Jak powszechnie wiadomo, Matka Boża ofiarowała św. Maksymilianowi Kolbemu dwie korony do wyboru: białą i czerwoną. Wybrał obie. Przy białej, oznaczającej życie kapłańskie i zakonne, jest miejsce na taktowny humor i dowcip, które są owocami radości ducha.
Starsi zakonnicy z Niepokalanowa wspominają, że ulubionym dowcipem o. Maksymiliana, który często powtarzał, była absurdalna historia o dwóch psach, które tak się nawzajem gryzły, że zostały po nich tylko dwa ogony.
W tragicznym dniu 17 września 1939 roku, kiedy prawie wszystkich zakonników okupanci załadowali do ciężarowych samochodów i transportowali do obozu w Amtitz, o. Maksymilian z uśmiechem mówił do współbraci: "Ale się nam udało, jak nigdy. Dziwicie się temu, co mówię? Udało się nam, bo za darmo jedziemy na misje. Ile trzeba by zachodu i pieniędzy, aby się dostać tam, dokąd nas wiozą".
Zabawna historia przydarzyła się o. Maksymilianowi, bo za życia mógł przeczytać swój nekrolog. W czerwcu 1921 roku, nie wiadomo jakim sposobem, dotarła do Rzymu wiadomość o śmierci o. Maksymiliana Kolbego. Nikt nie podejrzewał, że może być nieprawdziwa, bo powszechnie wiedziano o jego słabym zdrowiu. Rektor kolegium, w którym o. Maksymilian studiował, zgodnie ze zwyczajem postarał się, by odprawiono Mszę św. pogrzebową za świętej pamięci ojca Maksymiliana Kolbego i zapisano to w Księdze Zmarłych. Kiedy okazało się, że o. Maksymilian żyje, w Księdze Zmarłych sprostowano fałszywą pogłoskę. Po wielu latach goszczącemu w kolegium o. Maksymilianowi pokazano ten zapis. Święty szczerze się uśmiał, nie wiadomo tylko, czy z własnego pogrzebu, czy z przeczytanej opinii. Zanim jednak opuścił kolegium, wezwał wszystkich alumnów do wielkiej auli i rzekł całkiem poważnie: "Ja jestem słaby, a nawet już się starzeję, dlatego mogę wkrótce umrzeć. Ponieważ każdemu wolno napisać testament, dlatego sądzę, że i ja nie jestem pozbawiony tego prawa. Przeto, bracia, gdy dojdzie do was wiadomość o mojej śmierci, wiedzcie, że na mocy testamentu wy jesteście dziedzicami moimi. Dotąd wszyscy pracowaliśmy dla Niepokalanej, gdy zaś umrę, wtedy wy powinniście pracować bez ograniczeń, aż do przelania krwi, jeśli zajdzie potrzeba, i powinniście szerzyć Rycerstwo Niepokalanej aż po krańce ziemi. Albowiem jest to zadanie święte, jest to wola Matki Bożej, abyśmy my, Bracia Mniejsi Konwentualni, którzy niegdyś obroniliśmy Jej Niepokalane Poczęcie, teraz także szerzyli Jej kult. Oto testament, który wam zostawiam".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.