Ks. Sławomir Czalej: Jak Ksiądz przyjął wiadomość o powołaniu na stanowisko rektora?
Ks. dr Grzegorz Szamocki: – Z jednej strony z radością, że ks. arcybiskup obdarzył mnie takim zaufaniem. Z drugiej natomiast zdaję sobie sprawę, jak wielkie jest to zadanie, a więc odczuwam też pewnego rodzaju niepokój, który jednak przezwyciężam głębokim zaufaniem Bogu.
Seminarium dzisiaj, a na przykład dwadzieścia lat temu, to pewnie zupełnie inne rzeczywistości. Słyszymy o kryzysie powołań.– Jest inaczej, bo zmienia się świat. Ludzie żyją dzisiaj w zupełnie inny sposób, niż owe dwadzieścia lat temu, kiedy ja miałem swoje święcenia. Inne jest też myślenie, często nastawione konsumpcyjnie. I z tych rodzin przychodzą do nas klerycy.
Jak Ksiądz Rektor widzi formację w dzisiejszych czasach? Jakieś własne, oryginalne pomysły na pracę?– Seminaria istnieją już w Kościele dosyć długo i jako takie mają wypracowane i sprawdzone metody pracy. Tak więc wielkich rewolucji tu być nie może. Są oczywiście pewne sprawy, na które chciałbym zwrócić uwagę. Najważniejsza to dobre przygotowanie kleryka do misji głoszenia Ewangelii i do misji szafarza sakramentów. Czyli nauczanie o Jezusie Chrystusie i jednoczenie z Nim, kapłan ma być bowiem nauczycielem i prowadzić do Boga. Co warte podkreślenia, czasy, przynajmniej w Europie, kiedy osoba kapłana wzbudzała respekt i cieszyła się wielkim prestiżem społecznym, już przeminęły. Na szacunek i prestiż wśród wiernych ksiądz musi zapracować poprzez solidną pracę i szczerą postawę. Bardzo ważną rzeczą jest też nauczenie kleryka posługiwania się w przyszłości „normalnym”, czyli zrozumiałym i komunikatywnym językiem, ponadto nauka wielkiej pokory, by nigdy nie traktował ludzi z góry, a także żeby nie silił się na udowadnianie, że jest z innego świata, ale by żyjąc w tym świecie i z tym światem wskazywał na świat „inny”. Absolwent seminarium nie może być też sędzią, ale przewodnikiem, który jak dobry pasterz sam idzie na czele i umie przeprowadzić owce „przez ciemne doliny”.
Czyli pokora, miłość i służba?– Dokładnie tak. Formacja duchowa, bo mają to być ludzie wiary, świadomi swoich zadań, a także faktu, że nie są najlepsi, ale że zostali wybrani, aby najlepiej służyć najlepszej sprawie.
Jest Ksiądz także pracownikiem naukowym Uniwersytetu Gdańskiego. Czy zamierza Ksiądz zapraszać profesorów tej uczelni z wykładami?– Oczywiście, będziemy wykorzystywali wszelkie potencjały naukowe. Pamiętajmy jednak, że seminarium kształci kapłanów. Tu nie chodzi tylko o przekazanie wiedzy, dlatego też większość wykładowców stanowią kapłani. Oni bowiem, przekazując wiedzę, przekazują także kapłańskiego ducha, który ściśle wiąże się z duszpasterstwem. Chodzi także o to, żeby alumni jak najlepiej wykorzystali czas w seminarium. Wystąpiłem już do ks. arcybiskupa z sugestią, aby ten czas lepiej rozplanować i żeby nie było mieszania zajęć, i uzyskałem jego akceptację. Na przykład kiedy jest studium, to ma być studium, a nie że ktoś kręci się po korytarzu. Taki porządek, wydaje się, będzie pomocny w przyszłości w planowaniu zajęć podczas pracy kapłańskiej. Będziemy też zwracali uwagę, żeby klerycy dbali o siebie, a więc o wygląd, i o swoje otoczenie, czyli o pokój, korytarze. Ale przede wszystkim będziemy też wychowywać do troski o innych, zarówno tej duchowej, jak i materialnej. Czyli duch wspólnoty i pomocy wzajemnej. Oczywiście to wszystko już było, będzie to więc zasadniczo kontynuacja.
Specjalizacja Księdza to Pismo Święte…– Mam pomysł, żeby zamiast modlitwy brewiarzowej południowej wprowadzić zwyczaj ciągłego czytania Pisma Świętego. Dwanaście, trzynaście minut. Nie może być sytuacji, że kleryk po seminarium nie przeczytał całej Biblii, a jedynie te fragmenty, które są niezbędne do egzaminów. Przy trudniejszych tekstach być może będzie konieczna obecność specjalisty; dlatego będzie obecny w kaplicy ojciec duchowny.
Zaangażowanie kleryków w akcje letnie, dzieła charytatywne, pozostanie bez zmian?– Myślę, że tak. Będziemy chcieli jednak zwrócić uwagę na charakter wychowawczy tych praktyk. Żeby był na przykład ktoś, kto później wyda opinię o alumnie. Wakacje są też dla kleryka doskonałą okazją, żeby się sprawdzić.