Marzena i Mirosław Sikorowie są przekonani, że jedność i miłość małżeńska, oparta na Bogu, stwarza najlepsze warunki do wychowania dzieci i, jak mówią, nie trzeba wtedy „superniań”.
Jedną z gałęzi Ruchu Światło–Życie jest Domowy Kościół, czyli inaczej mówiąc – oaza dla małżeństw. Jest to dalszy ciąg formacji dla osób, które uczestniczyły w formacji Ruchu Światło–Życie. Na spotkania mogą też przyjść małżeństwa, które nigdy wcześniej nie zetknęły się z ruchem.
Twój ruch
Na terenie diecezji łowickiej pierwszy krąg Domowego Kościoła uformował się jeszcze przed powstaniem diecezji – w 1991 r. przy parafii św. Wawrzyńca w Kutnie. Dzisiaj istnieją 23 kręgi, do których należy w sumie około 350 osób.
Para diecezjalna to Marzena i Mirosław Sikorowie. Są też pary rejonowe. – Rodzina Domowego Kościoła jest zróżnicowana zawodowo: od rolników przez rzemieślników i przedsiębiorców, aż po urzędników państwowych i nauczycieli – mówi ks. Zbigniew Kaliński, moderator diecezjalny Domowego Kościoła.
– To małżonkowie najczęściej z kilku- i kilkunastoletnim stażem. Zwykle posiadają dwoje lub więcej dzieci (z wyjątkiem rodzin bardzo młodych). Jest także kilkoro małżonków, którzy są już dziadkami.
Do kręgu należy średnio od 4 do 5 małżeństw. Spotykają się co miesiąc w domach w obecności księdza. – W kręgu, tak jak w przyjaźni, nie ma tajemnic – mówi Agnieszka Porczyk. – Comiesięczne spotkania zaczynają się od skromnego poczęstunku, w trakcie którego dzielimy się tym, co wydarzyło się w naszych rodzinach od ostatniego spotkania – opowiada. – Następnie przechodzimy do części modlitewnej, w której rozważamy Słowo Boże i odmawiamy dziesiątek różańca. Potem następuje część formacyjna.
Poza formacją wspólnotową, musi też być formacja w zaciszu własnego domu. – To praca nad sobą poprzez modlitwę osobistą i wspólną z małżonkiem, gdy razem klękamy i rozmawiamy z Bogiem, modlitwę rodzinną z uczestnictwem dzieci, codzienne czytanie Pisma św. – podkreśla Mirosław Sikora.
Świadectwo, czyli znak krzyża w restauracji
Każdy członek Domowego Kościoła zobligowany jest do dawania świadectwa o swoim spotkaniu z Chrystusem – w małżeństwie, w rodzinie i wobec innych ludzi. Co to w praktyce oznacza? Gdzie jest najtrudniej? – „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie” – cytuje Tomasz Widuliński.
– Najtrudniej być świadkiem we własnej rodzinie i parafii – dodaje jego żona Katarzyna. – Dać świadectwo o swoim spotkaniu z Chrystusem to żyć każdego dnia tak, aby inni, patrząc na nas, nie mieli wątpliwości, że Jezus jest naszym Panem, to uczynić znak krzyża przed posiłkiem w restauracji, to pomodlić się przed podróżą, także wtedy, kiedy nie jedziemy sami, to wspólne uczestnictwo we Mszy św. – podkreśla pani Katarzyna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.