O tym codzienności na ponad 3 tys. metrów, o tym czemu świeccy są potrzebni na misjach oraz że u Pana Boga nie ma przypadków opowiada Karolina Krupa – wolontariuszka Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego – MŁODZI ŚWIATU.
Joanna Urbańska Niedzielna droga do kościoła - W jaki sposób dzieci trafiają do domu dziecka?
Głównie są to dzieci porzucone w wyniku skomplikowanych sytuacji życiowych, w jakich znaleźli się ich rodzice. Życie w związkach niesakramentalnych jest czymś powszechnym, a bardzo często po zawarciu nowego związku okazuje się, że mężczyzna nie ma zamiaru utrzymywać dzieci z poprzedniego związku kobiety. Wtedy takie dzieci trafiają do domu dziecka. Czasem powodem jest to, że rodzice popełnili jakieś przestępstwo i teraz są w więzieniu. Zdarza się także, że samotne matki czy ojcowie z powodu pracy nie mogą zajmować się dziećmi, bądź nie są w stanie zapewnić im utrzymania.
- Czy w takich przypadkach rodzice starają się utrzymać kontakt ze swoimi dziećmi?
W zdecydowanej liczbie przypadków tak, choć taki kontakt może różnie wyglądać w zależności od sytuacji. Są rodzice, którzy często przychodzą, chcą porozmawiać z dziećmi, przynoszą im jakieś słodkości. Są tacy, którzy zjawiają się sporadycznie, od święta. Inni od czasu do czasu do dziecka zadzwonią, ale są i tacy, którzy potrafią się w ogóle nie odezwać. I to jest bardzo przykre. Czasem, jeśli sytuacja na to pozwala, dzieci mogą np. w wakacje lub na czas świąt iść do swoich domów. Jednak dotyczy to zdecydowanie mniejszej liczby wychowanków. Trzeba też zaznaczyć, że powroty do domu dziecka po takim pobycie w domu bywają bardzo ciężkie. Dzieci często nie potrafią zrozumieć, dlaczego nie mogą być w rodzinnym domu, dlaczego nowy „mąż” mamy ich nie chce. Często same się obwiniają za zaistniała sytuację.
Karolina Krupa Na wycieczce... - Ponad 90% mieszkańców Boliwii to katolicy, czy ich religijność różni się od naszej, czy mają jakieś szczególne zwyczaje, tradycje?
Tak, religijność Boliwijczyków zdecydowanie różni się od naszej. Panuje tu synkretyzm religijny, czyli pomieszanie religii plemiennych i „nowej religii” czyli katolicyzmu. Mają też zupełnie inny sposób przeżywania religijności, bardziej emocjonalny. W wierzeniach Boliwijczyków nadal mocno zakorzeniony jest kult Pachamamy, czyli Matki Ziemi. Według inkaskiej mitologii była ona żoną stwórcy, boga słońca Inti. Na targu można kupić ofiary, gotowe ołtarzyki, kadzidełka, płody lamy, które składa się w ofierze Pachamamie. Ludzie wierzą w Boga, ale często podświadomie zwracają się swoich bożków. Jak jeden Bóg nie pomoże, to może pomoże drugi.
Święta katolickie też wyglądają zupełnie inaczej. Na przykład obchody uroczystości Św. Jakuba, czy Trzech Króli rozpoczynają się kilka dni przed samym świętem i trwają kilka dni po nim. Ważne jest nie tylko to, co się dzieję w kościele, czyli Msza Św. i procesje, ale również świętowania w gronie rodzinnym i sąsiedzkim - jedzenie, picie i tańce.
Ciekawym zwyczajem są też obrzędy pogrzebowe. Po śmierci, w domu zmarłego wystawia się trumnę, a zawieszona nad drzwiami domu czarna wstęga informuje, że w tym domu ktoś zmarł. Każdy można wejść, by pomodlić się za duszę zmarłego. Następnie gospodarz częstuje czymś do picia i jedzenia w podziękowaniu za tę modlitwę. Orszak pogrzebowy, odprowadzający zmarłego na cmentarz odbywa się przy akompaniamencie skocznej muzyki. Przed włożeniem trumny do grobu, każdy członek rodziny, może pożegnać się ze zmarłym, powiedzieć do niego kilka słów.
Także Święta Bożego Narodzenia, a przede wszystkim Wigilia, wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Nie ma zwyczaju uroczystej kolacji wigilijnej, jak to ma miejsce u nas. Wieczorem pije się gorącą czekoladę i je bonuelas (rodzaj ciastek, podobnych do małych pączków, bez nadzienia i z dziurką w środku). W każdym domu ludzie przygotowują ogromne, kolorowe szopki, a w ich centralnym miejscu w żłóbku leży mały Jezus. Przez cały okres bożonarodzeniowy adoruje się Dzieciątko. Adoracja ta polega na tańcach przy szopce i oddawaniu w ten sposób czci nowonarodzonemu Zbawicielowi Tradycji jest wiele, a najważniejsza w nich jest radość z przeżywanej chwili.
Joanna Urbańska Codzienność w kuchni - Jak w kraju, w którym katolicyzm już jest religią dominującą wygląda praca ewangelizacyjna i czy jest tam ona w ogóle jeszcze potrzebna?
Tak, praca ewangelizacyjna jest nadal konieczna.. W górach jest wiele wiosek, do których ksiądz przyjeżdża raz na kilka miesięcy. Potrzeby są ogromne, a kapłanów wciąż mało. Myślę, że właśnie przez wszechobecny synkretyzm religijny potrzebna jest obecność misjonarzy, aby „prostować” wiarę rdzennych mieszkańców. Ci ludzie są spragnieni wiary katolickiej, sami chcą rozmawiać o Bogu, dyskutować, mają wciąż mnóstwo pytań. I nie jest prawdą, że katolicyzm niszczy kulturę Indian. Wręcz przeciwnie pielęgnuje ją i włącza jej tradycje w życie Kościoła. Trzeba także pamiętać, że w Boliwii, ale także w innych krajach Ameryki Południowej bardzo prężnie działają sekty, które często pozyskują nowych wyznawców np. w zamian na wybudowanie nowego dachu.
- Jakie są największe potrzeby mieszkańców Tupizy?
To trudne pytanie, bo potrzeb i problemów jest dużo. Przede wszystkim panują tam bieda i analfabetyzm. Potrzebna jest edukacja, a przede wszystkim świadomość jej konieczności i chęć do niej. Ludzie czasem nie rozumieją, że edukacja jest potrzebna, wielu nie widzi w niej sensu. Wynika to z ich mentalności, z faktu, że żyją dniem dzisiejszym - liczy się tu i teraz a wszystko inne mañana (jutro). Ponadto ludzie mają potrzebę posiadania szczęśliwych rodzin, w których będą się wychowywać szczęśliwe dzieci. Nie chodzi tu dobrobyt materialny, ale o normalnego ojca i normalną matkę. O dom, w którym nie ma przemocy i pijaństwa, dom, gdzie panuje wzajemny szacunek którego tak często brak…
Rozmawiała Dominika Oliwa-Żuk
SWM MŁODZI ŚWIATU
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).