Ty decydujesz

O cudach i duchowych porażkach w szpitalu - rozmowa z ks. Krzysztofem Tabathem.

Reklama

Przemysław Kucharczak: Czy w śląskich szpitalach objawia się moc Boża? 20 lat miał Ksiądz na obserwacje...

Ks. Krzysztof Tabath: Widziałem moc sakramentu namaszczenia. Od samego początku, kiedy tylko zostałem kapelanem w szpitalu, widywałem niesamowite historie w czasie reanimacji.

Wpuszczali Księdza?

Stałem z boku i modliłem się, namaszczałem olejem na czole, na dłoniach. Nikomu nie przeszkadzałem i nie byłem traktowany jak intruz, tylko jako ktoś, kto jest w swoim czasie i w swoim miejscu. Dzięki życzliwości personelu bywałem też obecny w czasie zabiegów, a nawet operacji. I wielokrotnie przez te pierwsze tygodnie obserwowałem, jak ludzie byli przywracani do zdrowia. Można to przypisać, oczywiście, działaniom medycznym, ale dla mnie było to też znakiem, że Pan Bóg chciał mi powiedzieć: „Masz tu coś do zrobienia: masz nieść ludziom pomoc przez ten sakrament”.

Pan Bóg każdemu z nas daje takie znaki, przeznaczone tylko dla nas samych. A ewidentne cuda, przekonujące także innych, były?

Były. Kiedyś podszedłem do ciężko chorego, po operacji. Zapytałem, czy chce przyjąć Komunię. Zauważyłem wtedy, że to jest ten, który zawsze się plecami obracał. Odpowiedział mi, wyraźnie resztką sił: „I tak zdechnę”. No więc przeprosiłem, wyszedłem.

Domyślam się, że to nie koniec?

W następnej sali było trzech pacjentów, którzy przyjęli Komunię św. To mi dało do myślenia: „Jak to: oni Cię, Panie Jezu, tak kochają, a tamten bez Ciebie umiera? Przecież on w tej chwili Ciebie potrzebuje jeszcze bardziej”. Wróciłem z pytaniem, czy chce się wyspowiadać. Zauważyłem jednak, że on już za bardzo nie potrafi mówić, taki jest słaby. Zapytałem, czy chciałby w takim razie przyjąć sakrament namaszczenia chorych. Wydusił, że nie może. „A jest pan ochrzczony?”. Kiwnął głową, że jest. Więc mówię: „Jeśli jest pan ochrzczony, a chciałby przyjąć sakrament namaszczenia, to może pan to zrobić”. On znów kiwnął, że tak. I to była cała nasza rozmowa. Potem były modlitwa, akt żalu, namaszczenie, błogosławieństwo. I wyszedłem. Następnego dnia ten człowiek stał pod oknem i na mój widok krzyczał: „Co ksiądz zrobił? Ksiądz mnie uzdrowił!”.

A Ksiądz go poznał?

Absolutnie się nie spodziewałem, że to może być ten, który wczoraj tak leżał! Jak już się zorientowałem, mówię: „Nie ja. Ale jak coś, to przyjdę po południu, porozmawiamy, teraz idę z Komunią św. dalej”. Przyszedłem po południu, i znowu słyszę ten sam tekst: „Co ksiądz zrobił? Ksiądz mnie uzdrowił!”.

I co Ksiądz na to?

Odpowiedziałem: „Nie ja, ale Pan Jezus”. On mówi: „To absolutnie niemożliwe, bo ja w Niego nie wierzę”. Wyjaśnił, że jest ochrzczony, ale później nie miał już z Kościołem kontaktów. Więc znowu ja: „A czy wierzysz w Tego, który cię uzdrowił?”. Wyglądał na zdziwionego i wtedy dokończyłem: „Bo to jest Pan Jezus”. Zaczęła się długa rozmowa, zakończona sakramentami. Dla mnie cudem było nie to, że on powstał z łóżka, ale to, jak doszedł do odkrycia obecności Boga w swoim życiu. To był ewidentny cud – chociaż dla niego był on poprzedzony znakiem uzdrowienia fizycznego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7