Ach, co to był za ślub!


Jako Małgosia była kierownikiem firmy budowlanej, prowadziła interesy, „robiła” pieniądze, miała chłopaka. Ale to nie z nim zdecydowała się stanąć na ślubnym kobiercu. Jako siostra Dominika swoje „tak” powiedziała Jezusowi. 


Reklama

Miłość prowadzi do Jezusa


Rano do ołtarza s. Dominika, s. Pia i s. Marlena idą lekko, jakby ledwie dotykały posadzki. Okolone mirtowymi wiankami twarze trzech młodych kobiet tchną spokojem i radością. Aż trudno od nich oderwać wzrok zgromadzonym w krakowskim kościele pw. św. Tomasza weselnym gościom. 
Jeszcze chwilę wcześniej, w zakrystii, nieco szkliły się oczy, gdy rodzice błogosławili znakiem krzyża na czole.

– Pierwsze śluby przeżyliśmy bardzo. Zdaliśmy sobie sprawę, że dokonała ostatecznego wyboru, musimy go szanować, nawet jeśli po ludzku wymyślaliśmy sobie, że jej życie pobiegnie inną drogą – mówi pani Irenka. I na twarzy taty też widać ogromne wzruszenie, choć pan Jurek raczej tylko przytakuje, kiwając głową, po męsku. Droga s. Dominiki do klasztoru była dla nich próbą rodzicielskiej miłości. – Ciężko było nam się z tym po ludzku pogodzić. Mąż pływał na morzu, całe nasze życie kręciło się wokół dzieci i nagle dookoła nas nastała pustka. Po co, na co, dla kogo było to wszystko? – wspomina pani Irenka, ale zaraz dodaje z ciepłym uśmiechem: – Widząc Gosię szczęśliwą, też jesteśmy szczęśliwi. Szanujemy jej wybór, jej drogę i jej nową rodzinę.

– Dziękuję Bogu, że dał im łaskę zrozumienia. Nigdy nie usłyszałam od rodziców ani „nie wolno ci”, ani „zostawiasz nas”. To ich miłość doprowadziła mnie do miłości Chrystusa. Ale też kształtowało mnie świadectwo ich życia. Obchodzili właśnie 40-lecie małżeństwa. Pokazali mi, że przysięga przed Bogiem to nie są puste słowa – mówi s. Dominika. 


To nie tylko moje śluby


Trzykrotnym „chcę” potwierdziła swoją wolę ofiarowania się na wieczność Jezusowi. Na ręce s. Marii Estery Kapitan, matki generalnej, złożyła swoje śluby i przyjęła krzyż. – Przy wręczaniu krzyża usłyszałyśmy słowa: „Z Chrystusem zostałaś przybita do krzyża”. Wcześniej współsiostry śpiewały nam w pieśni: „Umarłaś, twoje życie jest teraz z Chrystusem”. To nie jest piękna metafora, żeby wzruszenie było większe. Jestem świadoma krzyża, ale ten krzyż ma inny wymiar. To nie cierpiętnictwo, tylko miłość – uśmiecha się ciepło.

Cieszy się, że wraca do Ustki, do pracy ze swoimi dzieciakami. – Bardzo ucieszyłam się, kiedy się dowiedziałam, że będę pracować w Ustce. Pomyślałam, że w ten sposób mogę się jakoś odwdzięczyć tej młodzieży, wśród której wzrastało moje powołanie – śmieje się. 
– To nie są tylko moje śluby. Wiele osób pewnie nawet nie było tego świadomych, ale leżąc krzyżem przed ołtarzem, modliłam się w ich intencjach – mówi, wyciągając zapisaną drobniutkim maczkiem karteczkę. Jest na niej także zapisana rodzinna diecezja, która bardzo potrzebuje powołań, zarówno kapłańskich, jak i zakonnych.

Przydałyby się też nowe kanoniczki. Po 65 latach pracy w Słupsku siostry duchaczki musiały zlikwidować swój dom przy parafii mariackiej. – Dlatego trzeba modlić się o powołania, żebyśmy mogły otwierać kolejne domy, a nie je zamykać, żebyśmy mogły być podporą dla parafii i dla ludzi, którzy mogą nas potrzebować – dodaje s. Dominika. 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7