Zakochane dzieci

Kanonizacja 10-letniej Hiacynty i 11-letniego Franciszka to najlepszy prezent papieża i Kościoła na Dzień Dziecka. Czego mogą nas nauczyć mali mistycy?

Dzieci w związku z objawieniami nie miały łatwego życia. Wciąż były pytane przez ludzi (w dobrej i złej wierze) o tajemnice przekazane przez Maryję. Ani Franciszek, ani Łucja nie doczekali uznania autentyczności objawień, więc żyli w ciągłym stanie podejrzenia o konfabulację. To było cierpienie. Dzieci znosiły to dzielnie, co więcej, same szukały umartwień dla siebie, aby pokutować za grzeszników. Nieraz odmawiały sobie jedzenia, które sprawiało im przyjemność (np. owoców, a czasem i wody w upalne dni). Kiedy znalazły kawałek sznura na drodze, podzieliły go na trzy części i obwiązały sobie wokół bioder.

W październiku 1918 r. Franciszek zapadł na grypę hiszpankę, której epidemia zabiła kilkadziesiąt milionów ludzi na świecie. Chłopak miał wciąż w głowie zapowiedź Maryi z 13 maja, że pójdzie szybko do nieba, ale „musi jeszcze odmówić wiele Różańców”. Gdy był już bardzo chory, nie uskarżał się na ból, tylko na to, że nie ma już dość siły, by dokończyć modlitwę. „Franciszku, czy bardzo cierpisz?” – zapytała go kiedyś Łucja. Odpowiedział: „Tak, ale znoszę wszystko z miłości do Pana Jezusa i Matki Boskiej”. A innym razem: „Dosyć, ale nic nie szkodzi. Cierpię, żeby pocieszać Naszego Pana. Już niedługo pójdę do nieba!”. Franciszek chciał bardzo przyjąć Pierwszą Komunię, ale nie miał jeszcze 12 lat (wymaganego wówczas w Kościele wieku). Kiedy stan zdrowia bardzo się pogorszył, 2 kwietnia 1919 r. ksiądz przyszedł i wysłuchał jego pierwszej spowiedzi, następnego dnia przyniósł mu Pierwszą Komunię Świętą, która okazała się także jego ostatnią. Po przyjęciu Komunii św. Franek wyszeptał do Hiacynty: „Dzisiaj jestem szczęśliwszy od ciebie, dlatego, że mam w moim sercu Jezusa ukrytego. Idę do nieba, ale tam będę bardzo prosił Pana Jezusa i Naszą Panią, żeby was także zabrali niedługo do siebie”.

Zmarł 4 kwietnia 1919 r. około 22.00. Następnego dnia został pochowany na cmentarzu w Fatimie.

Kocham tak bardzo

Hiacynta Marto urodziła się 11 marca 1910 r. w Aljustrel. Była najmłodsza z siedmiorga rodzeństwa. 19 marca została ochrzczona w kościele parafialnym w Fatimie. Jej kuzynka Łucja wspomina, że mała Hiacynta lubiła bawić się z nią na podwórku: „Jej ulubioną grą była prawie zawsze zabawa w kamyczki lub guziki”. Inną jej ulubioną grą była zabawa w fanty: „Ten, który wygrywa, każe coś zrobić temu, który przegrał”. Uwielbiała tańczyć. Mała pasterka „bardzo chętnie brała białe baranki na kolana i siadała z nimi, ściskała je i całowała, a wieczorem przynosiła je na rękach do domu, aby się nie męczyły”. Była szczera, delikatna, bardzo wrażliwa. „Słysząc o cierpieniu Pana Jezusa, mała Hiacynta wzruszyła się i rozpłakała. Później wiele razy prosiła, aby jej powtórzyć historię męki Pańskiej. Płakała ze współczucia i mówiła: »Biedny Pan Jezus! Ja nigdy nie popełnię żadnego grzechu, bo nie chcę, aby Pan Jezus cierpiał jeszcze więcej«”. Bardzo chciała przyjąć Pierwszą Komunię Świętą. Hiacynta miała też drobne wady. Łucja wspomina, że miała drażliwy charakter, szybko się obrażała, gdy coś poszło nie po jej myśli, i siadała w kącie nadąsana. Lubiła wygrywać i przywiązywała się do rzeczy, np. do guzików wygranych w zabawie. Jako najmłodsze dziecko była nieco rozpieszczona przez rodziców. Dzieci bardzo lubiły jej towarzystwo.

Hiacynta wraz z Franciszkiem i kuzynką Łucją była świadkiem trzech objawień anioła w 1916 r., a w następnym roku sześciu objawień Matki Bożej. Słyszała słowa wypowiadane przez Maryję, ale rozmawiała z Nią jedynie Łucja.

Łucja wspomina, że Hiacynta po tych przeżyciach zwracała uwagę dzieciom i dorosłym, jeśli zrobili coś nieodpowiedniego. Mówiła: „Nie róbcie tego, obrażacie Boga, Pana naszego, który i tak jest już bardzo obrażany!”. Szła się bawić z dziećmi, jeśli obiecały jej, że będą grzeczne. „Pewnego dnia spotkała nas biedna kobieta, która uklękła przed Hiacyntą z płaczem i prosiła nas, abyśmy wstawili się do Matki Bożej o uleczenie z ciężkiej choroby. Hiacynta widząc przed sobą kobietę, zasmuciła się i wzięła ja za drżące ręce, aby jej pomóc wstać. Kiedy zauważyła, że nie potrafi, uklęknęła również i zmówiła z tą kobietą jedno „Zdrowaś”. Poprosiła kobietę, aby wstała, i powiedziała jej, że Matka Boża ją wyleczy. Hiacynta nie przestawała się modlić codziennie za tę kobietę, aż po jakimś czasie ta kobieta przyszła podziękować Matce Bożej za wyleczenie”. Łucja przytacza kilka innych przykładów łask, które przypisuje wstawiennictwu Hiacynty jeszcze za jej życia.

Cała trójka szukała okazji do umartwień. Hiacynta pewnego dnia zerwała przypadkiem kilka pokrzyw. „Czując ból, ścisnęła je jeszcze bardziej w rękach i powiedziała do nas: »Patrzcie! Znowu coś, aby czynić pokutę!«. Od tej pory przyzwyczajaliśmy się do tego, by chłostać się czasem po nogach pokrzywami, aby Bogu jeszcze jedną złożyć ofiarę” – wspomina Łucja.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6