Gdyby urządzano mistrzostwa świata w popularności świętych, Patryk miałby spore szanse stanąć na podium.
Pierwszy wieśniak
Ten, który od Irlandczyków wiele wycierpiał, ich też najbardziej pokochał. Legenda mówi, że spierał się z Bogiem o łaski dla Irlandczyków, aż w końcu uzyskał zapewnienie, że w dzień sądu sam będzie ich sądził.
Jeden z najpopularniejszych świętych na świecie, św. Patryk, może zdziwiłby się, widząc najnowsze marki piwa nazwane jego imieniem, ale raczej by się tym nie zgorszył. Promocja piwa „St. Patrick’s Gold” przygotowanego na St. Patrick’s Day, w porównaniu ze składaniem ofiar z ludzi w rankingu okropności, wypada przecież – przyznają to chyba nawet najbardziej wyczuleni obrońcy świętości – blado. A do takich właśnie okrutnych Irlandczyków poszedł, czy raczej popłynął, a jeszcze ściślej – powrócił, Patryk.
Apostoł Irlandii, jej patron i wszechświatowy symbol, który oczywiście…Irlandczykiem nie był. Za to był Irlandczyków niewolnikiem. Jego życie obfitowało w niebezpieczeństwa, dramatyczne zwroty, przeciwności (także ze strony ludzi Kościoła). Faktem podstawowym jest, że ten, który dobrze poznał swoich oprawców – czy nie tak byśmy ich dziś nazwali? – wrócił do nich z Dobrą Nowiną. A pod koniec pracowitego życia mógł się cieszyć tysiącami ochrzczonych, setkami gorliwych mnichów i dziewic oddanych Panu, rozwijającą się strukturą Kościoła irlandzkiego. Dziś pół świata wie, że św. Patryk wygonił z Irlandii węże (których tam nie było) i że na przykładzie koniczynki uczył Celtów tajemnicy Trójcy Świętej (co też pewne nie jest).
Jego wyjątkowość polegała jednak na czym innym. Patryk jest pierwszym misjonarzem, który przekroczył w swojej (skutecznej!) działalności granice świata grecko-rzymskiego. Poszedł do barbarzyńców, w cywilizację nierzymską, na krańce ówczesnego świata. Tym w V wieku była Irlandia. A Patryk ten świat pogardzany pokochał i pokochał tych ludzi. Sam nazwał siebie „pierwszym wieśniakiem”. Bo Irlandia była w istocie krainą wiejską, bez miejskich i centralistycznych struktur świata rzymskiego. Patryk tego świata nie chciał romanizować, wręcz przeciwnie: twórczo wykorzystał geniusz religijny Celtów, ich wiejskość, by tak rzec. Kto czytał choćby raz jego „Pancerz” (zwany też „Krzykiem jelenia”), wie, o czym mówię. Dla niego cały świat był święty, a Chrystus namacalną, otaczającą realnością. Kochał to, co odrzucone, pogardzane i marginalne. Prorocze i wyprzedzające świat było u Patryka także potępienie niewolnictwa („List do Korotyka”). A cóż dopiero sądzić o tym, że w swoim „Wyznaniu” bierze w obronę kobiety, twierdząc, że w niewoli to one cierpią najbardziej? Czyżby feministki w głowie mu namieszały?
Najprościej mówiąc, ten, który od Irlandczyków wiele wycierpiał, ich też najbardziej pokochał. Tak bardzo, że przez 40 dni pościł w ich intencji na górze Croagh Patrick. Legenda mówi, że długo spierał się z Bogiem o łaski dla Irlandczyków, aż w końcu uzyskał zapewnienie, że w dzień sądu sam będzie ich sądził. Z pewnego punktu widzenia optymalną datą końca świata byłby więc 17 marca – wszak w dzień św. Patryka wszyscy są Irlandczykami.
***
Autor tekstu "Pierwszy wieśniak" - Andrzej Kerner.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.