Dzisiejszy dzień ubogiego skłania do wielu refleksji. Między innymi tej, że nie zawsze wiemy jak skutecznie pomagać.
Długo już żyję, niejedno (jeszcze ;-)) pamiętam. Między innymi pewien charakterystyczny rys klimatu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wiarę w to, że jeśli się postaramy, da się świat uczynić znacznie lepszym. „Trzeba pomagać krajom, w których panuje bieda” - słyszałem dość często, choć jako dziecko zupełnie nie czułem się na siłach, by choćby palcem w tej kwestii ruszyć. A słyszałem nie tylko w zawłaszczonej przez komunizm przestrzeni szkoły czy mediów, ale też na lekcjach religii. To było przecież w duchu Encykliki Pawła VI „Populorum progresio”. Taki mieliśmy wtedy na świecie klimat. Po obu stronach żelaznej kurtyny, w Kościele też.
Z czasem zaczęły mnie dochodzić głosy wobec tej pomocy krytyczne. Szybko zauważyłem, że wcale nie wynikające z pazerności czy skąpstwa. Dopiero po latach zrozumiałem, że niby pomagając można ludziom bardzo zaszkodzić. Rolnictwo? Rozdawanie żywności powodowało, że nie opłacało się kupować od miejscowych rolników. Ci nie mieli komu sprzedać swoich plonów, więc... Wiadomo... Tanie kredyty tamtego czasu zachęcały biednych do brania pożyczek do czego zresztą zachęcały międzynarodowe instytucje, ale przejedzone czy niewłaściwie zainwestowane w czasach, gdy kredyty podrożały powodowały dławiące gospodarkę długi. A na to nakładało się jeszcze wykorzystywanie przez bogatych (tanie surowce), wtrącanie się w wewnętrzne sprawy ubogich krajów, inspirowanie rebelii....
Myślę, że podobne błędy można popełnić pomagając „naszym” biednym. Można rozdawnictwem przyzwyczaić ich do nic nie robienia. Można robiąc wszystko za nich sprawić, że staną się życiowo nieporadni (ot, po co prać kurtkę, skoro można się zgłosić gdzie trzeba i dostać nową). Można karmiąc ich dzieci nauczyć, że za resztę mogą sobie spokojnie pobalować. A te dzieci nauczyć, że ich dzieci też karmić będą inni, bo przecież w ich życiu zawsze tak było.
Tak, może wredny i bezduszny jestem. W tej swojej wredocie zauważyłem już jednak, że wiele się w ostatnich kilkunastu latach w tym względzie zmieniło. Na lepsze. Organizacje pomocowe przyjęły już do wiadomości, że problemem nie jest tylko brak pieniędzy, ale że chodzi o pomoc w tym, by człowiek nauczył się radzić sobie w życiu sam. I nie o samo zarabianie tu chodzi, ale i prowadzenie gospodarstwa domowego czy czasem umiejętność znalezienia się w społeczeństwie (ot, gdzie do lekarza, jak jeździć autobusem czy pociągiem itd). Zauważyłem, że bardzo ważne jest, by w ubogim dostrzec nie natrętnego petenta, ale człowieka. Ale przede wszystkim dostrzegłem, że żyje wokół nas mnóstwo ludzi bardzo ubogich, którzy rzadko komukolwiek się na swój los skarżą. To ludzie starsi, schorowani, żyjący nieraz z bardzo skromnych emerytur....
Tak, miał rację Jezus mówiąc, ze ubogich zawsze będziemy mieli....
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.