Jeden Duch - dla wspólnego dobraKs. Antoni Dunajski
Z teologicznego punktu widzenia „dzień Pięćdziesiątnicy” nie był początkiem Kościoła, lecz pierwszą historyczną manifestacją jego wewnętrznej, charyzmatycznej struktury oraz dynamicznej obecności w świecie. W tym dniu Kościół objawił się jako wspólnota ludzi „napełnionych Duchem Świętym”, zjednoczonych ze sobą na kształt organizmu, w którym „wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno”. Jedność ta ma silne fundamenty: „ten sam Duch” „jeden Pan”, „ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich”.
Na to źródło jedności Kościoła zwracał uwagę pierwszym chrześcijanom z Koryntu św. Paweł: „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało”. Apostoł nie mówi tu o jakiejś jedności krystalicznej, o jednym głazie, lecz o jednym „ciele”, żywym organizmie. Jedność krystaliczna ma to do siebie, że jej zasadą jest „dodawanie” elementów identycznych. W krysztale soli każda cząstka jest prawdziwą solą (tak samo wygląda, tak samo smakuje, ma taki sam skład chemiczny). Ewentualne rozbicie bryły soli nie zmienia nic z jej istoty: mamy kilka mniejszych bryłek soli, ale zupełnie prawdziwej. To niewątpliwie zaleta. Ale mankamentem takiej struktury jest to, że nie można w nią wlać życia. Będzie to zawsze tylko „martwa natura”.
Dla struktur krystalicznych zagrożenie może przyjść tylko z zewnątrz. Organizm może się psuć (a więc rozpadać) również od wewnątrz. Niedomaganie jednego tylko narządu, jednej cząstki organizmu, powoduje „chorobę”, a często także śmierć całego „ciała”. Nie jest więc przypadkiem, że przekazując Apostołom, a więc tym, którzy mieli strzec całości i jedności Kościoła, Ducha Świętego, Pan Jezus przekazał im również władzę duchowego uzdrawiania jego członków: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. Tu też chodzi o wspólne dobro Kościoła.
Co z tego wszystkiego wynika dla nas dziś? Po pierwsze to, że jedność Kościoła, której tak bardzo pragnął Chrystus, jest dla nas darem i zadaniem. Jest wartością, której trzeba bronić i rozwijać. Po drugie - wartością jest również to, że jako ludzie Kościoła nie jesteśmy identyczni, że każdy z nas wnosi coś szczególnego i możemy sobie nawzajem służyć różnymi charyzmatami. Po trzecie - mając obietnicę trwałej obecności Ducha Świętego w życiu Kościoła, możemy się czuć bezpieczni. To właśnie Duch Zielonych Świąt - jak naucza Jan Paweł II - pomaga nam wyjaśniać to, co niepewne, ogrzewać to, co letnie i „wyświetlać to, co w Kościele ciemne”.