– Wyszliśmy podłamani od lekarza. Powiedziałam do męża: „Krzysiek, co stracimy, jadąc do Lubonia i modląc się o zdrowie dla naszego dziecka?” – mówi Milena Kornacka.
Choroba Wojtka, syna państwa Kornackich, przyszła, gdy miał 3 lata i zaczął chodzić do przedszkola. Nie wiadomo, dlaczego zaczął tracić słuch w lewym uchu. W tym wieku dzieci często łapią infekcje. Wojtkowi zdarzało się to jednak częściej niż innym. Leczono go antybiotykami. Być może były jakieś powikłania. Audiolog zbadał chłopca i stwierdził, że Wojtek na ucho nie słyszy. Dziś chłopiec chodzi już do I klasy podstawówki. Problemy ze słuchem zniknęły. Stało się to po modlitwie wstawienniczej w sanktuarium bł. Edmunda Bojanowskiego w podpoznańskim Luboniu.
Operacja nie pomogła
Inicjatorem wyjazdu do sanktuarium był Piotr Kowalczyk z grupy modlitewnej przy parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Mazewie. Jej członkowie spotykają się w parafialnej świątyni w pierwsze piątki miesiąca i adorują Najświętszy Sakrament. Przez pewien czas szukali kościoła, w którym mogliby to robić. Problem rozwiązał się, gdy proboszczem w Mazewie został ks. Stanisław Mordoń. Chętnie na to przystał, bo widzi w tym szansę na pobudzenie życia religijnego swoich parafian. Pierwsze efekty już widać. Tym namacalnym jest uzdrowienie Wojtka, młodego parafianina. Państwo Kornaccy mieszkają kilka kilometrów od kościoła. Parę lat toczyli batalię o zdrowie syna. Najpierw pod opieką laryngologa. – Zmiana leków, sposobu leczenia dawała krótkotrwałe efekty. Było dobrze na przykład przez trzy tygodnie. Potem Wojtek znów nie słyszał. Dmuchał baloniki nosem, żeby wyrównać ciśnienie w uszach. Ciągle w użyciu był aerozol ze sterydami. Od tego ciągłego wtryskiwania leciała mu krew z nosa. Błona śluzowa u dziecka jest przecież delikatna. Gdy oglądał telewizję, w pokoju aż dudniło. Musiał mieć ustawioną wysoką głośność, inaczej nie słyszał. I ciągle pytał: „Co, mamo, co?!”. To „co” spędzało mi sen z powiek – opowiada M. Kornacka. Ratunkiem miała być operacja w łódzkim Szpitalu im. Korczaka. Lekarz wyciął migdał i naciął błonki w obu uszach. To miało spowodować wyrównanie ciśnienia, bo prawe ucho Wojtek miał zdrowe. Niestety, nie było trwałego efektu. Następne miesiące mijały na wizytach u lekarzy. Poprawy nie było. Krzywa na wykresie po komputerowym badaniu była płaska. Lewe ucho chłopca nie reagowało na żadne bodźce dźwiękowe.
Totalne ofiarowanie
Po kilkunastu miesiącach od operacji, dokładnie 24 lipca 2014 r., państwo Kornaccy byli z Wojtkiem na wizycie u specjalisty. Sugestia: wszczepić implant do ucha. – Wyszliśmy podłamani. Powiedziałam do męża: „Krzysiek, co stracimy, jadąc do Lubonia i modląc tam się o zdrowie naszego dziecka? Nic nie stracimy, możemy tylko zyskać” – mówi pani Milena. Następnego dnia pojechali do sanktuarium, gdzie znajdują się szczątki bł. Edmunda, patrona dzieci, ubogich i chorych. – Szukałem dla naszej grupy miejsca na rekolekcje. Udało się je znaleźć w Luboniu. Pomyślałem, że dobrze by było, żeby pojechały całe rodziny. Ostatni weekend lipca to był jedyny termin, gdy mogliśmy się wszyscy spotkać. Państwo Kornaccy przysłali esemesa, że nie dojadą. Zadzwoniłem: „Jedziemy w piątek. Macie być”. My wyruszyliśmy rano. Dojechali wieczorem – mówi pan Piotr, zawodowy żołnierz. – Mój mąż wahał się, czy jechać do sanktuarium. Piotrowi bardzo na tym zależało. Po wstąpieniu do grupy modlitewnej nabierałam mocy i wiary. Chciałam jechać. Mąż nie należał do grupy. Nie wiedział, co go tam spotka. Poza tym 25 lipca obchodził imieniny. Miało być przyjęcie. Przeważyła troska o dziecko. Odstawiliśmy wszystkie leki. Do Lubonia nawet nie wzięłam aerozolu ze sterydami. To było totalne ofiarowanie: „Panie Jezu, pomóż!” – mówi M. Kornacka.
Oko Bożej Opatrzności
Sanktuarium jest pod opieką wielkopolskiej gałęzi Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Jego założycielem był bł. Edmund. Kapelanem sióstr jest tam o. Dariusz Galant OMI. Mazew jest mu znany, bo pochodzi z sąsiedniej parafii w Siedlcu. – Podczas modlitwy wstawienniczej przez przyczynę bł. Edmunda ten cud się dokonał. My tak to tutaj postrzegamy – mówi o. Galant o uzdrowieniu Wojtka. – Mamy takiego orędownika, który szczególnie modli się za dzieci. Bo jemu za życia ziemskiego dzieci bardzo leżały na sercu, więc tym bardziej teraz, w niebie. W sanktuarium codziennie modlimy się przez wstawiennictwo bł. Edmunda i na pierwszym miejscu przywołujemy go jako patrona dzieci. Dlatego wiele z nich otrzymuje tutaj łaski, bez względu na to, ile mają lat. Na przykład w każdy wtorek modlimy się z rodzicami emerytami, którzy przychodzą i modlą się o uzdrowienie duchowe dla swoich dzieci, pogubionych w życiu, potrzebujących nawrócenia, spowiedzi i Bożego miłosierdzia – tłumaczy. Statut sanktuarium mówi o krzewieniu nabożeństwa do Bożej Opatrzności. Edmund Bojanowski jako 3-latek został uzdrowiony. Niektórzy twierdzą, że nawet wskrzeszony. Życie zostało mu przywrócone po modlitwie matki, za przyczyną Matki Bożej na Świętej Górze w Gostyniu. Mama Edmunda jako wotum wdzięczności ofiarowała srebrne Oko Opatrzności. Edmund w swoim dorosłym życiu mocno to podkreślał. Zakładając w XIX w. Zgromadzenie Sióstr Służebniczek, w każdym domu, każdym przedszkolu czy ochronce umieszczał ten symbol.
Lubię tę piosenkę
Był sobotni wieczór podczas rekolekcji. – Wojtuś z mamą wrócili po modlitwie wstawienniczej. Chłopiec podszedł do Najświętszego Sakramentu. Grupą prowadziliśmy w tym czasie adorację. „Panie Jezu, spójrz na to dziecko. Ulituj się! Pomóż!”. W chwilach ciszy było słychać, jak Wojtuś mówił po swojemu, co chce otrzymać. To było jakby dopełnienie naszej modlitwy. Głęboko to przeżywaliśmy. Następnie poszliśmy do miejsca pochówku, gdzie są szczątki bł. Edmunda. Przy tym grobie też szczególnie modliliśmy się. Dla mnie, człowieka wiary, uzdrowienie dokonało się przez Jezusa za wstawiennictwem bł. Edmunda – mówi P. Kowalczyk. W tym czasie, gdy grupa adorowała Najświętszy Sakrament, w pokoju obok o. Galant i s. Julita prowadzili modlitwę wstawienniczą. – Wojtuś usiadł mi na kolanach. Ojciec Dariusz obwiązał mu uszy stułą. Nie wiem dokładnie, ile się modliliśmy. Pamiętam tylko, że gdy skończyliśmy, Wojtuś rozpłakał się ze wzruszenia – wspomina pani Milena. Pierwsze oznaki, że chłopiec odzyskał słuch, pojawiły się nad ranem następnego dnia. – Mieliśmy pokój na II piętrze. Niedaleko biegła autostrada. Wojtek, gdy się obudził, poderwał się i zaczął obserwować samochody. Poprzedniego dnia tego nie robił. Dopiero po kilku miesiącach zorientowaliśmy się, że zareagował na odgłosy silników. Wróciliśmy do domu. Nawet nie pomyśleliśmy, że Wojtek odzyskał słuch. Mąż miał wtedy urlop. Któregoś dnia jechaliśmy razem samochodem. Było włączone cicho radio. Wojtuś siedział z tyłu. Odezwał się: „Tatuś, podgłoś tę piosenkę, bo ja ją tak lubię”. Popatrzyłam z niedowierzaniem na męża: „Czy myślisz to samo, co ja?” – mówi mama chłopca.
Relikwie w parafii
Pani Milena umówiła wizytę w poradni. I konsternacja. Badanie wykazało, że słuch w lewym uchu jest sprawny w 80 proc. Powiedziała o tym panu Piotrowi. – Słuchaj, Mileno, czas na świadectwo. Jeżeli było uzdrowienie, ale nie do końca, trzeba publicznie podziękować Jezusowi. To tak, jakby Jezus powiedział: „Co chcesz, żebym uczynił? Dam ci wszystko, ale czy ty przed ludźmi przyznasz się, że ja ci to dałem?” – opowiada P. Kowalczyk. Milena Kornacka dała świadectwo przy całej grupie podczas pierwszopiątkowej adoracji. Następne badanie wykazało, że słuch został odzyskany w pełni. – To łaska dla nas wszystkich dookoła. Poprosiłam o zaświadczenie, że ucho jest sprawne w 100 proc. Dołączyłam je do dokumentacji medycznej, którą przekazaliśmy siostrom, gdy odbieraliśmy relikwie bł. Edmunda z Lubonia – mówi mama Wojtka. Pomysłodawcą sprowadzenia relikwii był proboszcz Mordoń. – Mamy teraz relikwie dwóch wielkich wychowawców – św. Jana Pawła II i bł. Edmunda, który w ciężkich czasach zaborów opiekował się dziećmi i sierotami. Ufam, że uzdrowienie Wojtka stanie się przyczynkiem do jego kanonizacji – mówi proboszcz. Szczególną cześć błogosławionemu przez ucałowanie relikwii wierni będą oddawać w pierwszy piątek miesiąca po adoracji Najświętszego Sakramentu. Już teraz w parafii obok działającej róży różańcowej rodziców za dzieci im. św. Jana Pawła II tworzy się róża, której patronem jest bł. Edmund. Jej zelatorką jest mama Wojtka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.