O modzie na wiarę, radosnym chrześcijaństwie i Formule 1 tuż przed wyjściem z Krakowa do Częstochowy opowiadają młodzi, choć już doświadczeni pielgrzymi.
Piotrek to 24-letni student ze Skawiny. Na Pieszą Pielgrzymkę Krakowską chodzi od 15 lat. Pierwszy raz w drogę zabrał go tata. – Był wtedy porządkowym i pierwszego dnia jechał samochodem, w razie gdybyśmy z bratem nie dali rady. Kiedy zobaczył, że sobie radzimy, samochód oddał księdzu przewodnikowi i szedł razem z nami – wspomina.
Nadrabianie duchowych zaległości
Dziś Piotrek również jest porządkowym. W czasie drogi dba m.in. o to, by tempo marszu było odpowiednie. Przyznaje, że choć to zadanie czasami nie pozwala oddać się w pełni modlitwie, są momenty, w których duchowe zaległości można „nadrobić”.
– Każdy dzień zaczynamy Mszą św. Są też odcinki drogi przez las, gdzie najczęściej odmawiamy Różaniec lub koronkę i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w tę wspólną modlitwę się włączyć – tłumaczy.
Nie ukrywa, że przychodzą chwile zwątpienia – i nie ma w tym nic złego. – Jasne, że czasami nie mam siły iść. Są takie odcinki trasy, na których słońce świeci prosto w twarz i wtedy siły opadają – opowiada. Dodaje, że na pielgrzymce tworzy się wspaniała atmosfera, która motywuje do tego, by pokonywać słabości i ruszać dalej. Można tam doświadczyć prawdziwego braterstwa i przyjaźni, nawet ze strony osób, których się nie zna.
Droga po cud
Ważną motywacją do pielgrzymowania mogą być też osobiste intencje. Sam od 6 lat zanosi Jasnogórskiej Pani tę jedną, dość nietypową prośbę. Od 2011 roku modli się o... powrót Roberta Kubicy do Formuły 1. – Wiem, że to działa, bo Robert przejechał już 2 testy, a początkiem sierpnia na Węgrzech będzie jechał po Grand Prix, co pomoże mu zdobyć superlicencję. W tym roku moja intencja z błagalnej może zamieni się w dziękczynną – dodaje, nie ukrywając zadowolenia.
Z kolei 25-letnia Patrycja z Krakowa, która pieszo na Jasną Górę chodzi od 16 lat, przekonuje, że nawet specjalna intencja nie jest potrzebna. – Przez całe życie nosimy przecież różne troski w naszych sercach – dodaje. Zdaniem młodych pątników Bóg z pewnością wsłuchuje się w niesione prośby, nawet te niewypowiadane wprost. Wystarczy jedynie mocno w to uwierzyć.
– Pamiętam dziewczynę, która całą pielgrzymkę przeszła, utykając. Na nodze miała szynę. Kiedy klęczała już przed jasnogórskim obrazem, poczuła, że coś łaskocze ją w kolanie. Wtedy wstała i już nie czuła bólu – opowiada Piotrek.
Wędrówka dla (nie)świętych
Jak się okazuje, na pielgrzymki wybierają się nie tylko osoby mocno wierzące. Patrycja opowiada o ludziach, którzy wyruszają w drogę do Częstochowy, żeby się sprawdzić w tak długiej trasie. – Oczywiście, może być tak, że Pan Bóg w międzyczasie przemieni ich życie i to aspekt duchowy stanie się ważniejszy niż sprawnościowy – wyjaśnia.
Piotrek stawia sprawę jasno i tłumaczy, że nie trzeba być u progu świętości, żeby wyruszyć w drogę, ale bardzo ważny jest wymiar duchowy. – Można przecież stać na boisku, ale to nie znaczy, że gra się w piłkę. Tak samo jest z pielgrzymką. Samo zapisanie się do grupy nie czyni z nas pielgrzymów. Na pewno warto to duchowo przeżyć – zaznacza.
Jak oboje zauważają, ich rówieśników nigdy nie brakuje na pielgrzymkach, a przyciągają ich m.in. świadectwa innych młodych osób, które od lat przemierzają pieszo kilometry, by stanąć twarzą w twarz z Jasnogórską Panią. Przyznają też, że dziś w różnych środowiskach rozpowszechnia się moda na wiarę, która może być bodźcem, by wyruszyć w drogę. – Łatwiej nam się przyznawać do wiary, zwłaszcza kiedy widzimy innych młodych, którzy wierzą – wyjaśnia Piotrek.
Łzy na mecie
Młodzi pielgrzymi przekonują również, że świadectwo ich rówieśników, którzy z radością w sercu pokonują całą trasę, może być dowodem dla starszych pokoleń, że Kościół ma też młode i pogodne oblicze. – Pielgrzymka to mikroŚDM w drodze. Jest pełna uśmiechu i entuzjazmu. Chcielibyśmy, żeby starsi zobaczyli, że wiarą można się cieszyć – tłumaczą. Zapewniają też, że wielka radość wypełnia ich serca szczególnie wtedy, gdy z daleka widać już wieżę Jasnej Góry. – To jest nie do opisania! Łzy napływają do oczu, kiedy dociera do nas, że doszliśmy do celu, bo nie dość, że całe nasze życie jest wędrówką, to jeszcze przeszło się właśnie tak długą drogę – opowiada Patrycja.
Bywa jednak, że obok radości pojawia się również smutek. – Pielgrzymka to czas, który bardzo lubię i trochę żal go kończyć – przyznaje Piotrek. Wszystkim tym, którzy jeszcze się wahają, czy wyruszyć w drogę, bądź uważają, że wspólne pielgrzymowanie nie ma sensu, młodzi pielgrzymi radzą: „Idźcie ze znajomymi! 6 dni w ciągu wakacji to nie jest dużo i naprawdę warto spędzić je w ten sposób”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.