W małżeństwie Bożenki i Zbyszka źle się działo. Do tego oboje nie mieli pracy i coraz trudniej było się dogadać. Po ludzku wydawało się, że są bez szans. Wtedy doświadczyli, jak Pan Bóg pochyla się nad takimi słabymi ludźmi.
Młody zjada wszystko
Małżeńskie relacje zaczynały się poprawiać, choć trzeba było czasu, by nauczyć się być ze sobą inaczej niż dotychczas. Gorzej było z relacjami z dziećmi.
– Z pracą wciąż było słabo. Udało mi się na wakacje załatwić sobie pracę w Szwajcarii. Pewien Polak miał tam swego brata, który potrzebował sezonowych robotników. Zapytałem go, czy mogę przyjechać z synem, który będzie mi pomagał, a przy okazji spędzimy razem trochę czasu. Zgodził się. Pożyczyłem w Polsce 20 franków, kupiliśmy bilety na autobus do Genewy, Bożenka zrobiła nam prowiant na drogę i jedziemy. Mój 15-letni wtedy syn do Wrocławia zdążył zjeść wszystko, co żona zrobiła dla nas dwóch na całą drogę. Autobus staje na postój, a mój syn mówi: „tata, głodny jestem”. Mnie włos zjeżył się na głowie, bo nie mam ani złotówki, jedynie te franki, które miały być na czarną godzinę, jakby w Genewie trzeba było zadzwonić.
Poszedłem do kantoru we Wrocławiu, rozmieniłem franki na dwie dziesiątki, jedną wymieniłem na złotówki, dałem synowi, by poszedł do sklepu, kupił sobie, co chce, by do Genewy mu wystarczyło. Ja na głodnego siedzę w autobusie i ogarnia mnie rozpacz. Jadę z synem do obcego kraju, bez grosza, mam tylko numer telefonu faceta, u którego mamy pracować, a co będzie, jak on po nas nie wyjedzie? Płakać mi się chce, trzymam się tylko dlatego, że syn siedzi obok. Wołam w rozpaczy „Boże, ratuj, ojcze Pio, pomóż”.
Nagle czuję pod żebrami takiego kuksańca, tak bolesnego, że zrywam się na nogi z fotela autobusu, patrzę przez przednią szybę i widzę, że przed nami jedzie TIR, który na tylnych drzwiach na całą wielkość naczepy ma namalowanego o. Pio. Od razu przypominają mi się czytane świadectwa ludzi, którzy modlili się do niego, że w nadzwyczajnych sprawach o. Pio daje kuksańca w bok dla opamiętania. Spływa na mnie ulga i spokój. Jedziemy do Szwajcarii spokojnie, na miejscu czeka nasz pracodawca, który daje nam nie tylko zarobić pieniądze, ale i zaprzyjaźnia się z nami. Kiedy uświadamiam sobie tę sytuację, czuję się porażony miłosierdziem – mówi Zbyszek.
Pożycz od Ojca
Bożenkę i Zbyszka ciągnie do Pana Boga, szukają możliwości, by umacniać swoją wiarę, więc zapisują się na rekolekcje Domowego Kościoła. – Nie mieliśmy pojęcia, co to jest, ale wiedzieliśmy, że to rekolekcje dla małżeństw, więc bardzo chcieliśmy pojechać. Nie mieliśmy wtedy, jak zwykle, pieniędzy, ale determinacja była ogromna. Poszedłem do sąsiada, by pożyczyć, on nie miał. No to poszedłem do stryja, o którym w rodzinie mówiono, że śpi na pieniądzach. Mówię: „pożycz”, on mi na to „nie dam”. Wyszedłem od niego zrozpaczony. Idę ulicą i wołam do Pana Boga, zaczynam odmawiać „Ojcze nasz” i na słowie „Ojcze” zacinam się. Przychodzi mi do głowy, by pójść do swojego ojca. Idę i mówię mu, że chcemy z Bożenką pojechać na rekolekcje, ale nie mamy kasy. Na to mój tato wyciąga pieniądze, daje mi i mówi, że na rekolekcje zawsze pieniądze się znajdą. Jak mam więc nie chwalić Bożego Miłosierdzia – mówi z przekonaniem Zbyszek.
Mając takie doświadczenie działania Bożej łaski, zgłosili się do swojego proboszcza w parafii Matki Bożej Różańcowej z propozycją, by założyć parafialne biuro pośrednictwa pracy, które będzie pośrednikiem wymiany dóbr. – Wielka bieda panowała wtedy w wielu rodzinach na naszym osiedlu. Ludzie nie mieli zatrudnienia ale mieli chęci. Pomyśleliśmy, że można by skontaktować tych, którzy potrzebują drobnych usług, żeby umyć okna, skopać działkę, pójść na spacer ze starszą osobą, z tymi, którzy szukają pracy i za jakąś opłatą mogliby wykonywać takie prace – mówią małżonkowie.
Na podstawie doświadczeń i obserwacji działalności parafialnego biura podobne działania przenieśli do Domowego Kościoła Ruchu Światło–Życie, w który się zaangażowali. Tak powstała Diakonia Miłosierdzia Ruchu Światło–Życie, która z Lublina rozprzestrzeniła się w inne rejony Polski. Jak bardzo Boże miłosierdzie może zmienić oblicze nie tylko rodzin, ale całych miast, wiedzą ci, którzy od kilku lat wychodzą na ulice, by Koronką do Bożego Miłosierdzia modlić się na skrzyżowaniach, polecając Bogu wszystkich mieszkańców i sprawy swoich miejscowości. Ludzie się modlą, a Pan Bóg działa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.