To co chciałbym przekazać młodym ludziom w Europie, to zaproszenie, aby przyjechali tu do nas, do Algierii i poznali Kościół, poprzez który będą mogli łatwiej zrozumieć ten kraj.
Nazywam się Claude Rault. Urodziłem się 28 listopada 1940r. Jestem dziesiątym dzieckiem z rodziny gdzie było nas trzynaścioro. Pochodzę z Normandii w północnej Francji. Nasza rodzina była bardzo wierząca, a wspólna modlitwa była na porządku dziennym.
Już bardzo wcześnie, albowiem w wieku 7 lat zacząłem myśleć o powołaniu kapłańskim. Dlatego też w wieku 12 lat wstąpiłem do gimnazjum katolickiego prowadzonego przez księży. Po ukończeniu szkoły średniej w wieku 19 lat wstąpiłem do Wyższego Seminarium Diecezjalnego w Coutance z zamiarem zostania księdzem diecezjalnym.
Kiedy byłem na drugim roku seminarium pojawiła się myśl wyjazdu na misję. Początkowo miałem na myśli Amerykę Łacińską, ale pewnego dnia przyjechał do nas do seminarium Ojciec Biały ubrany w tradycyjny strój: ghandura, burnus i czerwona szeszia na głowie.
Mówił on w sposób bardzo ciekawy o spotkaniu z kulturą Dogonów i próbach jej ewangelizowania. To co usłyszałem, zrobiło na mnie duże wrażenie. Do tamtej pory nie znałem Ojców Białych, a nazajutrz sam byłem gotowy wstąpić do tego Zgromadzenia, gdyż bardzo podobała mi się proponowana koncepcja misji.
Jak na owe czasy była ona nowatorska, ponieważ było to ciągle przed II Soborem Watykańskim. Poza tym o moim powołaniu misyjnym przesądziły spotkania z biskupem Mercier, który opowiadał i pokazywał filmy o Saharze oraz z Abbe Pierre’em, który powiedział słowa, które mnie mocno uderzyły. Mówił mniej więcej tak: Jeśli w najbliższych latach kraje, które od nas uzyskują niepodległość, nie będą się rozwijać, to ich mieszkańcy przyjdą tu do nas szukać tego do czego mają prawo i my nie będziemy mieli prawa im tego odmówić. No i teraz jesteśmy świadkami tego, że tysiące mieszkańców Afryki opuszcza swoje kraje i wyrusza na północ.
W końcu w 1963r. rozpocząłem nowicjat u Ojców Białych. Rok później wyjechałem do Kanady, aby studiować teologię. Święcenia kapłańskie otrzymałem w 1968r., a po nich zostałem mianowany do pracy w nowicjacie, we Francji. Po dwóch latach wyjechałem do Algierii. W jakiś sposób mnie ona pociągała. Owszem z jednej strony było smutne doświadczenie wojny domowej, w której brali udział moi bracia, z drugiej jednak strony była osoba brata Karola de Foucauld, choć nigdy nie myślałem o zostaniu Małym Bratem.
W 1970 r. przybyłem więc do Algieru, gdzie od razu mianowano mnie do centrum kształcenia zawodowego, w którym uczyli się młodzi chłopcy w wieku od 15 do 19 lat. Byłem tam tylko rok, ponieważ chciałem nauczyć się arabskiego.
Moim pierwszym nauczycielem był biskup Tessier, ówczesny ordynariusz Algieru. Po rocznym kursie zostałem mianowany na południe Algierii do Ghardai, gdzie zacząłem pracę również w centrum kształcenia zawodowego. W 1976r. centrum to zostało nam odebrane wskutek nacjonalizacji wszystkich prywatnych jednostek edukacyjnych. W tym samym czasie powstała nowa wspólnota Ojców Białych w Tuogurt. Dołączyłem więc do niej, a w ramach pracy, uczyłem angielskiego w szkole dla dziewcząt. Jej dyrektorem był imam z lokalnego meczetu, z którym miałem bardzo dobre relacje i ubogacający dialog natury religijnej.
Od początku mego pobytu w Algierii pragnąłem poznać arabskie wspólnoty chrześcijańskie, tworzone przez przybyszów z Libanu, Syrii czy Egiptu a należące do obrządku wschodniego Kościoła. W tym celu wyjechałem na rok, najpierw do Jerozolimy, a następnie do Libanu gdzie mieszkałem razem z księdzem maronitą. Po powrocie znalazłem się w innej miejscowości, w Ouargla, gdzie także zajmowałem się nauczaniem w szkole średniej. W 1983r przybyłem ponownie do Ghardai.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.