– Nie muszę być jakiś, wystarczy, że jestem. Nie muszę nikogo udawać, mogę być sobą – mówi jeden z uczestników spotkań Mężczyzn św. Józefa we Wrocławiu. By działać, wspólnota czerpie z doświadczenia innych.
Mężczyźni Świętego Józefa działają we Wrocławiu od 2010 roku. Na comiesięczne spotkania przychodzi ich kilkudziesięciu. Lider grupy Mariusz Trębicki zaznacza, że za każdym razem ok. 10 proc. uczestników jest po raz pierwszy. Są wśród nich tacy, którzy później regularnie uczestniczą w życiu wspólnoty, ale i tacy, którzy pojawiają się jeden czy dwa razy, a potem znikają. – Drzwi mamy otwarte dla każdego. Można przyjść i korzystać w miarę potrzeby – mówi. W większości panowie mają żony, wychowują dzieci lub wnuki, pracują zawodowo. Są zupełnie różni, ale czymś, co ich łączy, jest wspólne poszukiwanie Boga i innych facetów, którzy mają podobne rozterki i radości.
Stać się świadkiem
Rafał jest mężem i ma dwie córki – czteroletnią i ośmiomiesięczną. To właśnie dzieci były impulsem, by przyjść na pierwsze spotkanie Mężczyzn św. Józefa. – Zaczęło się od całonocnej modlitwy w ich intencji. Było to w okolicy Dnia Dziecka. Wtedy poczułem, że znalazłem się w środowisku, którego od dłuższego czasu szukałem – mówi. Podkreśla, że spotkania, w których uczestniczy regularnie, wzmacniają go. – Modlitwa z kolegami, taka męska, oddanie Panu Bogu wszystkich rzeczy, których doświadczam w codzienności, to jest chyba to, co sprawia, że trwam – dodaje. A co na to żona? Rafał zaznacza, że jest bardzo zadowolona i często „wypycha” go na spotkania. – Czasem zdarza się, że próbuję znaleźć jakąś wymówkę. Ona pilnuje, bym nie odpuszczał – wyjaśnia z uśmiechem. Przyznaje, że nigdy nie lubił angażować się w przykościelne grupy, ale w tym towarzystwie czuje pewien magnetyzm. – To jest też kwestia wspólnego języka z innymi. Mamy w swojej męskiej naturze wojowanie. Tutaj dobrze się rozumiemy – dodaje.
Przyznaje, że spotkania, w których uczestniczy, skłaniają też do działania na zewnątrz. – Dzisiaj nie mam oporów, by na przykład wyciągnąć różaniec i modlić się na nim w miejscu publicznym – przekonuje. Przytacza też życiową historyjkę. – Pracuję na stanowisku kierowniczym i byłem odpowiedzialny za jeden z przetargów. Spod rękawa koszuli wysunęła się opaska, na której było napisane: „Kocham cię. Jezus”, a ja tego nie zauważyłem. Po wybraniu jednego z wykonawców właściciel tej firmy zapytał, jak to jest z moją wiarą, bo on, mimo że ma już wszystko co materialne, czuje brak Boga. Od tej rozmowy zaczęła się przyjaźń. To wszystko pokazuje, jak niewiele trzeba, by stać się świadkiem – puentuje.
Poczucie wolności
Daniel opowiada, że do wspólnoty trafił dzięki koledze. Wszystko zaczęło się od pisania do... gazetki parafialnej. – Nie chciałem tego robić, ale ostatecznie dałem się namówić i popełniłem kilka artykułów. Na jednym ze spotkań redakcyjnych uznałem, że mój czas w tym miejscu kończy się, a formuła wyczerpuje. Wtedy spotkałem Pawła, który wspomniał mi, że był na świetnym spotkaniu z Mężczyznami św. Józefa – wspomina. Daniel przyznaje, że od jakiegoś czasu poszukiwał swojego miejsca w Kościele. – Zdałem sobie sprawę, że nie można rozwijać się w swoim własnym doświadczeniu wiary bez wspólnoty. Przez większość swojego życia myślałem, że takich facetów jak ja nie ma, tymczasem Pan Bóg pokierował mnie do ludzi, którzy myślą podobnie do mnie. To jest bezcenne – opowiada.
Po pierwszym spotkaniu były kolejne, a potem jeszcze trzydniowy wyjazd do Polanicy-Zdroju. – I tak zostałem. Co mi się podoba? Nie muszę być jakiś, wystarczy, że jestem. Nie muszę nikogo udawać, mogę być sobą. Czuję tu wolność. To zupełnie inne doświadczenie niż w życiu codziennym, zawodowym. Dlaczego zdecydował się na wspólnotę męską a nie, wraz z żoną, na mającą charakter małżeński lub rodzinny? – Ona nie ma takiej wewnętrznej potrzeby. Chodzimy wspólnie do kościoła, uczestniczymy w życiu parafii, ale to jej wystarczy – tłumaczy.
Odnosi się jeszcze do wychowywania dzieci. – Patrząc na ich drogę, widzę, jak dużo zależy od modlitwy. Nie było jej w przypadku najstarszej córki, która zakończyła swoją „przygodę” z Kościołem na bierzmowaniu. Trochę lepiej było w przypadku drugiego dziecka, natomiast z synem modlimy się wspólnie. Widzę, że piłeczka jest po stronie rodziców, jeśli chodzi o wychowywanie dzieci w prawdziwej wierze – dzieli się spostrzeżeniami.
Natura wojownika
Roman – mąż i ojciec piątki dzieci – do Mężczyzn św. Józefa dołączył dwa lata temu. – Nie wiem, co mnie przyciągnęło. Do dzisiaj zastanawiam się, dlaczego tutaj jestem – mówi. Przyznaje, że czymś umacniającym go jest widok tylu facetów, którzy modlą się, nie wstydzą się tego i są gotowi dawać świadectwo – ewangelizować. – Nasze spotkania pokazują, że jest więcej mężczyzn, którzy mają podobne problemy, zwłaszcza natury duchowej, borykają się z podobnymi słabościami. Razem łatwiej znajdować rozwiązania. Grupa daje tę siłę – zaznacza. Każdego poranka budzi się z postanowieniem bycia wojownikiem, z wiarą, że Bóg daje siłę, by poradzić sobie ze wszystkim, co go czeka – prowadzeniem kilku przedsiębiorstw, wyzwaniem stojącym przed ojcem kilkorga dzieci i mężem.
– Walczę przede wszystkim o moją duszę, ale też o dusze wszystkich członków rodziny. Do tego potrzeba dużo mocy, a tę dostaję u Mężczyzn św. Józefa – przekonuje. Wspólnotę porównuje do drużyny piłkarskiej. – Wspieramy się, czerpiemy od siebie nawzajem – dodaje. Obecność we wspólnocie zmieniła jeszcze jedną rzecz – potrzebę zaangażowania w życie swojej parafii. Roman przyznaje, że wciąż więcej kobiet poczuwa się do odpowiedzialności za swoje lokalne wspólnoty. To widać również po uczestnikach Mszy św. – Wierzę, że zostałem powołany, by dawać świadectwo w grupie innych mężczyzn, że wiara i zaangażowanie w Kościele są również dla facetów – mówi Roman.
To się opłaca
– Jako młody chłopak usłyszałem takie stwierdzenie: „Kościół powinien być miejscem, gdzie się dobrze czujesz”. To zdanie cały czas we mnie pracuje i odczytuję je w stosunku do siebie, faceta. Kościół to mój dom. Taki obraz powinien mieć każdy mężczyzna. To nie jest coś obcego. W naszej wspólnocie odkrywamy tę rzeczywistość – mówi Mariusz Trębicki. W jaki sposób dobierane są rozważania podczas comiesięcznych spotkań? – Jest grupa koordynacyjna, czyli kilka osób, które zdecydowały się, że chcą zrobić coś więcej. Spotykamy się na kawie i rozmawiamy. Z tego rodzą się pewne pomysły. Oczywiście inspiracji szukamy cały czas – wyjaśnia.
Przyznaje, że zwykle tematy przynoszą życie i wykłady czy dyskusje odnoszące się do aktualnych zagadnień z życia Kościoła i społeczeństwa. – Nie ustalamy planu pracy na cały rok – dodaje. Czymś dodatkowym są wyjazdy, które odbywają się wiosną i jesienią pod hasłem „24 godziny dla Pana”. – Korzystają z nich nie tylko stali członkowie wspólnoty. Przyjeżdżają też ludzie z innych diecezji – dodaje. To jest kolejna okazja, by męskim okiem spojrzeć na sprawy wiary. Po co to wszystko? M. Trębicki podkreśla, że trzeba ogromnej mobilizacji, by w piątkowy wieczór wybrać się na spotkanie. – To wymaga niekiedy przełamania się, ale się opłaca. To doświadczenie, które pozwala wrócić na właściwe tory – wyjaśnia.
Co istotne, podczas męskich spotkań fundamentalnym tematem jest rodzina i to, w jaki sposób działać, by być jej prawdziwym filarem. Mężczyźni św. Józefa zachęcają, by zapoznać się z ich propozycją. Na początek doskonałym narzędziem może być internet. Na stronie mezczyzniwewroclawiu.pl można znaleźć sporo informacji o wspólnocie, ale też okienko z transmisją na żywo z każdego spotkania. – Tam podglądają nas zapewne również żony, by sprawdzić, co robimy – dodaje ze śmiechem Mariusz Trębiski.
Patriotyzm po męsku
Zapraszamy na kolejne spotkanie Mężczyzn św. Józefa. Odbędzie się ono w piątek 24 listopada „Pod Czwórką” w Centrum Duszpasterskim Archidiecezji Wrocławskiej przy ul. Katedralnej 4. Początek zaplanowano o 18.30 w kościele pw. Świętych Piotra i Pawła (wejście przez dziedziniec) adoracją Najświętszego Sakramentu, podczas której będzie możliwość skorzystania z sakramentu pokuty i pojednania. O 19.15 rozpocznie się Msza św., a po niej będzie konferencja. Słowo do uczestników spotkania skieruje bp Andrzej Siemieniewski. W wykładzie pt. „Oblicza patriotyzmu” da wskazówki, jak dzisiaj, w świetle nauki Kościoła, mamy służyć niepodległej Polsce. Po konferencji rozpocznie się część mniej oficjalna, przy herbacie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.