Kim był Edmund?

Na pogrzebie tego bezdomnego Ślązaka było trzech świeckich i... pięciu księży. Czterech z tych księży płakało.

Reklama

Kolejny zeszyt: „Edmund wszystko ma co chce (...). Kupił maszynkę i dezodorant, dostał nowy Plecak od Księdza Dawida z katedry. Plecak mam a w nim dużo Rzeczy to co mi Potrzebne”.
 W tych notatkach przewijają się katowiccy oblaci, ks. Michał z Wilkowyj, ks. Leszek z Michałkowic – i wielu innych kapłanów. „Dostana od Ani pieniądze kanapki potem do Panewnik do kaplicy wieczystej (...). Muszę z kaplicy wyjść 4.30 autobus 292 Giszowiec u Księdza, godz. 7 od niego pieniądze może pójdziemy na kawka herbatka ciasto”. I dalej: „W niedzielę u siebie się ogolę, a jak będę w poniedziałek na Jasnej Górze, to sie wykremuja, wyperfumuja”. – Był niesamowicie pobożny i dziecięco religijny – uważa ks. Śpiewak. Jest przekonany, że ten bezdomny doświadczał Pana Boga. – Boga nie da się zrozumieć, ale można doświadczyć. I wtedy paradoksalnie człowiek nie ma już więcej pytań – mówi.


Za księży, których odwiedzał, Edmund godzinami modlił się na Jasnej Górze. Trwał tam na nocnych czuwaniach. – Księża traktowali go czasami z przymrużeniem oka. Natłok ważnych spraw u nich, jego upośledzenie i bezdomność sprawiały, że nie zwracali na niego głębszej uwagi. Ale oni wszyscy byli dla niego bardzo ważni. Choć był u mnie w Rybniku tyle lat i czuł się tu u siebie, miałem po jego śmierci straszne wyrzuty sumienia, że mogłem go bardziej docenić – mówi ks. Śpiewak.
 To samo mówią inni duchowni. Ksiądz Damian Copek w czasie ostatniego spotkania z Edmundem w zakrystii krypty, jakby coś przeczuwając, zrobił mu zdjęcie. Pokazał je bezdomnemu, a później... skasował. Nie może tego odżałować.


Co z umieraniem?


Zakrystię w krypcie katedry Edmund odwiedził w ostatni czwartek przed śmiercią. „Księże Damianie, jak to będzie z moim umieraniem?” – zapytał niespodziewanie.
– Odpowiedziałem, że niektórzy idą do szpitala i powoli gasną. Ale że może być też inaczej, że po prostu zaśniesz i umrzesz. Edmund pomyślał i mówi: „To ja bym chciał tak”.


W poniedziałek 16 maja 2016 r. Edmund, wyjeżdżając z Rybnika, jak zwykle poprosił, żeby go poperfumować. Był już na ulicy, gdy się wrócił. – Nie po pieniądze. Pytam, co się stało, a on: „Żebyś mi, księże Rafale, pobłogosławił” – wspomina ks. Rafał Śpiewak. – Powiedział j eszcze: „Na następną sobotę kupię kołocza ze serem i mięsa, co mi zrobisz karminadle!”. Ja na to: „Kołocza nie kupuj, ale to mięso możesz kupić”. No i poszedł.
Następnego dnia ks. Rafał odprawiał Mszę św. o 18.00 w Rybnickiej Kuźni, w zastępstwie za kolegę. Kwadrans wcześniej na jego komórkę zadzwonił policjant z Tychów. – Mówi, że znaleźli na klatce schodowej na Osiedlu „Z” nieżyjącego człowieka. Miał karteczkę z moim adresem. To był Edmund. Zmarł na zawał. Miał rankę na sercu – można powiedzieć, że pęknięte serce.

Poruszony wychodzę do Mszy Świętej. No i Pan Bóg najwięcej daje człowiekowi wyjaśnień w swoim słowie. Przeczytałem: „Jeśli ktoś chce być pierwszy, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich. Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami rzekł do nich: »Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w Imię Moje, Mnie przyjmuje. A kto mnie przyjmuje, nie przyjmuje mnie, lecz Tego, który Mnie posłał«”. Edmund był jak duże dziecko. W dniu jego śmierci dowiedziałem się, że kto przyjmuje takiego jak on, „Mnie przyjmuje”. I że to w zasadzie nie był Edmund... W czasie jego pogrzebu śpiewaliśmy w psalmie „Jak jest przedziwne Imię Twoje, Panie”. Przedziwne... „Edmund” się nazywa – mówi.


Ksiądz Rafał przypomniał też sobie, że gdy w dniu śmierci Edmunda odprawiał poranną Mszę św. dla studentów w Rybniku, przez dziwną pomyłkę odczytał Ewangelię przeznaczoną na inny dzień. Jezus mówi w niej: „Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.
Ksiądz Rafał przypomina, że Jezus też był bezdomny. – A jednak w powyższym fragmencie Ewangelii Jezus nam mówi: wy będziecie mieli rodziny, ale żebyście ich nie przeoczyli! Bo wy może czekacie na rodziny w sensie spadku i korzyści, a tu chodzi o Mnie – zwraca uwagę. – Do kogo policja i inne służby dzwonią w takich szczególnych momentach, jak ten? Do znajomych? Do sąsiadów? Czy do najbliższych? Więc kim był Edmund dla mnie w świetle tej Ewangelii? – pyta. 


Podobne światło – niezależnie od ks. Śpiewaka – miał kolejny kapłan, którego odwiedzał Edmund: ks. Eugeniusz Paruzel z Pawłowic. Ksiądz ten urządził bezdomnemu pogrzeb i stypę. A w świeży grób kazał wbić krzyż z napisem „Brat Edmund Szymura”.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama