Wanda - matka Polka hinduskiego dziecka. Schola - dziecko dwudziestoletnie, zabrane z kalkuckiego śmietnika. Do bliskości między nimi starcza dwoje zdrowych uszu i jedno, choć słabo widzące, oko.
Kłód i cudów ciąg dalszy
A w Polsce? A w Polsce kłopotów z adopcją, taką pełną, bo tylko taka wchodziła w rachubę, ciąg dalszy. Bo papiery indyjskie w kraju nad Wisłą wartości nie miały. Schola nadal formalnie nie była Wandy. Więc Wanda jeździła od biura do biura. Gdzie jej macierzyństwo mało kogo obchodziło. Tym bardziej indyjskie niepełnosprawne dziecko. – Kiedyś nie wytrzymałam i jednej urzędniczce, która zaproponowała „odwiezienie Scholastyki”, zaproponowałam, by ją sama wyrzuciła. Na śmietnik, skąd przecież przyszła. Bo bilety są za drogie. Wtedy pani urzędniczka na oczy przejrzała i spróbowała pomóc. Bez skutku.
W końcu Wanda Wajda pisze list do prezydentowej Kwaśniewskiej. Opisuje historię Scholi i swoją. I dodaje, nie bez złośliwości, coś o naturalizacji pana Olisadebe, wówczas znanego piłkarza. Jeśli opłaca się naturalizować tego pana, to można by tak i naturalizować Scholastykę. Bezinteresownie.
– I to był prawdziwy cud właśnie, bo po tygodniu otrzymałam odpowiedź. Kancelaria pomogła. Rok później Scholastyka otrzymała polskie obywatelstwo. A sędzia podczas rozprawy nadziwić się nie mogła, że dałam radę.
Scholastyka Wajda (naprawdę dwojga imion: Anna Scholastyka) stała się i na papierze córką Wandy. Oraz Polką.
Matka radę dała. Bo jak mówi, trzeba twardo stąpać po ziemi. I twardym trzeba być, nie miękkim. – Ja oknem wchodzę, gdy zamykają drzwi.
Przydała się ta umiejętność podczas walki o zdrowie Scholi tu, w kraju. Przy jej diagnostyce, rehabilitacji. Walka o każdy dzień, każdą nową umiejętność. – Czekałam cztery lata na refundowane zajęcia z integracji sensorycznej. W końcu przestałam czekać i zaczęłam płacić. Jedna godzina to 90 zł. Potrzeba co najmniej dwóch tygodniowo. I leki. I basen, bo Schola uwielbia pływać i świetnie rozluźnia się w wodzie. Trzeba by jej też zrobić badania genetyczne, by wykluczyć to i owo. Ale kto się tego podejmie? Ona ma już 20 lat.
Ta walka matki o córkę daje efekty. Bo jak się nic nie robi, nic się nie dzieje. A jeśli się robi... – W mądrych książkach twierdzą, że jeśli dziecko nie nauczy się gryźć do piątego roku życia, nigdy się nie nauczy. Scholastyka nauczyła się w wieku 14 lat. Odruch ssania wypracowała w tym samym czasie. Można? Można.
A każdy najmniejszy krok to milowy krok w samodzielność. Małe cuda. Cudem jest to, że Scholi nie przeszkadza już tak bardzo dotyk. Że nie bolą jej... metki od ubrań. Cudem jest, że poznaje nowych ludzi, nie boi się ich.
Więc obie panie wstają o piątej, by Schola sama się ubrała. Mogłyby wstać później, ale wtedy ubierałaby matka. A nie o to chodzi. Potem śniadanie (specjalne – oparte na skomplikowanych i drogich dietach) i wyjazd na zajęcia, ośrodka szkolno-wychowawczego. Po południu zajęcia w domu: basen, podwórko (ruch!), ciągła rehabilitacja.
– Nie stać mnie na więcej płatnych zajęć, mimo że ciężko pracuję, by nas utrzymać. I czasem mam dość siebie w roli „kata” – rehabilitanta. Wolę być po prostu matką...
Schola coś podśpiewuje. To pieśń bez słów. Głosem przedziwnie pięknym. – Ona, mimo głuchoty, ma słuch muzyczny. Powinna być kształcona muzycznie... Kiedyś, podczas Mszy św., schola (chórek młodzieżowy) śpiewała jakąś pieśń. I, niestety, zafałszowała. Wtedy Scholi wyrwało się na cały głos: „Nooo nieee”, a ksiądz przytaknął: – Masz, dziecko, rację. Strasznie fałszują.
Schola, wtulona w matkę, domaga się jedzenia. Bo czas na kolację. Audiencja u panny Scholastyki nieuchronnie dobiega końca. Kolacja w kochającym domu – rzecz ważna. Matka uspokaja. Bezskutecznie. Uparta córka wie swoje: czas na jedzenie. W końcu matka „pisze” coś na ręce Scholi, alfabetem Lorma. Dla głuchoniewidomych. Dotyka miejsc odpowiedzialnych za samogłoski, spółgłoski, a Schola, już w głowie, łączy litery w matczyne polecenie. A może reprymendę. A może...
– Słodka nasza tajemnica, co napisałam. Jak nie można czegoś powiedzieć głośno, to się mówi właśnie tak. I skutecznie – śmieje się pani Wanda.
A cudna Schola nieświętym i nieznoszącym sprzeciwu tonem mówi: „Pa, pa”.
O Scholi i pani Wandzie można też przeczytać na ich stronie internetowej: www.pomagamyscholi.pl
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.