Połowa naszego świata

Papież Franciszek wysyła nas na peryferia. Wcale nie jest nam do nich tak daleko. Pytanie tylko, czy chcemy tam pójść? Czy w ogóle chcemy dostrzec tę położoną w cieniu połowę naszego świata?

Reklama

Początek roku to czas bilansów, w dużej i małej skali. Także w Kościele. Statystyki w skali krajowej czy nawet diecezjalnej bywają jednak mylące. Warto przyjrzeć się liczbom w skali parafii. Od lat mówimy o liczbie osób uczestniczących w niedzielnej Mszy św. i przystępujących do Komunii świętej.. To jednak nie jedyne elementy obrazka.

Moją uwagę zwrócił inny element. Malejąca liczba zawieranych związków sakramentalnych i bardzo duży odsetek (od 40% do ponad połowy w skali roku) chrztów dzieci w konkubinatach. Chrzty w związkach cywilnych to ledwo kilka procent.

Drugi potencjalnie bardzo niepokojący element to rosnąca liczba pogrzebów, w których zmarły nie otrzymał przed śmiercią sakramentów i pogrzebów świeckich. Piszę: potencjalnie, bo w skali parafii liczby są na tyle niewielkie, że trudno mówić o statystycznej istotności w tym względzie.

Wracając do rodzin. Około połowa rodzin nie zawiera związku małżeńskiego. Nie tylko sakramentalnego, do którego mogą mieć przeszkody. Żadnego. Jak argumentują taką decyzję? Finansowo. Albo bardziej wprost: a po co nam problem z rozwodem? I to jest chyba sedno: wielu młodych ludzi nie wierzy w trwałość związku, który tworzą. To już nie jest, albo nie tylko, kwestia wiary.

Dyskutującym zaciekle o związkach niesakramentalnych radziłabym rozejrzeć się wokół. Może się okazać, że problem "na dziś" leży zupełnie gdzie indziej, a współczesne rodziny to nie są zdecydowane na trwałość długoletnie związki cywilne, złączone odpowiedzialnością za wspólnie tworzoną rodzinę i dzieci. Rodzina to może być matka z dwójką dzieci, każde z innym partnerem, obecny partner i ojciec młodszego pracuje za granicą i jego rola ogranicza się do przysyłania pieniędzy. Także w oczach matki i partnerki. To nie jest, niestety, przykład teoretyczny. Trwały związek szanujących się nawzajem i troszczących się o siebie ludzi, złączonych wspólną odpowiedzialnością za dzieci to dla tych rodzin jest punkt dojścia (!). Odległy o lata świetlne. Punkt, do którego trzeba ich najpierw podprowadzić, by mogli pójść dalej. Także, jeśli to możliwe, w kierunku sakramentu.

Co może tym ludziom zaoferować Kościół? Jak do nich wyjść? Oni sami przyjdą ochrzcić dziecko, może (choć niekoniecznie) pojawią się na Boże Narodzenie i Wielkanoc. W Niedzielę Miłosierdzia już nie - wiosenne liczenie wiernych przynosi bardzo podobne wyniki, jak październikowe. Do tych ludzi trzeba wyjść. Jeśli problem naprawdę polega na tym, że człowiek nie wie, że rozwiązanie jest możliwe, jeśli naprawdę chodzi o pieniądze może pomóc rozmowa podczas kolędy. Jeśli problem jest głębiej, trzeba długiego towarzyszenia. Zbudowania zaufania. Stworzenia więzi. Podprowadzania drobnymi decyzjami w kierunku dobra. Nie zrobią tego księża. Znacznie bardziej predystynowani są w tym wypadku świeccy. Świadczący swoim życiem wobec kolegów czy sąsiadów. Podejmujący rozmowy. Słuchający, często bez dawania rad. Pomagający tam, gdzie są potrzebni. Ludzie, którzy odważą się być obok. Nie przez pięć minut. Przez lata.

Papież Franciszek wysyła nas na peryferia. Wcale nie jest nam do nich tak daleko. Pytanie tylko, czy chcemy tam pójść? Czy w ogóle chcemy dostrzec tę położoną w cieniu połowę naszego świata? Czy wolimy marudzić na statystyki i złych księży?

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama