O doświadczeniu pracy w sierocińcu w Jerozolimie Radio Watykańskie rozmawia z mieszkającą na Górze Oliwnej siostrą Lidią Tomczak, elżbietanką.
- W rodzinie dziecko, czy to przy posiłku, czy gdy idzie spać, przystępuje do modlitwy. Czy Siostry, jako zastępcze, duchowe matki, proponują podopiecznym coś podobnego?
s. L. Tomczak: Zawsze w piątki rano mamy Mszę, odprawianą, ze względu na dzieci, w języku arabskim. Wszystkie dzieci, zarówno chrześcijańskie, jak i muzułmańskie, uczestniczą z nami w tej Mszy. Nie tylko zwyczajnie siedzą na niej, ale modlą się, czytają. Poza tym przed i po każdym posiłku jest modlitwa chrześcijańska. Dzieci modlą się też zawsze rano, przed pójściem do szkoły, jak również wieczorem. Modlitwa, po arabsku lub angielsku, jest zatem wpleciona w w ich życie.
- Czy trudna sytuacja, w jakiej żyją obecnie mieszkańcy Palestyny, Jerozolimy, odbija się jakoś na psychice tych dzieci?
s. L. Tomczak: O tak, na pewno. One są bardzo często zdenerwowane i agresywne względem władz izraelskich. To napięcie mają jakby we krwi. Powiedziałabym, że jest to reakcja na zło. Oczywiście, nie możemy powiedzieć, że przemoc stosowana jest tylko przez władze izraelskie, bo często słyszy się też o samobójczych atakach Palestyńczyków. Wszystkie te nieprzyjemne sytuacje uderzają zawsze w najsłabszych. Kiedy Palestyńczycy wysadzają się w powietrze, giną również niewinni po stronie izraelskiej, np. w barach czy autobusach. Z drugiej strony, kiedy nieraz Izrael atakuje, wysadza w powietrze domy czy strzela – także giną niewinni ludzie.
- Ile Sióstr pracuje w sierocińcu?
s. L. Tomczak: Obecnie jest nas tam cztery. Choć na Górze Oliwnej większość mieszkańców to muzułmani, cała Jerozolima należy do Izraela. Dlatego budowany jest obecnie dom filialny w Betlejem, ze względu na dzieci po drugiej stronie muru, w Autonomii Palestyńskiej. Chcemy, żeby one także miały możliwość kształcenia się i godziwych warunków, żeby mogły odreagować całą obecną sytuację.
- Czy prowadzony przez siostry ośrodek jest utrzymywany przez państwo?
s. L. Tomczak: Nie, my nie podlegamy pod państwo Izrael. Gdybyśmy mu podlegały, nie mogłybyśmy mieć dzieci spoza terenu Jerozolimy. Mamy dzieci etiopskie, które często przyjeżdżają z rodzicami. Grupa etiopska przyjeżdża do pracy, podobnie jak masa pracujących tam Polaków.
- Mieszkając w Jerozolimie osiem lat, mogła Siostra przeżywać kilka razy Wielki Tydzień. Jak wygląda Wielki Czwartek na Górze Oliwnej?
s. L. Tomczak: Zawsze, kiedy są święta, większość dzieci wraca do domu z tego względu, żeby miały kontakt z rodziną. Są dzieci chrześcijańskie, które chcą te święta przeżyć w rodzinnym gronie, dlatego, na ile jest to możliwe, przeprowadzamy te dzieci przez granicę, by mogły dostać się do swoich. Ale są i dzieci, które zostają u nas. Dla nich organizujemy coś na miejscu. Przy okazji odwiedzamy zawsze miejsca święte. Jednak zawsze jest to inne przeżycie niż w domu.
- Czy pozostało na Górze Oliwnej coś z ogrodu Getsemani, w którym był Pan Jezus?
s. L. Tomczak: Getsemani znajduje się u podnóża Góry Oliwnej. Schodząc z góry, z naszego domu, zaraz na dole mamy Getsemani. Jest tam bazylika, a w jej wnętrzu – odgrodzone miejsce, na środku przed głównym ołtarzem, gdzie modlił się Pan Jezus. W pobliżu bazyliki ocalał mały fragment starego ogrodu oliwnego. Jak sobie człowiek uświadomi, że to miejsce związane jest z naszym Zbawieniem, to jest to dla niego wielkie przeżycie.
Rozm. K. Bronk/ RV
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).