Pieśni i nabożeństwa pasyjne powinny tworzyć atmosferę medytacji i namysłu oraz prowadzić do budowania wspólnoty wierzących. Zatem Gorzkie żale odprawione w kwadrans to nieporozumienie.
Pieśni pasyjne i nabożeństwa wielkopostne przyciągają do kościołów tłumy wiernych, ale także osoby, które cenią sobie ten rodzaj mistyki. Według etnomuzykologów jest to naturalne, gdyż charakterystyka śpiewów pasyjnych jest naturalna dla charakteru mieszkańców tej części Europy. Odtwarzaniem muzyki dawnej i kresowej od lat zajmuje się fundacja „Muzyka Kresów” z Lublina, założona przez Jana Bernada i Monikę Mamińską-Domagalską w 1991 r. Właściwa nazwa organizacji brzmi: „Fundacja na Rzecz Badań nad Muzyką Ludową i Sakralną Kresów. Muzyka Kresów”.
Wartość ulotna
W latach 70. ubiegłego wieku popularne stało się nagrywanie śpiewaków i muzykantów na wsiach, bo uważano, że tradycyjna muzyka Europy Wschodniej odchodzi wraz z najstarszymi jej mieszkańcami. Ponadto młodzi ludzie w tamtym czasie wyjeżdżali masowo do miast. Postęp cywilizacyjny sprowadził na wsie radio i telewizję, więc tradycje wiejskie stawały się przy tym mniej atrakcyjne.
– Obrzędowość wsi przechodziła niegdyś z pokolenia na pokolenie. To wieś skupiała w sobie tradycyjną polską kulturę, więc, gdy ona stała się zagrożona należało zrobić coś, co ją zachowa, przeanalizować i na nowo podać ludziom. Założyciele fundacji uczyli się jak zachować to dziedzictwo. Zaczęło się od konferencji i wspólnego muzykowania. Potem pojawiły się koncerty i warsztaty – mówi Edmund Kuryluk, wiceprezes fundacji „Muzyka Kresów”.
Pieśń z ziemi
Hanna Linkowska jest absolwentką ASP w Warszawie. Od ponad dziesięciu lat śpiewa w Zespole Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej przy fundacji „Muzyka Kresów”. Uczy śpiewu, także pieśni pasyjnych, które są wykonywane każdego roku w bazylice ojców dominikanów. Pieśni te mają po kilkanaście, a często po kilkadziesiąt zwrotek. – Rekonstruując pieśni tradycyjne, staramy się zachować to, co pierwotne. Nie opieramy się na zapisach nutowych, bo takich nie ma. Bazujemy na zapisach archiwalnych i na badaniach – wyjaśnia Hanna Linkowska.
Z roku na rok do szkoły nauki śpiewu tradycyjnego przyjeżdża coraz więcej młodych osób. – Można było jeszcze parę lat temu dostrzec ogólną fascynację pieśniami brytyjskimi czy skandynawskimi. Jeśli już ktoś wybierał pieśni Wschodu, to były to utwory ukraińskie – ze względu na wielogłosowość. Polskie pieśni tradycyjne są jednogłosowe, ale również bardzo atrakcyjne – wyjaśnia E. Kuryluk.
– W każdym regionie Polski jest inna charakterystyka tych pieśni, inne wykonanie, inna emisja głosu, inna melodia, rożne ozdobniki. Przede wszystkim inaczej wydobywany jest głos. Na Lubelszczyźnie dźwięk jest ostrzejszy niż np. na Kurpiach – tłumaczy H. Linkowska. Tradycyjne pieśni polskie powstawały „z ziemi”. Melodia i dźwięk były brane wprost z natury.
Pieśń pasyjna
Zdaniem H. Linkowskiej i E. Kuryluka pośpiech jest zabójczy dla każdego rodzaju pieśni, a zwłaszcza wykonywanych w przestrzeni sakralnej. – Skrócenie czasu Mszy św. do minimum oraz pośpiech organistów niczemu dobremu nie służą. Niekiedy trudno zaśpiewać w trakcie liturgii więcej niż dwie zwrotki, a to nie pozwala na głębsze wejście w przestrzeń modlitwy – tłumaczą. Wielu ludzi uważa, że nasze pieśni wielkopostne są smutne i przygnębiające. Ich styl wynika bowiem ze specyfiki głosu mieszkańców i melodii tego regionu.
– Tradycyjne pieśni wielkopostne przez to, że mają po kilkadziesiąt zwrotek, są niezwykle głębokie i przejmujące. Niektóre sięgają jeszcze okresu średniowiecza, jak chociażby „Płaczcie anieli”, wyrażająca żal stworzenia nad męką i śmiercią swojego Stwórcy. Podobnie Gorzkie Żale są nawiązaniem do tradycji średniowiecznych „planktów” – pieśni lamentacyjnych, które wyrażają boleść Matki nad śmiercią Syna – wyjaśnia H. Linkowska.
Szybkość i zaduma
Pani Hanna każdego roku obchodzi wszystkie kościoły Lublina, by posłuchać, jak Gorzkie Żale wykonuje się w poszczególnych świątyniach. – Niemalże w każdym kościele są różnice, ale one mogą wynikać z wpływów regionalnych, bo organiści pochodzą z różnych stron i środowisk. Pojawiają się jednak uproszczenia i ułatwienia w melodii – analizuje E. Kuryluk.
– Jest jednak cecha wspólna – nieznośny pośpiech. Czuję się wtedy podenerwowana, bo szybkie wykonanie mija się z celem. Nie ma czasu na zadumę nad słowami, nie można się zagłębić w przestrzeń męki Chrystusa. Uważam, że powinniśmy zwolnić, znaleźć czas na to, by zbliżyć się do Boga i siebie. Ludzie wbrew pozorom nie chcą szybkiego „odbębnienia”, ale autentycznej modlitwy. Także podczas Triduum Paschalnego – podsumowuje H. Linkowska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).