Wiele antykatolickich mitów deformuje myślenie kolejnych pokoleń. Rodney Stark, protestant i dziecko buntowników ’68, podjął ciekawą próbę odkłamania fałszywych twierdzeń na temat historii katolicyzmu.
Kowbojska brawura
Każdemu z antykatolickich twierdzeń autor poświęca jeden z rozdziałów książki. Najpierw przytacza przykłady kłamliwych sformułowań na dany temat, a następnie wykazuje ich fałszywość. Paweł Skibiński, autor wstępu do polskiego wydania, zauważa, że Stark polemizuje z iście kowbojską brawurą, czyli posługuje się zbyt dużymi skrótami myślowymi, uproszczeniami czy pomijaniem wielu detali. Z tym zarzutem można się zgodzić. Na przykład o. Tomasz Gałuszka, świetny historyk średniowiecza, obdarzony także talentem popularyzatorskim, porusza kwestie takie jak chociażby działalność inkwizycji czy mit ciemnego średniowiecza w sposób o wiele bardziej merytoryczny i lepiej uzasadniony.
Na obronę Starka trzeba jednak powiedzieć, że pewna powierzchowność jest nieunikniona. Po pierwsze dlatego, że jest to pozycja popularna. A po drugie, przy książce przekrojowej to rzecz zrozumiała. Każde z dziesięciu kłamstw zasługuje na obszerne, rzetelnie uzasadnione historycznie opracowanie. Zresztą po takie właśnie poważne opracowania Stark sięga, na nie się powołuje. Do każdego z rozdziałów dołącza listę nazwisk specjalistów, naukowych autorytetów, z których wiedzy czerpał. Na marginesie zauważa, że często owi eksperci, „choć sami są zirytowani tym, że pewne antykatolickie stereotypy trwają uporczywie w powszechnej świadomości”, „większość z nich pisze wyłącznie dla kolegów po fachu i nie dzieli się swoją wiedzą z szerszym gronem czytelników”. Zasługą autora „Nie mów fałszywego świadectwa” jest właśnie to, że zbadał źródła, przestudiował opracowania i wyciągnął esencję strawną dla przeciętnego odbiorcy. Wybrał kluczowe cytaty, przypomniał podstawowe fakty. Dzięki temu zwykły czytelnik, nie tonąc w tysiącach detali, otrzymuje zgrabną syntezę dziesięciu zagadnień. Można powiedzieć, że to pigułka odtruwająca na dziesięć wirusów naraz.
Kowbojska brawura w pewnych okolicznościach nie musi być słabością, tym bardziej że chodzi przecież o starcie z przeciwnikiem, który najczęściej nie przebiera w środkach. „Autorzy tez, z którymi Stark polemizuje, są jeszcze mniej subtelni i z jeszcze większą dezynwolturą traktują »nieistotne detale« historyczne, teologiczne czy społeczne” – zauważa Paweł Skibiński. Dodałbym tu rzecz najistotniejszą, moim zdaniem. Mianowicie ostatecznie chodzi o prawdę. Stark jej szuka. Nie chodzi mu o jakieś doraźne wybielanie Kościoła katolickiego, do którego sam nie należy. On polemizuje z autorami, którzy zakłamują rzeczywistość, a ponieważ są autorytetami cytowanymi w podręcznikach, skala ich rażenia jest ogromna. Ich celem jest zniszczenie Kościoła, o czym czasem tylko piszą wprost. Najczęściej ukrywają swoje uprzedzenia lub wręcz nienawiść do katolickiej wiary za parawanem naukowości czy humanistycznych ideałów.
Stark, Zięba, Newman
„Można się zastanawiać: skoro chodzi o uporczywe fałsze, dlaczego są one tak trwałe?” – pisze Stark. To dobre i ważne pytanie. Autor twierdzi, że jest tak dlatego, iż te fałsze są tak głęboko zakorzenione w kulturze popularnej, że wydaje się rzeczą niemożliwą, by mogły nie być prawdą. „Przyjmuje się z łatwością, że w naszych »oświeconych« czasach owe twierdzenia zostałyby odrzucone już dawno, gdyby były rzeczywiście fałszywe”. Podaje przykład: „Przyznaję, że gdy po raz pierwszy spotkałem się z twierdzeniem, iż hiszpańska inkwizycja nie tylko rozlała niewiele krwi, ale też stanowiła poważną siłę opowiadającą się za umiarem i sprawiedliwością, odrzuciłem je z miejsca jako jeszcze jeden przejaw dziwacznego i szukającego poklasku rewizjonizmu. Zagłębiwszy się jednak w to zagadnienie, odkryłem ze zdumieniem, że to rzeczywiście inkwizycja sprawiła, iż zbrodnicze i wymierzone w czarownice szaleństwo, które kwitło w całej niemal Europie w XVI i XVII wieku, nie rozprzestrzeniło się na Hiszpanię i Włochy. Zamiast palić czarownice na stosach, inkwizytorzy posłali paru ludzi na szubienice właśnie za to, co z tymi czarownicami zrobili”.
Odpowiedź Starka na pytanie o genezę i trwałość antykatolickich mitów jest, przyznajmy, bardzo częściowa. Ale celem jego książki nie jest pogłębiona analiza przyczyn stereotypów, ale podanie skutecznej odtrutki. O przyczynach powstania tych fałszywych opinii pisał niedawno w „Plusie Minusie” o. Maciej Zięba. Dominikanin uważa, że trzeba się cofnąć do czasów reformacji i oświecenia. „Odpowiedź jest zawarta w paru ostatnich stuleciach. Od oświecenia bowiem główny nurt kultury europejskiej odcinał się od metafizyki, a Kościół uznał za głównego wroga. Dlatego w stosunku zachodnich elit do chrześcijaństwa i Kościoła wiele jest tendencyjnych uproszczeń i kłamliwych klisz osadzonych głęboko w kulturze. I jest to jeden z powodów tego, że Zachód – odrzucając używaną od 2 tys. lat busolę duchową i moralną – pogrąża się w coraz głębszym kryzysie”. Ojciec Zięba zwraca uwagę, że w przypadku powstania owych kłamliwych mitów jakąś część winy ponoszą także sami chrześcijanie. W tekście z „Plusa Minusa” wzywa do dyskusji o genezie i konieczności przezwyciężenia owych uprzedzeń.
Stark nie jest naiwny, dostrzega słabości Kościoła. Ale jeśli w powietrzu kulturowym są obecne toksyczne kłamstwa, trzeba im się przeciwstawić, wykazując ich fałsz. Samo dyskutowanie na wysokim „c” w gronie ekspertów to za mało. Zwyczajny człowiek pyta o to, jaka jest prawda. Największą wartością pracy Starka jest praktyczne podejście. To książka dla zwykłych ludzi. Może ona okazać się też bardzo przydatna dla katechetów, księży, rodziców i dla wszystkich, którym nieraz brakuje argumentów, by wykazać fałsz utrwalonych stereotypów.
Przypomina się Jan Paweł II i jego słynne przemówienie do młodzieży na Westerplatte. Papież przywołał wtedy słowa bł. kard. Newmana: „Potrzeba ludzi, którzy znają swoją religię i którzy ją zgłębiają; którzy dokładnie wiedzą, jaka jest ich pozycja; którzy są świadomi tego, w co wierzą, a w co nie; którzy tak dobrze znają swoje Credo, że potrafią z niego zdać sprawę; którzy do tego stopnia poznali historię, że umieją jej bronić”. Aby bronić się przed kłamstwem, potrzebna jest intelektualna amunicja. Ta książka jej dostarcza. I w tym jej wartość.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.