Nie pamięta, jak to się stało. Stracił nad sobą panowanie i rzucił się z agresją na o. Johna Bashoborę. Po czterech latach modlitw o uwolnienie na własnej skórze przekonał się, że popularne twierdzenie: „Słucham black metalu, ale nie wchodzę w stojącą za nim ideologię” to piekielnie sprytne kłamstwo.
To nie zaczęło się dobrze. – Z dzieciństwa pamiętam, że gdy babcia była w pobliżu, to gdy ojciec chciał mnie uderzyć, ona mówiła: tylko nie po głowie! – opowiada Rafał Cempel, autor poruszającej książki „Bóg nie zna słowa »niemożliwe«”, pracujący na co dzień w tyskiej księgarni pod patronatem św. Jacka. – Mój ojciec nie patrzył, gdzie bił. Wpadał w trans, potrafił wyzywać mnie epitetami, które na długo ukształtowały moje myślenie o sobie. Czasem obrywałem niewinnie, poza tym myślę sobie, że nie ma takiej winy dziecka, która zasłużyłaby na taką karę. Myślałem, że wszyscy rodzice tak robią…
Z piekła rodem
„Nikt, kto przeżył takie piekło jak Ty, nie jest w stanie kochać” – napisała mu na karteczce Jola. Dziś… żona Rafała. Ta historia rzeczywiście zaczyna się jak opowieści z piekła rodem. Czy można bez ciarek na plecach przeczytać zdania w stylu: „To było w okolicach maja, wróciłem do domu i mój świat rozpadł się w drobny pył. Ojciec powiedział, że mama odchodzi. Tak po prostu spakowała walizki i oświadczyła, że się wyprowadza”.
Szczera do bólu opowieść Rafała Cempela pokazuje, że Bóg nie zna słowa „niemożliwe”, a Jego ulubionym zajęciem jest wyprowadzanie z ciemnych, przeklętych historii błogosławieństwa, światła, łaski. To świadectwo pokazuje, że można podstawić nogę genetyce, a przyjęcie synostwa Bożego sprawia, że królestwo nie z tego świata wypiera nasze rodzinne powiązania i zależności.
By uciec od domowej agresji, Rafał wszedł w świat black metalu. Słuchał kapel o satanistycznym przekazie. Nosił długie, sięgające łokci włosy. W jego słuchawkach przez kilkanaście godzin dziennie pulsował black metal. Często zasypiał z muzyką „na uszach”. Zapewniał wszystkich, że interesuje go sama forma, a nie związana z nią ideologia. Dziś, po czterech latach modlitw o uwolnienie i egzorcyzmów, wie, że to bzdura. – Nie da się bezkarnie słuchać takiej muzyki. To wejście na teren wroga, na duchową rzeczywistość, która w pewnym momencie upomni się o swoje – opowiada.
Wszędzie śmierć
– Wszyscy egzorcyści i kapłani, do których trafiałem, nie mieli wątpliwości: powodem mojego zniewolenia była muzyka. Dlaczego wszedłem w black metal? By leczyć kompleksy. Ludzie zaczęli się mnie bać, co bardzo mnie rajcowało. Uzależniłem się od tej muzyki. Na świecie i w Polsce działa mnóstwo blackmetalowych kapel. Są takie, które dosłownie weszły w śmierć – opowiada Rafał. – Zostały okryte złą sławą poprzez zabójstwa, samobójstwa. Przykład? Lider kapeli Burzum (nazwa wywodzi się z „Władcy Pierścieni” i w „czarnej mowie” oznacza ciemność) Varg Vikernes został skazany na 21 lat pozbawienia wolności za zabójstwo „Euronymousa” – gitarzysty zespołu Mayhem oraz podpalenie trzech zabytkowych kościołów. Z samą kapelą Mayhem była zresztą związana organizacja okultystyczna Inner Circle, a jej wokalista Per Yngve „Dead” Ohlin (zwykł zakopywać w ziemi odzież, w której występował na scenie) popełnił samobójstwo.
– To nie przelewki, ale opowiedzenie się za konkretnymi wartościami, a raczej przeciwko konkretnym wartościom – opowiada Rafał. – Norweski zespół Gorgoroth wsławił się w Krakowie tym, że na tle motywu krzyża rozpiął postacie nagich kobiet. Jak człowiek chodzący do kościoła może słuchać albumu Behemotha „Christians to the lions”, czyli „Chrześcijanie dla lwów”? Przecież Nergal życzy mi wprost, bym skończył na arenie.
Straciłem grunt pod nogami
– Z miesiąca na miesiąc wchodziłem w coraz bardziej ekstremalną muzykę – wspomina Rafał. – Za Cradle of Filth (z ang. kolebka plugastwa) powtarzałem satanistyczną mantrę. To było konkretne wołanie do anioła ciemności. Pamiętam, że w czasie egzorcyzmów musiałem wyrzec się tych słów inwokacji do „mrocznego anioła”. Wiele mnie to kosztowało. Kiedy przestraszyłem się, że coś jest nie tak? Gdy pewnego dnia odeszła od nas mama, a moje życie załamało się. Zacząłem szukać desperacko Boga. Widziałem, że nie potrafię budować relacji, bo ludzie się mnie boją. Nosiłem na koszulkach odwrócone krzyże, pentagramy. Z pomocą przyszedł mi ksiądz katecheta. To on powiedział mi słowa z Izajasza, które mnie złamały, rozłożyły na łopatki, zmieniły moje życie: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach”.
Trafiłem na Mszę we wspólnocie Mamre w Zawierciu. Celebrujący Mszę ks. Włodzimierz Cyran powiedział: „Modlę się teraz za osobę, która jest zniewolona duchowo przez muzykę satanistyczną”. Zrobiło mi się bardzo słabo. Zaczęła mnie ogarniać panika. Straciłem grunt pod nogami. Trafiłem na modlitwę do ks. Cyrana. Miał dla mnie słowo: „Kładę przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo”. Czułem, że Bóg nie chce wejść do mojego życia z butami, ale pozwala mi samemu dokonać wyboru.
Pojawiły się dręczenia demoniczne. Stany paniki. Nie mogłem wytrzymać w kościele. Miałem obrazoburcze myśli. Trafiłem do egzorcysty, do ks. Jarosława Międzybrodzkiego. Pojawiły się demoniczne manifestacje. Bardzo trudny czas. Walka, zmaganie się. Modlitwy o uwolnienie trwały cztery lata.
Po latach myślałem, że już jestem czysty. Że wyrzekłem się ciemności. Pojechałem na rekolekcje z ojcem Johnem Bashoborą. W czasie liturgii czułem się mocno osłabiony, mój stan przypominał ten sprzed kilku lat, kiedy byłem na czuwaniu wspólnoty Mamre. Przetrwałem do końca, a potem wydarzyło się coś, na co w ogóle nie miałem wpływu. Stałem w drugim czy trzecim rzędzie ludzi, kiedy ojciec John schodził do zakrystii. Rzuciłem się na niego. Przyznam szczerze, nie wiem, jak to się stało. Jedyne, co pamiętam, to wymiana spojrzeń między mną a dziewczyną, która była zniewolona przez złego ducha. Kapłan poszedł, gdy leżałem na posadzce (a na mnie jakiś łysy mężczyzna, który odmawiał Różaniec). Miotałem się, ale nie miałem tyle siły, by się podnieść. Po kilku minutach zaprowadzono mnie do ugandyjskiego księdza. Nie wiem, co tam się działo, nie pamiętam. Wiem, że po jego modlitwie poczułem się dobrze. Jestem wolny od pięciu lat. Studiowałem teologię, posługuję w Szkole Nowej Ewangelizacji, pracuję w księgarni, a ta praca jest moją prawdziwą pasją. Bóg – jak brzmi tytuł mojej książki – naprawdę nie zna słowa „niemożliwe”.
Mieli coś, czego ja nie miałem
– Dlaczego zafascynowało mnie chrześcijaństwo? Poznałem chrześcijan. Nie oceniali mnie, nie nawracali na siłę. Przyciągało mnie ich życie, zachowanie. Mieli coś, czego ja nie miałem. Wolność, radość – opowiada Sławomir Wiesławski, współwłaściciel studia nagraniowego (wyszło z niego około 300 albumów grup z całego świata, w tym kapele blackmetalowe). – W moim życiu musiało kilka rzeczy runąć, bym zaczął wołać do Boga. Dziś często z muzykami, którzy przychodzą do studia, rozmawiam na ten temat. Nie narzucam się. Sami pytają. Podskórnie czuję, że czekają na moje świadectwo. Mają tak wykrzywiony obraz Boga, że nie dziwię się, że omijają kościoły szerokim łukiem. Gdy zaczynamy gadać, chętnie słuchają mojej historii. Widzę, jak nieprawdopodobną moc ma muzyka uwielbienia. Gdy z głośników w studiu płynie pieśń, w której pada imię „Jezus”, nagle drzwiami i oknami zaczynają walić ludzie z bardzo pokręconymi historiami. (śmiech) Zauważyłem taką prawidłowość: najpierw jest szyderka, ironia, a potem zaczynamy rozmawiać. Bardzo szczerze. Widzą, że coś się we mnie zmieniło. Jestem radosny, a takiego mnie nie znali. (śmiech)
Cena, jaką płacisz za granie black metalu, jest ogromna – opowiada Sławek. – Znam mnóstwo kapel i widzę to na co dzień. Potężne stany lękowe (niektórzy znani muzycy nie potrafią zasnąć bez zapalonego światła), rozwalone życie rodzinne, depresje, narkotyki, myśli samobójcze. Zaczyna się niewinnie. Od zabawy w ciemność, buntu, niezależności, poszukiwania czegoś ekstremalnego. Znam wielu ludzi, którzy grają black metal, sam przez lata funkcjonowałem w tym środowisku. Ich życie stało się piekłem, zbierają owoc tego, co wyznają, już za życia tu, na ziemi. Wierzę (sam tego doświadczyłem!), że mogą być uzdrowieni, bo dla Jezusa nie ma nic niemożliwego. Skoro taką jaskinię, pełną rozbójników bluźniących Bogu, przemienił w dom pełen światła?
Wszedłem na terytorium wroga
– Po moim nawróceniu ksiądz powiedział mi wprost: „Krzyczał przez ciebie demon”. Wiem, że nie przesadził – opowiada Tomek Książczak z Chorzowa. – Zacząłem grać w blackmetalowych kapelach. Rajcowały mnie satanistyczne, okultystyczne klimaty. Grałem m.in. w grupach Mors Nigra, Soulless (jej basista nie żyje, powiesił się; tak kończą się często te historie). Ta scena jest tak wielka, że trudno to ogarnąć. Sam zagrałem w tylu projektach, że nie potrafię ich zliczyć. Teksty były wprost antychrześcijańskie. Nie zdawałem sobie sprawy, w jak wielkie zło się pakuję. Służysz nie temu Panu, któremu trzeba. Nic dziwnego, że nękają cię lęki, brniesz w grzech i zaczynasz się gubić… Liczyła się muzyka, teksty nie były istotne. Spotkałem miłość Jezusa w chwili wielkiego kryzysu, gdy wiele rzeczy w moim życiu posypało się. Po moim nawróceniu nagle zaczęli dzwonić kumple z kapel, w których grałem, i mówić, że odwołują koncerty. Wiedziałem dlaczego. Jeszcze przed spowiedzią powiedziałem im: „Ja chyba wierzę w Boga”. W świecie black metalu to śmierć. Takie hasła nie przejdą. W świecie black metalu nie ma miejsca dla kogoś, kto mówi: „Wierzę w Boga”. W Stanach czy Skandynawii zdarzały się ciężkie pobicia. To często ludzie z wyrokami na karkach. Potrafią być niebezpieczni. Dziś jestem pewien: nie można słuchać death metalu czy black metalu i pozostać w strefie duchowej na neutralnym gruncie. To zawsze wejście na wrogie terytorium. Przekonałem się o tym na własnej skórze.
Black metal
Gatunek heavy metalu powstały na początku lat 80. XX wieku, zbierający kapele mające satanistyczne, pogańskie i okultystyczne teksty. Najbardziej znanym polskim zespołem jest gdański Behemoth, którego liderem jest Adam „Nergal” Darski. Jako pierwszy zespół w historii polskiej muzyki rozrywkowej Behemoth znalazł się na liście sprzedaży „Billboardu”, notującej najlepiej sprzedające się albumy w USA.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.