Dlaczego dzieci biegają po kościele? Bo one wiedzą, że Pan Bóg jest wszędzie – śmieje się ojciec Joachim Badeni. Nie wszystkim jest jednak do śmiechu. Co zrobić z maluchami na Mszy świętej?
Kościelny McDonald?
– Specjaliści od religijnej pedagogiki niepokoili się, czy dzieciom nie zamaże się różnica między Panem Jezusem a Bartkiem. Nie zamazała się – śmiał się Tischner. Wiele zależało od jego intuicji i wrażliwości. Potwierdzają to i dziś proboszczowie: jeśli w parafii znajdzie się ksiądz, który podchodzi do dzieci z sercem, starannie przygotowuje homilie, dzieci słuchają. Inaczej mogą nawet rozsadzić liturgię.
Tak stało się w Poznaniu – opowiada Paweł Kozacki, przeor poznańskich dominikanów. – Przychodzili rodzice, którzy nie radzili sobie w domach ze swoimi dziećmi. Na Mszy był często wrzask, krzyk. Cała Msza rozwalona. Wszystko świetnie funkcjonowało, dopóki był tu ojciec, który miał charyzmat pracy z dziećmi. Później zrobił się chaos.
Powstaje Msza święta infantylna, liturgiczny horror, kościelny McDonald – alarmują przeciwnicy Mszy dziecięcych. Ich argumenty są poważne: liturgia rozmywa się, jej święty język staje się infantylny. – Zgania się dzieci przed ołtarz i zaczyna się widowisko. Jest całkowitą niemożliwością, żeby dzieciarnia, zgromadzona razem, zachowała spokój i skupienie. Musi zapanować atmosfera dużej przerwy w szkole. Homilia dialogowana jest formą dla mistrzów kaznodziejstwa, wymaga genialnego zrozumienia dziecięcej mentalności. Jest dużo trudniejsza od gawędy prowadzonej od pulpitu, a tylko pozornie – dla dyletantów – łatwa – alarmuje ks. Jacek Dunin-Borkowski
Ks. Wojciech Drozdowicz, twórca telewizyjnego „Ziarna”, znany był z tego, że otoczony grupką dzieci tańczył z kontrabasem na dachu kamienicy. W jego bielańskim kościele w Warszawie nie ma Mszy dla dzieci. Są Msze dla rodzin. – Gdy przeczytałem „Ducha liturgii” Ratzingera, chciałem się podać do dymisji – opowiada – To, co stało się z liturgią na naszych oczach, jest przerażające. Msza dla dzieci? Ludzie to uwielbiają, i co tu dużo gadać – my, księża, też to lubimy. A ja od kilkunastu lat nie odprawiłem Mszy dla dzieci. Dlaczego? Bo Msza jest święta, to jest Boża przestrzeń. Gdy słyszę, że dorosłym mówi się o Jezusie, a dzieciom o Bozi, boli mnie wątroba. Dzieci chętnie przychodzą na naszą Mszę rodzinną. Stoją z rodzicami, ale jeśli chcą, mogą usiąść na dywaniku pod ołtarzem.
Tuż po Mszy jest błogosławieństwo z nałożeniem rąk. Liturgia jest święta. Herbatka, soczek, scholka, karuzela – to świetne pomysły. Ale po Mszy świętej! Niesamowicie ważne jest kazanie. Ma być proste, krótkie. Przecież przypowieści Jezusa to kazania dla dzieci, młodzieży, starców, rolników i dla inteligentów. To jest wzór! Zapomnieliśmy o wymiarze pionowym liturgii: o zwróceniu się do Boga. Jest tylko wymiar poziomy – machanie rączkami, granie na keyboardziku i stający na głowie ksiądz, wołający: – I jak się dzieci czujecie w naszym kościele? Musimy wychowywać dzieci do liturgii, do jednej liturgii! One muszą czuć się tu jak u siebie w domu. Ale nie za cenę infantylizacji tej świętej przestrzeni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.