O wartościach w polityce O zamykaniu Kościoła w zakrystii, bezideowości polityków i przyszłości Unii Europejskiej z prof. Wiesławem Chrzanowskim rozmawia Bogumił Łoziński.
Bogumił Łoziński: Dlaczego chrześcijański system wartości powinien być realizowany w życiu politycznym?
Prof. Wiesław Chrzanowski: – To wynika z istoty chrześcijaństwa, którą jest miłość bliźniego. Miłości nie można ograniczać do poszczególnych osób, lecz powinna być ona realizowana także w wymiarze wspólnoty. Katolicka zasada ordo caritatis (ład w miłowaniu) wskazuje, że człowiek realizuje zasadę miłości wobec bliźniego, a w następnej kolejności w stosunku do rodziny i narodu. Kościół zawarł swoje nauczanie społeczne w zasadach katolickiej nauki społecznej. Nie jest to nauka objawiona, lecz opiera się na prawie naturalnym, które odnosi się nie tylko do ludzi wierzących, ale ma wymiar uniwersalny. Dlatego jej zasady mogą być szanowane przez wszystkich. Ona nie zawiera programu politycznego, lecz formułuje kryteria, według których można oceniać różne zjawiska społeczne.
Lewica uważa jednak, że nauczanie Kościoła powinno odnosić się do sfery czysto religijnej i dotyczyć tylko ludzi wierzących.
– Takie spojrzenie jest pokłosiem rewolucji francuskiej, która dążyła do ograniczenia religii do sfery prywatnej. Także w samym Kościele, m.in. w Polsce, wydaje się, że można dziś dostrzec tendencje do zamykania się w zakrystii.
Nasi duchowni nie są aktywni w sferze publicznej?
– Na początku III Rzeczpospolitej przez Polskę przetoczyła się gwałtowana kampania zarzucająca Kościołowi rzekome mieszanie się do polityki i życia publicznego. Co ciekawe, siły krytykujące wówczas Kościół wcześniej atakowały go za to, że był ponoć za mało aktywny w okresie komunizmu. Chodziło m.in. o wyważoną postawę prymasa Józefa Glempa wobec stanu wojennego. Te ataki spowodowały cofnięcie się Kościoła instytucjonalnego na pozycję tzw. poprawności politycznej. Jeśli weźmiemy komunikaty i listy Episkopatu z lat 80., to zobaczymy, jak wiele problemów społecznych było w nich poruszanych. Obecnie duchowni milczą na temat spraw dotyczących życia publicznego. Kazania sprowadzają się do powtarzania swoimi słowami czytań mszalnych, bez odniesienia do rzeczywistości. Tymczasem życie ma to do siebie, że często wymaga wskazania, według jakiej zasady do danego problemu podejść. Nie można głosić Ewangelii w oderwaniu od rzeczywistości.
Czy tak surowa ocena nie jest dla duchownych krzywdząca? Przecież w kwestii obrony życia nasz Kościół jest niezwykle aktywny.
– To prawda. Dzięki postawie Kościoła i wielu świeckich poglądy w sprawie obrony życia od czasu uchwalenia w 1993 r. ustawy regulującej kwestię aborcji przeszły bardzo poważną przemianę na korzyść przeciwników aborcji. Tu niewątpliwie widać pracę Kościoła. Jednak w innych sferach głosu Kościoła brakuje.
Wobec jakich problemów Kościół powinien dziś zająć stanowisko?
– Podstawowym problemem jest tendencja do atomizacji społeczeństwa. To wynika z założenia, że wolność jednostki nie może być niczym skrępowana i każdy ustanawia własne zasady. W praktyce prowadzi to do kryzysu więzi międzyludzkich, kryzysu rodziny, tworzenia związków nieformalnych. Takie związki istniały wcześniej, ale była presja społeczna, aby zawierać małżeństwo, dziś duchowni rzadko o tym mówią. Brakuje głosu Kościoła w kwestiach społeczności narodowej. Prymas Stefan Wyszyński podkreślał, że Kościół w Polsce jest od tysiąca lat wszczepiony w dzieje narodu i dlatego powinien odczytywać konkretne problemy w świetle nauczanych prawd. Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość” wskazuje na dwie naturalne społeczności, w których żyje człowiek: rodzinę i naród. Inne społeczności mogą istnieć, ale nie są konieczne, natomiast w tych dwóch człowiek zawsze jest w jakiś sposób osadzony. Szczególnie ważna dla człowieka jest kultura narodu. Dziś Kościół wycofał się z tych sfer.
A może mniejsze zaangażowanie duchownych w sprawy publiczne wynika ze sformułowanej na Soborze Watykańskim II zasady rozdziału państwa i Kościoła?
– Rzeczywiście soborowa zasada autonomii państwa i Kościoła jest realizowana. Tylko, według mnie, odbywa się to ze szkodą dla wiary, której przekazywanie jest przez to ograniczane.
Ale realizacja nauczania Kościoła w życiu publicznym jest dziś przede wszystkim zadaniem ludzi świeckich. Czy jest w Polsce partia polityczna, która w praktyce dąży do tego celu?
– Niektóre ugrupowania starają się realizować wartości chrześcijańskie w polityce, są one jednak marginesowe, jak Prawica Rzeczpospolitej Marka Jurka. Choć warto zwrócić uwagę, że nawet ona w nazwie nie odwołuje się do chrześcijaństwa. Problemem tej partii jest brak szerszego poparcia, który być może wynika z pewnego zawężenia programu do spraw rodziny i ochrony życia. To są sprawy bardzo ważne, ale nie mogą być jedyne. Program partii musi być znacznie szerszy, poruszać także inne problemy ważne dla całego narodu. Na pewno też system finansowania partii nie sprzyja powstawaniu i rozwojowi nowych formacji.