Chrześcijanie w Jemenie przeżywają tegoroczne święta w cieniu marcowego zamachu na dom misjonarek miłości – przyznał wikariusz apostolski Arabii Południowej, którego jurysdykcji podlega ten kraj, bp Paul Hinder. Przypomniał, że choć w zamachu zginęły cztery zakonnice i ich 12 współpracowników, to jednak misjonarki nadal pozostały w Jemenie, ale bez kapłana.
O porwanym wówczas ks. Tomie Uzhunnalilu z Indii, ich kapelanie, nie ma żadnych wieści. Bp Hinder ma księży, którzy są gotowi zająć jego miejsce i posługiwać w wojennych warunkach niewielkiej wspólnocie katolickiej w Jemenie, na razie jednak nie mogą się oni przedostać do tego kraju. Zdaniem wikariusza apostolskiego obecność chrześcijan, choć symboliczna, jest tam bardzo ważna.
„Powołaniem nas, chrześcijan, jest ostrzeganie przed pułapką nienawiści. Boże Narodzenie mówi nam, że Bóg stał się jednym z nas. Sam zgodził się na to ryzyko, że może zostać zabity. I nigdy się z tego nie wycofał, nie odciął się z tego powodu od ludzi. A my, chrześcijanie, mamy robić to samo. Oczywiście trzeba być ostrożnym. To jednak nie zmienia faktu, że jesteśmy powołani do okazywania miłości wszystkim, również tym, którzy nas krzywdzą. Ewangelia mówi nam, że mamy miłować tych, którzy was prześladują” – powiedział bp Hinder.
Przyznał, że niepokoi go postawa świata wobec Jemenu. Jest to konflikt zapomniany. Nikt nie zwraca uwagi na tragedię tamtejszej ludności. Również chrześcijanie w tym kraju proszą swych współwyznawców na świecie, by o nich nie zapominali – powiedział wikariusz apostolski dla Arabii Południowej.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.