O problemie handlu ludźmi, prostytucji i życiu, o które warto się troszczyć z siostrą Anną Bałchan rozmawia Jan Drzymała
Jaką konkretną pomoc niesie stowarzyszenie?
W ramach projektu „Magdalena” na terenie Katowic powstał ośrodek zapewniający całodobową opiekę, zajęcia terapeutyczno-rehabilitacyjne, możliwość uczestniczenia w grupie wsparcia. W biurze stowarzyszenia na osoby zainteresowane czekają pracownicy oferujący bezpłatne porady: prawne, terapeutyczne, konsultacje umożliwiające zaplanowanie programu pomocy (czwartki godz.10-16) i aktywizację zawodową. Pracownicy stowarzyszenia organizują zajęcia dla szkół ponadpodstawowych dotyczące bezpiecznego podejmowania pracy za granicą, także w kontekście handlu ludźmi. Działają też na ulicach jako streetworkerzy i prowadzą szkolenia na rzecz przeciwdziałania handlowi ludźmi w Polsce.
18 października przygotowujemy w Katowicach obchody Światowego Dnia Przeciwdziałania Handlowi Ludźmi. W dwóch katowickich parafiach (Parafia Wniebowzięcia ul. Graniczna oraz Parafia Św. Szczepana Katowice- Bogucice, od 8.00 do 20.00) wolontariusze będą sprzedawać znicze. Dochód ze sprzedaży będzie przeznaczony na rzecz przeciwdziałania handlowi ludźmi.
Czego się Siostra nauczyła i co udało się ulepszyć lub zmienić w pracy Siostry od momentu powołania stowarzyszenia?
- Cały czas się uczymy. Zobaczyłam, że każdy człowiek pragnie szacunku, prawdziwej miłości, bezpieczeństwa. Pomoc to jasne zasady, to obdarowanie i wymaganie. Pomoc jest darem, prezentem, a nie przymusem. Szanuję i wymagam szacunku. Chcesz pomóc dziecku, pomóż matce, a najlepiej rodzinie. Ważna jest matka i ojciec. Ich miłość jest cenniejsza niż złoto (nawet w dobie kryzysu).
Nauczyłam się też, że nie każdemu można pomóc. My tylko dajemy pewne możliwości i to ograniczone. Każdy ma swój czas, do którego musi dojrzeć. Człowiek jest ogromną tajemnicą. Z miłości i dla miłości jest gotowy na wiele. Nawet na śmierć. Oj, można by napisać książkę na ten temat!
Czy nie ma Siostra czasem wrażenia, że walczy z wiatrakami?
- Tak. Po ludzku można by już odpuścić. Ale to Bóg sprawił, że stowarzyszenie istnieje mimo ogromnych problemów. Czujemy się na „marginesie społeczeństwa”. Przecież by pomagać, potrzeba środków na fachowców, węgiel, prąd, szkolenia zawodowe, wyrobienie dokumentów, leki, itd. Można przekazać dla nas 1% podatku, ale niewiele osób to robi. Gdyby nie Bóg który porusza serca garstki ludzi, którzy nas wspierają, nie mielibyśmy możliwości istnieć.
Co było i jest najtrudniejsze w Siostry pracy?
- Od pięciu lat zajmujemy się pomocą jak i przeciwdziałaniem handlowi ludźmi. Mimo iż jesteśmy w samym środku cyklonu, wciąż wielu udaje, że problem w Polsce nie istnieje.
Państwo nie ma pieniędzy, by pomagać ofiarom krajowego handlu ludźmi. Myślę że uczucie bezsilności co do wyborów ludzkich, obojętności wobec problemu jest najbardziej dotkliwe. Zawsze bolą też losy dzieci. To często” dzieci niczyje’.
Czuje Siostra czasem satysfakcję z wykonywanej pracy?
Czuję satysfakcję z życia
Dziękuję za rozmowę