– Ważniejsze niż prezenty są życzliwość i dobre słowo, które przynieśliśmy ze sobą – mówią, wchodząc w progi domu, w którym najbardziej potrzeba nadziei.
Członkowie Szkoły Nowej Ewangelizacji Wspólnota św. Krzysztofa ze Słupska przytupują z zimna pod schroniskiem. Każdy ma zajęte ręce: tu blacha pysznego ciasta, tu skrzynka owoców albo koszyk pełen słodyczy. Czekają jeszcze tylko, aż przyjedzie gorący bigos, i już za chwilę ruszają do akcji.
Nawet tam, gdzie nie czekają
Mieszkańcy ze zdumieniem, ale i zainteresowaniem przyglądają się gościom. Jedni nieśmiało się witają, inni czekają na ciąg dalszy. Sławek, świeżo upieczony święty Mikołaj, poprawia biskupią mitrę i sztuczną brodę, a Romek zarzuca worek na plecy. Silna grupa w charakterystycznych czerwonych polarach śpiewa, ile wlezie, zapraszając tych, którzy jeszcze krępują się wyjść z pokoi. Takiego zamieszania na Leśnej 6 u Brata Alberta jeszcze nie było.
Pierwsze lody szybko puszczają, zwłaszcza gdy na stołach pojawia się smakowicie pachnący bigos.
– To też jest ewangelizacja, najprostsze świadectwo. Nie potrzeba wtedy traktatów teologicznych, żeby opowiedzieć o Bogu. To jest Dobra Nowina, którą niesiemy w Adwencie – mówi ks. Tomasz Kędzierski, który towarzyszy członkom wspólnoty. – Chrześcijaństwo w praktyce to miłosierdzie. A miłosierdzie polega na tym, że idę do tych, którzy nawet nie oczekują, że do nich przyjdę. Tak ma wyglądać życie chrześcijanina.
Każda miłość ma tę właściwość, że szanuje wolność. Kruszy mury powoli. Wiem, że to w nich zostanie. Być może ten kawałek ciasta coś w nich zapali, wrócą do tej chwili zwłaszcza ci, którzy teraz są negatywnie nastawieni do spraw związanych z Panem Bogiem i z wiarą – zauważa duszpasterz.
Wyrzućcie różańce
– To niecodzienni goście u nas, ale bardzo mili. I potrzebni naszym mieszkańcom, którzy najczęściej nie mają żadnego kontaktu z rodzinami, mając poczucie bycia na marginesie społeczeństwa. Nawet jeśli sami ciężko na to pracowali i na ulicy znaleźli się nie przypadkiem. U największych twardzieli łza się w oku zakręci, że ktokolwiek o nich pomyślał, potraktował jak człowieka – przyznaje Daniel Złotkowski, wychowawca w schronisku prowadzonym przez Towarzystwo Pomocy im. św. brata Alberta w Słupsku.
Święty Mikołaj z pomocnikiem rozdają malutkie paczuszki. W każdej z nich są ciepłe skarpety. Ot, taki drobiazg, a cieszy bardziej niż największe skarby. – Przydadzą się bardzo – mówi starszy pan, przyglądając się rozśpiewanej grupie. Więcej nie mówi, bo i jak słowami wyrazić, co w sercu siedzi, kiedy wzruszenie łapie za gardło i wyciska łzę w kąciku oka? Tylko uśmiechem dziękuje i słucha.
Dorocie też trudno ukryć wzruszenie. – Czuję się zawstydzona, że nigdy wcześniej tutaj nie dotarłam, chociaż osoby bezdomne i samotne mam ciągle w sercu, modlę się za nie codziennie – przyznaje, gdy już mężowską ręką upieczona karpatka trafia na stoły. – Myślę, że to my dostaliśmy więcej niż oni. A ja najwięcej. To jedne z najpiękniejszych rekolekcji, na jakich byłam – dodaje.
– Powtarzam im często: jeżeli nie będziecie miłosierni, to wyrzućcie różańce. Na nic wam się nie przydadzą, jeśli zamkniecie oczy na brata w potrzebie. Czas samozadowolenia z tego, że jesteśmy wierzący, już minął, teraz potrzeba wychodzić z tą wiarą do ludzi – kiwa głową ks. Tomasz.
Dawać nadzieję
Ania zagląda do pokoi, zatrzymuje się przy każdym z mieszkańców, o coś zagadnie, zapyta. – Ci ludzie bardzo potrzebują drugiego człowieka, rozmowy, życzliwości, zainteresowania. To ważniejsze niż te skarpety czy bigos, które przynieśliśmy. Powinniśmy tu częściej przychodzić, a nie tylko od święta – kiwa głową ewangelizatorka. – Tak sobie właśnie wyobrażam dzień świętego Mikołaja, biskupa, który szedł do potrzebujących. Moglibyśmy sobie siedzieć w domu, zajadać się słodkościami, wręczać ślicznie zapakowane paczuszki z kolejnym, być może niepotrzebnym drobiazgiem. Albo przyjść z prezentami tutaj. Tak chcemy działać: iść do ludzi i dawać im nadzieję – wcielać w życie to, co głosimy – dodaje Ania Borowiec.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.