Vanier, założycielem wspólnoty Arka (L’Arche). Tekst pochodzi z kwartalnika "eSPe".
Jean, niniejszy numer „espe” poświęcony jest inności, odmienności, nietolerancji. Jakie Twoim zdaniem są powody nietolerancji społeczeństwa wobec osób niepełnosprawnych?
Jest wiele powodów nietolerancji. Jednym z pierwszych są różnice między ludźmi. Kiedy jesteśmy przyjaciółmi mówimy tym samym językiem, rozmawiamy o wspólnych problemach, śmiejmy się na przyjęciach, rozumiemy się doskonale. Natomiast kiedy stajemy wobec osoby, która nie umie mówić, jest bardziej powolna niż my, która nie rozumie, o co chodzi, pojawia się bariera, przeszkoda, z którą nie umiemy sobie poradzić, czujemy się zagubieni, zdezorientowani. Kolejna rzecz, bardzo ważna, to fakt, że osoba upośledzona jest znakiem śmierci . Naszemu społeczeństwu z trudnością przychodzi zaakceptowanie słabości cierpienia, śmierci. Trzecia rzecz, to paniczny lęk rodziców przed posiadaniem dziecka z upośledzeniem. Właściwie można to zrozumieć. Ludzie poznają się, żenią, myślą o cudownym potomstwie. Wyobraźmy sobie, co się dzieje, kiedy matka odkrywa, że jej dziecko jest wolniejsze, różni się od innych, jest upośledzone i niewidome. A to przecież właśnie, my ludzie kreujemy idealny model perfekcyjnego człowieka, do którego jej urodzone dziecko nie pasuje, taki właśnie jest nas świat. Myślę, że to wielka rola Ewangelii, nauczyć nas akceptacji ludzi takimi, jacy są ze wszystkimi dysfunkcjami. Tworzymy społeczeństwo, w którym czujemy się przymuszani do tego, aby być doskonałymi, idealnymi, a więc z jednej strony pojawia się chęć bycia perfekcyjnym, z drugiej zaś lęk, że doskonałym nie jestem, a także myśl, że jeżeli moje dziecko nie jest doskonałe, nie jest normalne, to jest to mój błąd, grzech, że to ja zawiniłem. Ten strach rodziców jest powszechny obserwuję go na całym świecie. W parlamencie w Australii odbyło się spotkanie, na którym mówiono, że osoby z upośledzeniem są wstydem ludzkości, postulowano, bo coś z tym zrobić. Jednak zgromadzeni na sali nie mieli poczucia, że słabi są także częścią społeczeństwa, a przecież tyle jest bólu wokół nas. Chorujemy na raka, na zapalenie opon mózgowych itd. Boimy się cierpienia, bo jeśli widzę cierpiącego muszą zadać sobie pytanie, co ja mogę z jego bólem zrobić. Podobnie kiedy widzę żebraka na ulicy muszę zadać sobie pytanie, czy mogę mu jakoś pomóc. Biedni, odrzuceni, upośledzeni, cierpiący nawołują nas do zmiany, do otwarcia się na innych, ale my nie chcemy się zmieniać. Krzyk osoby z upośledzeniem wzywa nas do współodczuwania, do rozumienia, do otwarcia się.
Czego ludzie z upośledzeniem najbardziej potrzebują od społeczeństwa?
Najważniejsze to bycie zaakceptowanym z ich upośledzeniem. Tak, by nie musieli spełniać oczekiwań społeczeństwa, a to oznacza kilka rzeczy: Społeczeństwo powinno zrozumieć, jakie są podstawowe potrzeby osób niepełnosprawnych. Należałoby stworzyć miejsca pracy dla osób z upośledzeniem, nie mówię o warsztatach terapii zajęciowej, ale o normalnych miejscach pracy, gdzie osoby z dysfunkcjami będą wynagradzane zgodnie z umiejętnościami, które posiadają, za pracę, którą wykonają. Chodzi więc o akceptację niepełnosprawnych takimi, jacy są i o zobaczenie ich darów. Ludzie z upośledzeniem to nie tylko ci nieprzystosowani, którymi trzeba się opiekować, ale także osoby, które mogą coś ofiarować. Zwykle ci, którzy ofiarowują mają władzę, pieniądze, można by zapytać co może dać osoba słaba ? Może dać serce i przyjaźń. Martin Buber mówił, że społeczeństwo myśli tylko o rzeczach, pieniądzach, dobrach do kupienia zapominając o maleńkim skarbie człowieczeństwa, jakim jest przyjaźń i relacje międzyludzkie. Ludzie z upośledzeniem przypominają społeczeństwu, że jedyna ważna rzecz to budowanie więzi międzyludzkich, które dają ludziom siłę. Odkrywają, że największym skarbem jest miłość człowieka do człowieka.
Jean, wspomniałeś wcześniej o Ewangelii, która zmienia nasze myślenie o „świecie rywalizacji”. Czy mógłbyś zaproponować czytelnikom jeszcze inne lektury, które pomogą zrozumieć osoby niepełnosprawne?
W moim odczuciu nie ma wielu książek, które by mówiły o akceptacji osób z upośledzeniem, najważniejsze są przeżycia ludzi, ich doświadczenia. Jezus powiedział: „chodźcie i zobaczcie”. Myślę, że młodzi ludzie potrzebują dwóch rzeczy: po pierwsze wzorców, które zaakceptują. Młodzi często słyszą, że dobry człowiek nie powinien tego czy tamtego: nie uprawiaj seksu, nie zażywaj narkotyków, nie pij alkoholu, ponieważ tego nie robią dobrzy ludzie. Nikt nie mówi im: ty jesteś piękną wewnętrznie osobą i ty wiesz i będziesz wiedział co zrobić. Istotą twojego życia powinno być dawanie życia innym przez zaangażowanie, miłość, wiarę. Jest nadzieja, że niektórzy młodzi ludzie znajdą nauczycieli, którzy uwierzą w nich, którzy nie będą tylko mówili nie rób tego czy tamtego. Drugie doświadczenie jakie jest potrzebne młodym to poznanie ludzi z upośledzeniem, chorych, ubogich, starych, z którymi będą mogli spędzić trochę czasu. Wówczas odkryją, że są kochani, akceptowani. Zrozumieją, że Jezusa można poznać nie tylko poprzez modlitwę, sakramenty, ale również przez dawanie miłości przez poznanie innych ludzi, przez budowanie relacji. Poprzez bycie z upośledzonym ludzie mogą odkryć cudowne rzeczy: zobaczą, że aby być akceptowanym, nie trzeba być doskonałym, odnosić sukcesy.
Odkryją, że są cenni, ważni, kochani bezwarunkowo.