O św. Katarzynie ze Sieny opowiada o. Paweł Krupa OP.
Katarzyna odwiedzała też więźniów.
Kiedyś okazało się, że w więzieniu siedzi 16-letni chłopak, skazany na śmierć za obrazę majestatu. Jest przerażony, płacze, bo jutro ma być wykonany wyrok. A ona z nim długo rozmawia i mówi: najważniejsze jest, żebyś trafił prosto do Chrystusa. Więc zrobimy tak: ja jutro przyjdę i będę z tobą do samego końca. Nie myśl o tym momencie śmierci, to jest nieistotne. Najważniejsze, że Chrystus cię spotka. I ona faktycznie przychodzi, idzie z nim na szafot. Cały czas jest przy nim, obejmuje go, rozmawia. Kiedy on kładzie głowę, ona klęka przed nim, bierze go za ręce i mówi: patrz na mnie, módlmy się razem. Spada miecz, ucięta głowa wpada jej w ręce. Ona trzyma tę głowę, modli się, i w tym momencie nagle widzi Chrystusa na krzyżu, z którego boku płynie krew. A po tej krwi, jak po drodze, wchodzi do Jego serca ten chłopak. Kiedy już ma się schować w tym sercu, odwraca się, uśmiecha do Katarzyny i macha do niej. Wielu z nas na jej miejscu być może starałoby się wyciągnąć chłopaka z więzienia. Ale gdyby to się nie udało, zostawilibyśmy go bezradni. A ona pokazała, że można zrobić coś więcej. Być z człowiekiem do końca. I to jest właśnie chrześcijaństwo: nie tylko zewnętrzne załatwienie spraw, ale doprowadzenie do zbawienia.
Jak udawało się św. Katarzynie łączenie kontemplacji z aktywnością?
Ona mówiła, że ma w swojej duszy taką zakonną celę, z której nigdy nie wychodzi. Tam spotykała się z Panem Jezusem. Jej model duchowości to takie życie wewnętrzne, które powoduje, że czegokolwiek bym nie robił, to robię to dla Chrystusa i z Chrystusem. Zjednoczenie z Jezusem było tak mocne, że Katarzyna widziała, jak Pan Jezus okrywa ją płaszczem, czyta z nią psalmy, ofiaruje niewidoczną dla innych obrączkę. A później jeszcze wymienia z nią serce. Ktoś może powiedzieć, że to wariactwo, jakieś ekscesy emocjonalne, ale to jest bardzo kobiece, co ona przeżywa. I Chrystus odpowiada na jej kobiece potrzeby: bycia przy niej, towarzyszenia, okrywania jej.
Z drugiej strony Katarzyna politykuje po męsku.
Udało jej się sprowadzić papieża z Awinionu do Rzymu! To jest niewiarygodne. Grzegorz XI bał się, czy Rzym go przyjmie. Spotkał się z nią w nocy, po kryjomu. I ona, tak jak temu skazańcowi, mówi papieżowi: nie bój się, zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Musisz tam wrócić. I faktycznie, papież wchodzi, dzwony biją, a ludzie wybiegają na ulice, formują procesję ze świecami. Tyle że Grzegorz XI wkrótce umiera, a po wyborze Urbana VI część kardynałów się buntuje i wybiera Klemensa VII w Awinionie. Katarzyna widzi więc klęskę swoich wysiłków. Mimo to do końca będzie popierała papieża rzymskiego, a przez ostatnie lata życia napisze „Dialog o Bożej Opatrzności”. Tak jakby chciała też siebie pocieszyć, że skoro Bóg zdecydował się na ten Kościół, to go nie opuści.
A jednocześnie ten Kościół nasza święta mocno krytykuje…
W „Dialogu” mówi o księżach takie rzeczy, że nawet „Fakt” by się zawahał, czy je opublikować. Najpierw przez kilkanaście stron opowiada o godności kapłańskiej; mówi, że kapłanów nie wolno atakować, bo kto atakuje księdza, atakuje Pana Boga. Po czym przytacza słowa Pana Jezusa o „paskudnych bestiach” i „diabłach wcielonych”. Tam są naprawdę kawałki takie, że włos jeży się na głowie. Wszystko w nich jest: rozpusta, chciwość, pedofilia. Po czym na koniec czytamy, że nawet tym najgorszym Jezus daję szansę i że niektórzy się zbawiają.
To jak to w końcu jest: wolno krytykować księży, biskupów, papieża?
Nie ma sprzeczności między krytyką kleru dokonywaną przez Katarzynę a jej przestrogą przed atakowaniem i odrzucaniem kapłanów. Bo jeśli spojrzymy np. na krytykę Kościoła w dzisiejszych mediach, rodzi się pytanie, czy ci, którzy to robią, chcą, żeby ten Kościół istniał i głosił Ewangelię, czy też nie. Katarzyna zauważa, że jest taki rodzaj krytyki, podawanej często z zatroskaną miną, który ze złem panującym w Kościele chciałby usunąć cały Kościół. Natomiast dobra krytyka to taka, która służy oczyszczeniu.
Czy dzisiaj Kościół wymaga podobnego oczyszczenia jak w czasach Katarzyny?
Ona żyła w epoce, w której biskupi prowadzili między sobą wojny z regularnym wojskiem. Wyobraża pan sobie taką sytuację, że kardynał Nycz wystawia armię przeciwko kardynałowi Dziwiszowi? Albo że Franciszek truje swojego poprzednika i w dodatku każe obciąć uszy wszystkim, którzy go wybierali? A właśnie tego typu rzeczy wtedy się działy! Ona, żyjąc w takim Kościele, rozpoznaje jego świętość. My, mniej więcej od końca XVIII w., zaczęliśmy pilnować formacji i modlitwy kleru. I to zadziałało. Kler katolicki w ciągu 2 tysięcy lat historii nigdy nie był na tak wysokim poziomie – wykształcenia, dyscypliny, posłuszeństwa, ofiarności, oddania. Od 200 lat mamy świętych papieży – właściwie każdego można kanonizować. Dobrze, że pojawił się kontrowersyjny dla wielu Franciszek, bo to może nas otrzeźwić. Niestety, od mniej więcej 200 lat budujemy apologetykę kościelną na doskonałości kapłanów. Moim zdaniem to jest błąd. To nie świętość kapłanów czy papieża jest gwarancją świętości Kościoła, tylko łaska Boża, która w tym Kościele jest.
Święta Katarzyna mówiła, że jej naturą jest ogień. Może właśnie tego ognia nam dziś brakuje?
Zdecydowanie tak. Choć wcale nie wiem, czy bym chciał, żeby św. Katarzyna ze Sieny kręciła się tu przy klasztorze. Myślę, że ona by nam zaraz powiedziała, co o nas myśli. Ale z drugiej strony wiem też, że o każdego z nas by walczyła. To jest ten typ świętości, która ma świadomość zła, ale jednocześnie zawalczy o ciebie do końca, pójdzie z tobą na szafot.
Paweł Krupa OP - dominikanin, historyk mediewista, były dyrektor Instytutu Tomistycznego, kapelan mniszek dominikańskich w Radoniach pod Warszawą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).