Dzień X (12.12)
Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
bo lud swój nawiedził i wyzwolił.
Obecność i wyzwolenie…
Pan Bóg jest obok, wchodzi w moje życie, uczestniczy w moich problemach, trudnościach. Cały czas obok mnie. Przychodzi, by wyzwalać.
A przecież jestem wolna. Gdy Bóg mnie stworzył, obdarował mnie wolną wolą, więc po cóż mi wyzwolenie?
Wolność… Ks. Tischner mówił o nieszczęsnym darze wolności… Bóg nie daje złych darów, to człowiek w swojej pysze uważa, że potrafi je zawsze dobrze wykorzystywać. Dobrze – czyli zgodnie z wolą człowieka, nie Boga. Potem Boży dar nazywany jest nieszczęsnym…
Wolność… Wolność nie oznacza możliwości wyboru dobra lub zła. Wolnym jest człowiek wtedy, gdy wybiera dobro. Wolny od własnych chceń, egoistycznego patrzenia na świat i bliźniego, wolny od myślenia, że „ja sam”: potrafię zwalczyć lenistwo, potrafię być miły dla kogoś, kogo nie lubię, na pewno kiedyś stanę się lepszy, spokojniejszy, bardziej cierpliwy, pełen miłości itp. itd. – sam dam sobie radę.
I po raz kolejny okazuje się, że Pan musi przyjść i wyzwolić z miraży…
On jest Początkiem – On sprawia, że we mnie powstaje skłonność ku dobru – ale bez Niego nie dojdę na tej drodze nigdzie… Będę błąkać się w kółko, upadać, wstawać i uparcie iść nie tam, gdzie powinnam… zaiste, nieszczęsny dar wolności – wolności w wybieraniu nie tego, co mi służy.
Bóg wyzwala – z ucisku, z utrapienia, ze smutku, ale najważniejsze – wyzwala z ciasnoty egoizmu… Wyzwala rozmaicie, ale zawsze zaskakuje: chorobą, śmiercią bliskiej osoby, cudem ciąży i narodzin dziecka, uśmiechem na twarzy obcej osoby. Zaskakuje, tak jak zaskoczony był Zachariasz wizytą anioła…
Wyzwól mnie, Panie, w tym świętym czasie Adwentu, ze zbytniego skupienia się na sobie, na swoich słabościach i zranieniach…