Franciszek przybył do Armenii przede wszystkim na zaproszenie Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego. Spotka się też jednak z pokaźną, chociaż dość rozproszoną wspólnotą katolicką.
Wielu ormiańskich katolików żyje w krajach ościennych. Jak mówi pracujący w Armenii ks. Rafał Krawczyk, są oni bardzo pobożni, jednak głęboko odcisnęły się na ich życiu tragiczne doświadczenia minionego wieku: turecka rzeź Ormian, 70 lat sowieckiego reżimu oraz wielkie trzęsienie ziemi w 1988 r.
„Jeśli chodzi o ormiański katolicyzm, to kojarzymy go sobie z unią z 1743 r. Wtedy jakby oficjalnie rozpoczyna się historia Kościoła katolickiego ormiańskiego. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna, dlatego, że w historii było trochę inaczej. Są i byli tacy Ormianie, którzy po Soborze chalcedońskim w 451 r. zachowali jedność z biskupem Rzymu. A tymi Ormianami, potomkami tych Ormian, są właśnie ci wierni, którzy przyjadą teraz na tę Mszę z poszczególnych wiosek katolickich w Gruzji. Tam jest mnóstwo wiosek katolicko-ormiańskich, ale przede wszystkim przyjadą Ormianie katoliccy z Regionu Aszockiego, z Tasziru i z Sziraku, gdzie są wioski, w których jest po ok. 200-300 rodzin, i to są rodziny katolickie. Owszem, świadomość bycia katolikiem jest osłabiona, ale historia tego narodu jest dość skomplikowana. To także konsekwencja 70 lat komunizmu. Jednocześnie wpływa to na religijność tych ludzi. Ormianie są niesamowicie mocno religijni, natomiast nie są świadomi swojej religijności, a już tym bardziej katolicy, którzy wiedzą, że są katolikami, bo oni z pokolenia na pokolenia to przekazują. Z tego powodu tutaj zakorzenił się katolicyzm ormiański i do dzisiaj on trwa” – powiedział ks. Krawczyk.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.