Recepta na sukces. Idź swoją drogą, nie oglądaj się na innych i nie sugeruj się ich interpretacjami.
Słuchając wspaniałego koncertu e-mol w wykonaniu laureata tegorocznego Konkursu Chopinowskiego zmieniłem zdanie o werdykcie jury. Miałem bowiem – co chyba jest zrozumiałe – swoich kandydatów i w ich rękach widziałem pierwsze nagrody. Zresztą niektórzy z nich nie dotarli do ostatniego etapu, co nie tylko w moim przypadku było źródłem rozczarowania. Ale magia muzyki i połączona z nią doskonałość wykonania zadziałały, skutkując wspomniana zmianą opinii. Przy okazji przypomniałem sobie pewnego biskupa. Gdy mu zarzucano, że zmienia decyzje odpowiadał że nie zmienia, tylko udoskonala. Więc udoskonaliłem swój punkt widzenia, co ujmą chyba nie jest.
Kilka minut przed koncertem telewizja pokazała wywiad, jakiego Seong-Jin udzielił Cho po ogłoszeniu wyników. Pytano między innymi jak radził sobie ze stresem. Odpowiedź była zadziwiająco zbieżna z tym, co przed kilku laty mówił Rafał Blechacz do Krzysztofa Ziemca. Spałem dobrze, jadłem smaczne polskie jedzenie, a przede wszystkim starałem się nie słuchać jak grają inni. Recepta na sukces! Idź swoją drogą, nie oglądaj się na innych i nie sugeruj się ich interpretacjami. Ostatnie zdanie, żeby było jasne, to już moje luźne refleksje.
A jest ich więcej. W trakcie konkursu wielokrotnie zwracano uwagę na młody wiek pianistów. Gdy ogłaszano wyniki przed kamerami stanęły ubrane w bluzy dzieci. Trochę jak Chopin, w wieku 17 – 20 lat komponujący swoje najlepsze utwory. W tle pojawiło się pytanie. Co osiągnąłeś w ich wieku? Że sukces zawrotny? Przecież zapłacili zań olbrzymią cenę ćwiczeń i wyrzeczeń. Trochę jak w sporcie. Gdy inni szli na dyskoteki, siedzieli przed komputerem wysyłając snapy do znajomych, oni przy instrumentach godzinami powtarzali to samo ćwiczenie. Więc zapytałem siebie i wszystkich żądnych łatwego sukcesu w młodym wieku, czy gotowi są zań zapłacić chociażby połowę tej ceny, co wybitni muzycy i sportowcy.
Koncert koncertem, ale ten Polonez As-dur. Wstyd się przyznać, staremu chłopu łezka w oku się zakręciła. Na Twitterze pojawiły się wpisy: jak on gra… chwilo, trwaj… synteza koreańskiej osobowości i polskiego ducha… on musi mieć polskich przodków. Z ostatnim nie przesadzajmy, ale ta synteza… Różnice nie muszą dzielić. Tym bardziej prowadzić do różnych wojenek. Bez względu na to, czy ujawniają się w muzyce, na synodzie, w polityce bądź w najzwyklejszej w świecie rodzinie. Mam wrażenie, że zbyt często oczekujemy, by wszyscy grali to samo i tak samo.
Zmagania pianistów nie odwróciły uwagi od innych wydarzeń. Niekoniecznie mających coś z wielkiego bum, mimo to ważnych. Na przykład wczorajsze spostrzeżenie jednego z księży publicystów. „Gdy śledzimy polskie media można odnieść wrażenie, że na synodzie mówi się wyłącznie o Komunii świętej dla rozwodników i związkach jednopłciowych.” Pozwoliłem sobie na małą złośliwość. Informacje o synodzie czerpię głównie, z mediów włoskich. Ilość tytułów, analiz, relacji jest przytłaczająca. Jeśli porównamy ją z ilością publikacji tylko w polskich mediach katolickich to – powiedzmy sobie szczerze – jesteśmy totalnie niedoinformowani. W połączeniu z monotematycznością przekazu mamy to, co mamy.
Wracając do wczorajszego koncertu. Gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki Poloneza, jeszcze przecierając oczy ze wzruszenia, przypomniałem sobie słynną sentencję Jerzego Waldorffa. „Muzyka łagodzi obyczaje.” Dzisiejszej nocy aktualną jak rzadko kiedy. Przyznając słuszność jej autorowi postanowiłem dopisać do niej drugi człon. Łagodzi. Wśród słuchaczy nagrań i bywalców koncertów. Jeśli na ostatnich nie śpią, nie ziewają z nudów i nie rozmawiają o polityce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Kościele katolickim na świecie.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.