Przychodzi baba do bonifratra

Na korytarzach obrazy świętych, zakonnice wśród pielęgniarek, nawet lekarz ubrany w... habit. Tak wygląda szpital bonifratrów w Krakowie, który w tym roku świętuje 400-lecie.

Reklama

Krobicki, jak kilku innych pracowników szpitala, dostąpił zaszczytu przyjęcia do zakonu jako jego honorowy członek. Tacy jak on „zakonnicy” żyją w małżeństwach i mają dzieci, ale są włączeni w dobra duchowe zakonu bonifratrów. W tej małej grupce jest Klara Czenczek, salowa, która pracuje w tym szpitalu od lat 50. zeszłego wieku. Bonifratrzy uważają Klarę za ikonę ich szpitala. Choć ma pracować 3 godziny dziennie, tę drobną staruszkę można spotkać na oddziale wewnętrznym od godz. 5.30 do 15.00 albo 16.00. Nawet w weekendy Klara przychodzi sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Dba o pościel, ale też sprząta pokoje lekarskie, dokarmia lekarzy i sama na siebie nakłada różne obowiązki. – Moje dzieci są już dorosłe i mieszkają osobno, mam czas – śmieje się. – Chorzy bardzo lubią nasze zakonnice, mówią, że siostry są dokładniejsze w robocie. Ale dziewuchy też dobrze pracują – opowiada nam. Nagle w pokoju pielęgniarek odzywa się brzęczek, uruchomiony przez pacjenta. Klara natychmiast obraca się na pięcie i już jest w połowie drogi do sali, zanim którakolwiek pielęgniarka zdążyła zareagować.

Nas nie oddłużą
Pacjenci, z którymi rozmawialiśmy, chwalą opiekę pielęgniarską tego szpitala. To reakcje dość typowe dla pacjentów prywatnych szpitali. – Na 280 zatrudnionych mamy aż 128 pielęgniarek – mówi dyrektor Krobicki. Jeszcze wyraźniejsza różnica między szpitalami prywatnymi a publicznymi polega na tym, że do prywatnych Polacy nie muszą wciąż dopłacać ze swoich podatków. Publiczne szpitale wiele razy koszmarnie się zadłużały, a budżet państwa i tak je w końcu oddłużał. Prywatne szpitale nie mają takiego komfortu. Muszą tak gospodarować, żeby szpital nie przynosił strat. – I to się udaje. Przez 13 lat ani razu się nie zdarzyło, żeby zakon musiał dołożyć do bieżącej działalności szpitala. Zawsze mieliśmy na koniec roku pewien niewielki zysk, rzędu 20 tys. złotych – mówi dyrektor Krobicki.

Jego zdaniem, szpitale publiczne i prywatne są traktowane przez państwo w nierówny sposób. – NFZ płaci nam dokładnie tyle samo, co szpitalom publicznym. Musimy tak samo spełniać pewne warunki, żeby wygrywać w przetargach, czyli na przykład dysponować nowoczesnym sprzętem medycznym, zapewnić stały dostęp do bloku operacyjnego. Ale tylko u nas bieżąca działalność musi się bilansować. To pewna niesprawiedliwość, że państwo jednych oddłuża, a innych nie – mówi. Udziałowcy prywatnego szpitala mogą czerpać zysk z jego działalności. Bonifratrzy mają jednak zasadę, że na działalności szpitala nie zarabiają. Zysk zawsze więc inwestują w nowy sprzęt medyczny. A czasem kupują sprzęt za swoje pieniądze. Zdobywają je dzięki działalności przyszpitalnej apteki i dzięki przygotowywaniu bonifraterskich złożonych preparatów ziołowych.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama